Reklama
Odkryj serce Twojej społeczności – zapisz się na newsletter Przeglądu Piaseczyńskiego!
 

 

 

 

Nie takie Halloween straszne...

Nie takie Halloween straszne...

Nowa świecka tradycja, satanistyczny kult czy pradawny zwyczaj, który wbrew wielu zadomowił się w naszym kraju?

Lista zarzutów nie jest krótka: przywędrowało do nas z Ameryki, ogłupia dzieci (a przede wszystkim podobnie jak Harry Potter oswaja z satanizmem), kultywuje pogańskie obrzędy (a wiadomo, że służy to promocji pogaństwa) oraz zarzut koronny – Polacy nie gęsi, swoje święta mają. Z tym ostatnim trudno się nie zgodzić, ponieważ Halloween wypada dokładnie w tę samą noc, w którą wypadać powinny Dziady. Dusze należało ugościć pokarmem, zapalano im także ogniska na rozstajach, tak aby mogły trafić do bliskich. Zadaniem ognia było także uniemożliwienie wyjścia upiorom, czyli duszom samobójców, oraz osób, które umarły śmiercią nagłą. Ten obrzęd został jednak zwalczony przez chrześcijaństwo – jako wybitnie pogański, na długo przed wkroczeniem Halloween do Polski. Odłóżmy więc Dziady, choć to bardzo ciekawy obyczaj, który powinien powrócić do naszej tradycji (na wschodzie Polski, na Białorusi, Ukrainie, a także części Rosji, kultywowana jest tradycja wynoszenia jedzenia na groby zmarłych).

Halloween pochodzi z tradycji celtyckiej (do USA przywieźli je irlandzcy imigranci w XIX wieku), jego nazwa zaś wywodzi się od wyrażenia All Hallows’ Eve – co oznacza wigilię Wszystkich Świętych. Najczęściej przyjmowane jest, że tradycja Halloween wywodzi się z celtyckiego święta Samhain (koniec lata). Wypadało ono 31 października, w dniu, w którym według kalendarza celtyckiego kończył się rok. Wierzono, że w Samhain duchy dobre i złe mogą przedostać się do świata żywych – w związku z tym gaszono ogniska i pochodnie, tak aby domy sprawiały wrażenie niegościnnych. Na zewnątrz zostawiano również pożywienie dla duchów, dzięki czemu miały nie nawiedzać żywych – to oczywiście dotyczyło złych duchów. Dobrym rozpalano na wzgórzach ogniska, dzięki którym łatwiej im było trafić do domów. Im również zostawiano jedzenie. W czasie Samhain zakładano zniszczoną, brudną odzież co później przerodziło się w zwyczaj przebierania się, zakładano także maski, a druidzi (kapłani celtyccy) ubierali się w czarne szaty. Większość obrzędu przypadała na noc. Była ona niezwykle magiczna, czas w którym żywi żyli w symbiozie z umarłymi – ukochanymi, bliskimi, lub złymi, przed którymi się broniono. Było to więc święto lata, święto zmarłych oraz koniec roku.

Zwyczaj wycinania dyni także pochodzi od Samhain, tyle że Celtowie używali rzepy, którą przygotowywali dokładnie w taki sam sposób, jak obecnie przygotowuje się dynie. Ogień w rzepie rozświetlał noc rozpoczynającą okres zimna i chłodu, dodatkowo zawsze chronił przed duchami, zmorami i złem – z tego samego powodu stawiamy znicze na grobach. Istnieje także bardzo stara legenda o włóczędze Jacku, który chociaż był pijakiem, to jednak bardzo cwanym. Przechytrzył on diabła, którego spotkał na drodze, przekonując go do wejścia na drzewo, a później wycinając w korze symbol krzyża, przez co diabeł nie mógł zejść. Gdy Jack umarł, nie przyjęto go do nieba, przez jego liczne grzechy, niestety nie chciano go wpuścić także do piekła ze względu na przygodę z diabłem. Wtedy ten podarował Jackowi znicz umieszczony w wydrążonej rzepie, by mógł oświetlać sobie drogę w tułaczce po wiecznych ciemnościach. Czasem można spotkać nazwę Jack-o-lantern – to właśnie zwyczaj ustawiania dyń koło domów. Można by sądzić, że dynia nie symbolizuje dusz zmarłych (jak podają niektóre źródła), a raczej dusze zmarłych błąkających się między niebem a piekłem. Kościół katolicki pomaga takim duszom za pomocą czyśćca.

Możliwe, że rzepy na dynie podmienili Amerykanie, ale faktem jest, ze 60-50 lat temu we wsi Koryczany, w dzisiejszym województwie śląskim, w gminie Żarnowiec, dynie rosły, a mieszkańcy dynie zbierali, zapewne drążyli i środek spożywali, z samej skorupki zaś robili ozdoby oraz latarnie! Możliwe, że w innych częściach kraju również, jednak z Koryczan pochodzą moi dziadkowie, a tata spędzał tam wszystkie wakacje, jest więc naocznym świadkiem. Halloween natomiast tam nie obchodzono.

Halloween nie pochodzi więc z Ameryki, choć z Ameryki powędrowało dalej – głównie za sprawą seriali i filmów. Zarzuca się Ameryce, że je skomercjalizowała. To oczywiście prawda. Nie żądamy jednak obchodzenia Saturnaliów (rzymskie święto obchodzone w okolicy Świąt Bożego Narodzenia) zamiast święta narodzin Chrystusa, a ciężko o przykład świąt bardziej skomercjalizowanych. Naturalnie święto to jest wpisane od pokoleń jako rodzinna tradycja, czego nie można powiedzieć o Halloween. W amerykańskiej wersji brakuje mi również, a raczej przede wszystkim, historii obrzędu. Z seriali i filmów znamy jedynie imprezy, powycinane dynie i biegające po okolicznych domach przebrane dzieci wołające „cukierek albo psikus”. I nie uważam absolutnie tych tradycji za coś złego. Nikt bowiem nie powinien zabraniać dorosłym imprez, a dzieciom radosnej zabawy, która przy wycinaniu dyni ćwiczy u dzieci kreatywność oraz rozwija zdolności manualne. Wolałabym jednak, aby dzieci wiedziały czemu robią latarnie z dyni i czemu się przebierają. Ameryka nie stoi jednak na drodze ku edukacji naszych dzieci.

Nie koliduje także Halloween z dniem Wszystkich Świętych (1 listopada) oraz Zaduszkami (2 listopada). Obrońcy tradycji protestujący przeciwko Halloween, nie protestują za to przeciwko swoistemu festynowi, który co roku odbywa się dokładnie w te dni, pod płotami niektórych cmentarzy, gdzie możemy kupić dziecku masę plastikowych zabawek i błyszczących baloników.

Ozdabianie domów dyniami, przebieranie się za czarownice, oraz chodzenie po domach w celu wyłudzenia cukierków nie oswaja dzieci z obrzędami satanistycznymi. Bo czarne koty, czarownice, pająki i duchy nie mają wiele wspólnego z czarnymi mszami i innymi rytuałami satanistycznymi. Dzieci na karnawałowe, przedszkolne bale także się przebierają – niekoniecznie za kowbojów i królewny, lecz także za czarownice – mam nadzieję, że nikt nie uważa tego za oswajanie dzieci z satanizmem.

Pogańskie korzenie zaś ma wiele obrzędów i świąt chrześcijańskich. Boże Narodzenie ma chociażby datę (ustaloną w miejsce wspomnianych wyżej Saturnaliów), gwiazdkowe prezenty również pochodzą z Saturnaliów. Pisanki wielkanocne pochodzą od Słowian. Temat pogańskich obrzędów zastąpionych często sztucznie przez chrześcijańskie święta, lub pogańskie tradycje wchłonięte przez chrześcijańskie, to temat zupełnie oddzielny, nie słyszałam jednak żeby ktoś protestował przeciwko malowaniu jajek w Wielkanoc z powodu ich pogańskiego pochodzenia.

Halloween to dzisiaj zabawa, która nie wzięła się znikąd, o czym dobrze byłoby, gdyby rodzice informowali dzieci. Jeżeli jednak niektóre z przebranych dzieci, biegających po domach, krzyczących CUKIEREK ALBO PSIKUS, nie będą wiedziały, czemu się przebrały i nie będą również wiedziały, czemu wycięły przerażającą twarz w dyni, to chyba nic się nie stanie ani chrześcijaństwu, ani tradycji Wszystkich Świętych i Zaduszek, nie wypromuje to także powrotu do pogaństwa. Proponuję więc, aby zakupili Państwo cukierki, gdyż dzieci nie odpuszczą psikusów.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama