Reklama

Magdalenka. Komandosi szczerze o próbie zatrzymania "Mutantów"

Ładunki wybuchowe ukryte w kwietniku, granaty wypadające z budynku, wystające z willi karabiny i ciała rannych kolegów – to wspomnienia policjantów, którzy przed 20. laty uczestniczyli w próbie zatrzymania bandytów z gangu "Mutantów". Publikujemy wypowiedzi komandosów udzielone podczas wywiadu, który przygotowała Komenda Główna Policji.
Magdalenka. Komandosi szczerze o próbie zatrzymania "Mutantów"

Źródło: MSWiA

W nocy z 5 na 6 marca 2003 r. w podwarszawskiej Magdalence, w jednym z najbardziej dramatycznych wydarzeń w całej historii policyjnych jednostek specjalnych, zginęli nadkom. Marian Szczucki i podkom. Dariusz Marciniak. 17 mundurowych zostało rannych. 

Poranek 4 marca. Widok posesji, na której ukrywali się bandyci/fot. MSWiA

Akcja w miała na celu zatrzymanie dwóch groźnych przestępców – Roberta Cieślaka i Białorusina Igora Pikusa vel Aleksandra Wołodina z gangu „Mutantów”, którzy odpowiedzialni byli za wiele przestępstw, m.in. za śmierć podkom. Mirosława Żaka w Parolach. W tej niewielkiej wsi w gminie Nadarzyn 23 marca 2002 r. członkowie gangu otworzyli ogień do policjantów, którzy zabezpieczali skradzionego przez przestępców TIR-a ze sprzętem RTV.

Hołd i wspomnienia

Co roku w rocznicę bitwy w Magdalence odbywają się uroczystości z udziałem władz państwowych, ale także tych, którzy brali w akcji brali udział. Ponadto z okazji 20. rocznicy tych tragicznych wydarzeń Komenda Główna Policji przygotowała i opublikowała wywiad z policjantami, którzy wraz grupą ok. 25 osób zostali skierowani do willi w Magdalence, aby zatrzymać przestępców.

– Pierwszy huk wybuchu, pierwsze krzyki, pierwsze strzały, kto gdzie mniej więcej leżał, w którym miejscu upadały granaty, gdzie ciągnęliśmy kolegów… To jest coś, co stoi przed oczami – przyznaje w wywiadzie zastępca dowódcy CPKP „BOA” mł. insp. Krzysztof Sowiński. – Każdy z nas przede wszystkim jest człowiekiem, potem jest komandosem i odczuwa tak, jak każdy inny człowiek. Każdy z nas czuł strach. Ktoś to się nie boi, jest zagrożeniem dla nas wszystkich – dodaje Sowiński, który brał udział w akcji od początku do jej zakończenia, gdyż nie został ranny. 

Pociski świstały koło głów 

– Moim zadaniem było wejście przez drzwi garażowe. Nie udało nam się z kolegą ich sforsować, więc drugim zadaniem było jak najszybciej doskoczyć do grupy, która miała wejść przez drzwi wejściowe. W momencie ustawienia się w szyku bojowym przestępcy odpalili miny pułapki ukryte w kwietniku, które trafiły i mnie – wspomina mł. insp. w st. spocz. Andrzej „Pułko” Kuczyński. – Z góry obrzucono nas granatami. Pamiętam też smogowe pociski z broni automatycznej, jak świstały koło naszych głów. To była arcytrudna sytuacja, każdy z nas mógł zginąć – dodał.

– Kiedy zobaczyłem czołgających się kolegów, zrozumiałem, że to jest coś, co jest przeciwko nam, a nie z naszej strony. Rozpoczęła się regularna bitwa, która trwała do późnych godzin nocnych – wspomina mł. insp. Krzysztof Sowiński. 

Mieli arsenał broni

Po akcji w Parolach, w ręce policji wpadło prawie 30 „mutantów”. W nocy z 5 na 6 marca 2003 r. w Magdalence planowano zatrzymać kolejnych dwóch. Nikt jednak nie spodziewał się, że gangsterzy, najprawdopodobniej ostrzeżeni przed działaniami policji, przygotują się do obrony. Zaminowali ogród, a w budynku zgromadzili prawdziwy arsenał broni. Ponadto wyposażeni byli w kamizelki kuloodporne i maski przeciwgazowe. Grupa szturmowa miała błędny szkic domu, gdzie ukrywali się przestępcy. Przy podejściu pod budynek wybuchła mina pułapka, raniąc policjantów. Na funkcjonariuszy posypały się strzały i granaty. Śmiertelnie ranny został podkom. Dariusz Marciniak. Śmiertelna okazała się także rana dowodzącego akcją nadkom. Mariana Szczuckiego, który przewieziony do szpitala zmarł 14 marca 2003 r. 

Obaj przestępcy zginęli w szturmowanym obiekcie, prawdopodobnie w wyniku pożaru, który wybuchł podczas walki. Na ich zwęglonych ciałach nie znaleziono ran postrzałowych.

Wiele analiz i zmian

Niektórzy z funkcjonariuszy zmuszeni byli zrezygnować z pełnionej dotąd służby z uwagi na problemy zdrowotne, wynikające z odniesionych ran. Akcja w Magdalence przeszła do historii policyjnego antyterroryzmu w Polsce. Wielokrotna analiza przyczyniła się do zmiany procedur, ale także sprzętu. W lipcu 2003 r. przez połączenie Zarządu Bojowego oraz Zarządu Wsparcia Bojowego Centralnego Biura Śledczego KGP powołano BOA KGP. Notabene policjanci z Wydziału Antyterrorystycznego KSP przeszli do CBŚ ledwie w lutym 2003 r. BOA nie przetrwało wtedy nawet roku. W kwietniu 2004 r. zostało zlikwidowane i zastąpione przez Zarząd Operacji Antyterrorytycznych Głównego Sztabu Policji KGP. Reaktywacji, jako centralna jednostka AT w randze niezależnego biura, doczekało się w 2008 r.

Jak przyznają funkcjonariusze, w policji wiele zmieniło się po akcji w 2003 roku, jednak przestępcy zawsze chcą być o jeden krok przed służbami. To, co je zaskoczyło w Magdalence, przyciągnęło wysłanników ze służb z innych krajów, którzy chcieli nauczyć się na doświadczeniach polskich jednostek. – Być może czyjeś życie zagranicą zostało uratowane, bo przećwiczono taki wariant, jaki wystąpił wtedy w Magdalence – podkreśla mł. insp. w st. spocz. Andrzej „Pułko” Kuczyński.

Cały wywiad z funkcjonariuszami, którzy brali udział w akcji, dostępny jest TUTAJ.

Czytaj także:

 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama
Reklama