Reklama
Odkryj serce Twojej społeczności – zapisz się na newsletter Przeglądu Piaseczyńskiego!
 

 

 

 

Tu zaszła zmiana- Był czołg, nie ma czołgu

Dziś w cyklu „Tu zaszła zmiana” rozważania na temat pierwszego dnia „wolności” w Piasecznie. Kilka słów o rocznicy wyzwolenia świętowanej przez dekady i nagle zapomnianej, opowieść o czołgu i mieszkańcach miasta uwikłanych w historię.
Tu zaszła zmiana- Był czołg, nie ma czołgu
Czołg pomnik w Piasecznie. Czołg T-34/85 symbol radzieckich wojsk pancernych w okresie II wojny światowej, wchodził w skład uzbrojenia 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. Fot: ze zbiorów Stanisława Hofmana i Jerzego Duszy

Przez cały czas mojej nauki w Liceum Ogólnokształcącym im. I Dywizji im. Tadeusza Kościuszki przy ul. Chyliczkowskiej dzień 17 stycznia obchodzony był uroczyście. Ustawiano pod sceną i koszem do koszykówki stoły, zasiadały tu władze miasta, a uczniowie czytali referaty o „pierwszym dniu wolności”.

Przerzućmy kartki kalendarza i zatrzymajmy się na kilku z nich, aby przypomnieć wydarzenia z 17 stycznia w Piasecznie.

Zdjęcie z uroczystości w Liceum Ogólnokształcącym w Piasecznie fot: ze zbiorów p. Mazur mojej nauczycielki historii. Dziś w zbiorach Tadeusza Tyszki

Wtorek,16 stycznia 1945 r., wieczór okolice Warszawy

Zanosi się na to, że do rana będzie spokój. Dowódca 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte ppłk. Aleksander Malutin jest wyraźnie zaskoczony, gdy dostaje nagle szyfrogram o treści: „Dowództwo frontu powierza samodzielne zadnie 1. Brygadzie Pancernej zająć z marszu Piaseczno, umocnić się i utrzymać do nadejścia piechoty. Pierwsza linia obrony niemieckiej Czarny Las–Żabieniec, druga Piaseczno. Popławski (podpis)”. Rozkaz dowódcy 1. Armii Wojska Polskiego gen. dyw. Stanisława Popławskiego wyraźnie określał kierunek natarcia w ugrupowaniu wojsk, które miały uniemożliwić jednostkom niemieckim opuszczenie rejonu Warszawy i otoczyć je pancernymi kleszczami. W brygadzie wszyscy wiedzieli, że działają z 1. Dywizją Piechoty im. Tadeusza Kościuszki i innymi jednostkami 1. Armii WP. Decyzja jest następująca: pierwszy pluton czołgów i piechota zmotoryzowana idzie jako przednia straż. Dowódca plutonu czołgów wyprowadza swoje wozy z rykiem silników i chrzęstem stalowych gąsienic na szosę, zanim otrzyma szczegółowy rozkaz, wyraźnie rwie się do walki. Ten rozkaz żołnierze rozumieją jako wyróżnienie. Dowódca o szczegółach akcji dowie się przy czołgu, przy świetle latarki. Noc jest ciemna, aż granatowa, droga z rozstajami, dość trudna. Załogi plutonu czołgów mają tylko jedno pragnienie – jechać bez zatrzymania na Warszawę. Za nimi, w oddali huk czołgów reszty brygady. Radiostacja w czołgu dowodzenia co chwila podaje komunikaty. Most! Saperzy sprawdzają jego stan, meldują, że przęsła są częściowo uszkodzone. Na lewo szosa i drugi most, dowódca plutonu biegnie przed stalowym olbrzymem, pokazując drogę, nie zważając na gęsty ostrzał. Niemcy w panice, nie zdołali zniszczyć przeprawy, ale ich działa biją ogniem bezpośrednio w czołgi. Szczęśliwie dla czołgistów ogień niemieckich dział nie jest skuteczny. Działa przeciwpancerne są śmiertelnie niebezpieczne i potrafią zamienić każdy wóz bojowy w dymiący wrak. Dwa wystrzały z czołgu i niemieckie działa milkną. Teraz artylerzyści niemieccy przenoszą ogień na szosę. Następny most! Saperzy meldują, że droga wolna, most niezaminowany. Jest kilku rannych, mimo to o świcie polskie czołgi docierają do Piaseczna.

Środa 17 stycznia 1945, wczesny świt

Niemcy poddają się. Część jednostek niemieckich wycofuje się z miasta, unikając walki. Czołgi T-34 z orłami bez korony na pancerzach wjeżdżają na rynek Piaseczna o godzinie ósmej.

Mieszkańcy miasta wychodzą na ulicę. Prowadzeni są pierwsi jeńcy. Niemiecki oberleutnant, wyciągnięty z łóżka, twierdzi, że zaszło jakieś nieporozumienie.

Z opowieści Bohdana Szermera uczestnika powstania warszawskiego, bohatera bitwy pod Pęcicami i walk w lasach chojnowskich. Cytuję: „Okazuje się rano, już Niemców nie ma. Z tym że huków było trochę, bo Niemcy wysadzili na Jeziorce most kolejowy, jeszcze coś wysadzili, spalili warsztaty kolejki w Piasecznie, narobili sporo szkód. Ale potem cisza, spokój. Wychodzimy – ruski żołnierz jeden, drugi, nasi. Nasi ci z gapami, armia berlingowska. Ale to byli ludzie, których nie można obwiniać, jak niektórzy mają pretensję – że byli z sowietami. Jak mieli do kogoś zaufanie – widzieli, że ludzie ich trochę podejrzliwie witają – ale jak byli sami i mieli zaufanie, potrafili sięgnąć do kieszeni czy jakiegoś zakamarka, wyciągnąć orzełka z koroną: „Jak przyjdzie czas, to zmienimy”. To byli ludzie, którzy nie zdążyli do armii Andersa po prostu. Postanowiliśmy się zorientować, co się w ogóle dzieje, zobaczyć, jak to wygląda. Poszliśmy we trójkę chyba. Najpierw, ponieważ wiedzieliśmy o wysadzeniu mostu, poszliśmy zobaczyć wysadzony most. Rzeczywiście – most wysadzony. Poszliśmy wzdłuż torów. Tory, w dwóch miejscach wysadzone. W słupach wszystkich były powiercone otwory. Niemcy mieli założyć ładunki i wysadzić nawet słupy telegraficzne. Mieli wtedy górnicze materiały wybuchowe, stugramowe, tak że to był kiepski materiał wybuchowy. Ale w paru dziurach znaleźliśmy. To był jakiś dynamit, nie dynamit, jakieś pochodne górniczych materiałów. Wyciągnęliśmy to, spłonki wyjęliśmy, a materiał do rowu z wodą się wrzucało, bo jak to zamoknie, to i tak niewiele warte.

Doszliśmy do stacji szerokotorowej. Stacja nie była specjalnie zniszczona. Stały wagony towarowe, z których ludzie wynosili cukier, mąkę, coś jeszcze. Były otwarte, dostali się ludzie, uzupełniali aprowizację. Ale patrzymy: przy maźnicy z jednej strony i z drugiej strony materiały wybuchowe nieodpalone. Mówię: „Ludzie, uważajcie!”. Nie chcieli wierzyć, myśleli, że chcemy się do tego dobrać. „Poczekajcie chwilę”. Zdjąłem. Były po trzy wiązane ładunki i jedna spłonka tylko, bo to by wystarczyło na wszystkie trzy. To do rowu z wodą, spłonkę do kieszeni. Tak żeśmy porozbrajali kupę ładunków. Poszliśmy potem nad rzeczkę. Co ze spłonkami zrobić? Spłonki też żeśmy wrzucili do wody – jedyny sposób, żeby je unieszkodliwić. Przeszliśmy jeszcze dalej, zobaczyliśmy, co się, gdzie dzieje, wróciliśmy do domu. Potem był problem, co dalej robić”.

17 stycznia 1980 r. uroczystość przy pomniku

Czołg T-34/85 był symbolem radzieckich wojsk pancernych w okresie II wojny światowej i wchodził w skład uzbrojenia 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. Czołg został postawiony na skwerze w centrum Piaseczna w 1979 roku, a 17 stycznia 1980 roku miała się odbyć uroczystość odsłonięcia pomnika upamiętniającego wyzwolenie miasta z koszmaru okupacji niemieckiej. W uroczystości miał wziąć udział premier Piotr Jaroszewicz.

 Zgromadzona, liczna delegacja z różnych środowisk czeka na premiera. Wyjątkowo mroźny poranek wita dzieci ze szkół piaseczyńskich na skwerze przed budynkiem prezydium miasta. Czas mija, wieje przenikliwy styczniowy wiatr. Mimo zimna dzieci są radosne, zafascynowane prawdziwym czołgiem/pomnikiem. Pokolenie wychowane na filmie „Czterej pancerni i pies” doskonale wie, jak to było, jak toczyła się historia Janka Kosa, psa Szarika i innych pancernych z czołgu „Rudy”. Każdy chłopak chce być dowódcą czołgu. Każda dziewczyna chce być rudą Marusią. Tymczasem premier nie przyjeżdża. Miał być głównym bohaterem uroczystości, opowiadano, że pamiętał wyzwolenie Piaseczna, być może uczestniczył w walce o oswobodzenie miasta. W 1980 r. wiał już wiatr nowej historii, który miał zmieść z jej kart tak wiele, w tym premiera Jaroszewicza.

Czołg, usunięto w lutym 1998 r. Od wielu lat w szkołach 17 stycznia nie było już akademii upamiętniających ten dzień w Piasecznie.

Zdjęcie z uroczystości w Liceum Ogólnokształcącym w Piasecznie fot: ze zbiorów p. Mazur mojej nauczycielki historii. Dziś w zbiorach Tadeusza Tyszki
Czytaj także:

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama