Reklama
Odkryj serce Twojej społeczności – zapisz się na newsletter Przeglądu Piaseczyńskiego!
 

 

 

 

Szmaciarnia - papiernia górna

Szmaciarnia - papiernia górna

Dokładnie 30 lat temu, w listopadzie 1984 roku, nad Konstancinem – Jeziorną pojawiła się łuna ognia. Ogromny pożar strawił piękny zabytkowy gmach szmaciarni – budynku produkcyjnego papierni górnej.

Płonący budynek wyglądał tak dramatycznie, że stację benzynową w Jeziornie (którą od szmaciarni oddziela rzeka Jeziorka) „utopiono” w pianie gaśniczej. Ruina nie nadawała się już do niczego, w związku z tym jej dotychczasowy użytkownik przekazał ją gminie (która była zresztą jej właścicielem). Gmina, jak wielu z nas pamięta, nie zrobiła z budynkiem nic. Pod koniec lat 90. znalazł się prywatny inwestor, który w 2002 roku oddał do użytku centrum handlowe Stara Papiernia. Na szczęście.

Pierwsze ślady zabudowań w tym miejscu znajdujemy w 1730 roku – stał na Jeziorce młyn – nad wąskim stawem, spiętrzonym upustem przy rozwidleniu rzeki. Dwa kilometry dalej, równolegle w dół rzeki, utworzono w połowie XVIII wieku kolejną tamę oraz przekopano kanał odpływowy, na końcu którego powstał drugi staw, nad którym w 1760 roku powstał młyn zbożowy. Były to początki papierni dolnej, a nawet całej papierni. Jan Józef Kurtz 16 lat później przystosował go do produkcji papieru. Kurtz był wiedeńskim aktorem komediowym, który postanowił otworzyć pierwszą w okolicach Warszawy fabrykę papieru. Nie dość że jego kariera aktorska bledła, miał doświadczenie ponieważ w młodości pracował jako czeladnik w papierni, to jeszcze w Warszawie stanisławowskiej najzwyczajniej brakowało papieru – jak pisze Zdzisław Skrok w książce „Konstancin – zapomniana arkadia”. Projekt zaakceptował, a nawet wspomógł finansowo sam Stanisław August Poniatowski. Zezwolił nawet, aby papiernia nazywana była królewską. Zaangażowanie Kurtza trwało jednak tylko dwa lata. Po upływie tego czasu wyjechał za granicę, gdzie zmarł.

Młyn odkupił od niego Fryderyk Thiess – pułkownik wojsk koronnych i właściciel sklepu materiałów piśmiennych przy ulicy Senatorskiej w Warszawie. W 1804 roku młyn spłonął. Dopiero siedem lat później odbudował go szwagier Thiessa – Samuel Bruschke.

To właśnie Samuel Bruschke zakupił również młyn górny, stojący w miejscu dzisiejszej Starej Papierni. Jak dalej pisze Zdzisław Skrok – Bruschke obydwa młyny (górny i dolny – nazwy te, a później papierni bądź zakładów, pochodzą od biegu rzeki) połączył w jeden system hydrotechniczny i produkcyjny, zgodnie z zasadą stosowaną przez Stanisława Staszica w Staropolskim Zagłębiu Przemysłowym.

Kolejnym właścicielem (w 1818 roku) został Józef Krzyczewski, następny mąż wdowy po Samuelu Bruschke. Choć unowocześnił on zakład, nie miał do niego szczęścia – za jego czasów dolna papiernia spłonęła dwa razy. W 1830 roku sprzedał zakład Bankowi Polskiemu. Sześć lat później dyrektorem zakładu został Gabriel Planche. I tutaj właśnie zostawmy papiernię dolną, której należy się oddzielny artykuł.

Pod nadzorem Planche’a wzniesiono budynki papierni górnej. Ich projektantem był Jan Jakub Gay – nadworny architekt Banku Polskiego, który zaprojektował między innymi ogromny spichlerz w Modlinie, przy ujściu Narwi. Jerzy S. Majewski w „Korzeniach Warszawy, tom VI, Niedaleko od Warszawy” opisuje natomiast, jak to ówczesne dzieło sztuki wyglądało. W stylu arkadowym, dwuskrzydłowy budynek założony na kształcie litery L. Elewację całego budynku (inaczej niż obecnie Starej Papierni) przykrywał tynk. Pod budynkiem przepływał kanał, którego wody poruszały turbiny napędzające ogromną maszynę do produkcji papieru znajdującą się wewnątrz papierni.

Budynek stanął zresztą głównie dlatego, aby pomieścić maszynę do produkcji papieru określaną w wielu opisach papierni w Jeziornie jako „bez końca”. Oznaczało to mniej więcej, że w przeciwieństwie do poprzednich, nawet już całkiem zmechanizowanych rozwiązań, masa papiernicza była podawana na ciągle poruszające się druciane sito bez końca, w postaci nieprzerwanej wstęgi. Maszyna ta umożliwiała około pięciu osobom wyprodukowanie takiej samej ilości papieru, co 50-60 osobom wg starego sposobu. Tak więc wraz z nowym budynkiem papierni górnej, a raczej z maszyną „bez końca” do Jeziorny na dobre zawitała rewolucja przemysłowa.

Jerzy S. Majewski cytuje w swojej książce Ewę Pustołę-Kozłowską: „w fabryce dolnej wyrabiano papier czerpany ręcznie oraz przygotowywano masę papierniczą, którą następnie transportowano kolejką konną do fabryki górnej, gdzie zainstalowane były maszyny papiernicze”.

Kolejnych właścicieli papierni w Jeziornie opiszę w artykule o papierni dolnej i Mirkowie. Ważne dla nas jest to, co się stało z zakładem górnym. Pod koniec XIX wieku nastąpił gwałtowny rozwój fabryki papieru. Niestety zakład zaprojektowany przez Gaya nie miał możliwości rozwoju – z trzech stron otaczały go zbiorniki i cieki wodne. Jak pisze Zdzisław Skrok, produkcja została przeniesiona do papierni dolnej, a zakład górny od tej pory pełnił funkcję magazynu i sortowni szmat, stąd nazwa „szmaciarnia”. W 1912 roku wzdłuż Jeziorki – prostopadle do starego budynku –wybudowano niski, długi magazyn z cegły. Do pożaru w 1984 roku budynek zaprojektowany przez Jana Jakuba Gaya przetrwał w niemal niezmienionym stanie i stanowił najcenniejszy zabytek fabryki w Jeziornie. Po pożarze pozostał jedynie układ wodny oraz część murów. Nazwa „szmaciarnia” zostaje powoli zapomniana. Zamiast niej funkcjonuje już raczej nazwa centrum handlowego Stara Papiernia.

Kompleks powstał w 2002 roku. Jerzy S. Majewski bardzo chwali sposób, w jaki zbudowano centrum handlowe. Rozebrano jedno ze skrzydeł papierni i odtworzono je, używając współczesnych materiałów, uratowano komin oraz większość ścian. Nie otynkowano budynku szmaciarni, ale każda cegła została starannie oczyszczona. W dolnej części budynku widnieje tabliczka z datą początku budowy w 1836 roku. Starą Papiernię zaprojektowała pracownia architektoniczna Andrzeja Bulandy i Włodzimierza Muchy – ta sama, której projekt bydgoskiego BRE Banku nad Brdą podziwiany jest w całej Europie (za wkomponowanie w zabytkową przestrzeń nowoczesnego budynku). Budynek ten chwalony jest za nawiązanie do starych spichrzy i kamienic oraz nie konkurowanie z nimi. Górna papiernia jak widać wciąż ma szczęście do uznanych architektów i dobrych projektów i o ile była niegdyś ozdobą Jeziorny, dzisiaj na pewno jest ozdobą Konstancina.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama