Reklama

Bandyci w Jazgarzewie i Tarczynie

Zajrzyjmy do pierwszego dziesięciolecia XX w., trudnego dla Polski będącej pod panowaniem Rosji, dla której rusyfikacja naszej ojczyzny była naczelnym zadaniem.
Bandyci w Jazgarzewie i Tarczynie
Budynek gminy w Jazgarzewie fot: zbiory autorki

Wzmożona kontrola mieszkańców zaboru, oddziały carskiej policji z uwagą inwigilujące środowiska szkół i uczelni, zsyłki na Syberię, wyroki śmierci to była codzienność w tych niespokojnych czasach. Rozpatrując szereg wydarzeń w tym kontekście, aż trudno uwierzyć, że mogły się zdarzać sytuacje, które za chwilę opiszę. Zdarzyły się w powiecie grójeckim, którego obszar w dużej części dziś należy do powiatu piaseczyńskiego. Bo trzeba pamiętać, że ówczesny powiat grójecki sięgał aż do piaseczyńskiego „Wiaduktu”. Dwa zdarzenia, które opisywała prasa, miały miejsce w Jazgarzewie i Tarczynie.

Zajazd poczty konnej w Tarczynie stan z 1958 r. fot: „Spotkania z zabytkami” zdjęcie Chrzanowski

Napad zbrojny w Tarczynie

Pierwsze zdarzenie to napad zbrojny w Tarczynie, który opisuje Kurjer Warszawski w 1906 r.: „W poniedziałek o godzinie wpół do szóstej rano do osady Tarczyn w pow. grójeckim, trzema bryczkami od strony Warszawy przyjechało siedmiu młodych ludzi, przyzwoicie ubranych. 

Na rynku tarczyńskim było ludno i gwarno, w poniedziałki bowiem odbywają się targi tygodniowe. Młodzież, wysiadłszy z bryczek, które natychmiast odjechały w kierunku do Warszawy, poszła na rynek”. Jeden z młodzieńców podszedł do strażnika i przyłożył mu pistolet do głowy i strzelił, położył trupem na miejscu. Ten strażnik przybył na targ z gminy Konie i najwidoczniej był wsparciem dla pozostałych strażników z Tarczyna. Strażnik z Tarczyna został zastrzelony przez drugiego z bandytów. Jak dalej pisze Kurjer Warszawski: „Następnie przybysze, trzymając rewolwery w ręku, po oddaniu strzału w powietrze, udali się do sklepu monopolowego, gdzie podarli książki rachunkowe i zabrali gotówkę na około 600 rubli, nie wyrządzając krzywdy sprzedawczyni. Ludność ze strachu uciekała na wszystkie strony; zaczęto zamykać sklepy i okiennice mieszkań. Przybysze opuścili Tarczyn, kierując się na Mszczonów. Na drodze za Tarczynem, zatrzymali wóz, naładowany workami z owsem. Woźnicę zrzucili z wozu, owies zaś wyrzucili po drodze i pojechali dalej. W kilka godzin później wóz i konie dostawił do Tarczyna wieśniak, który otrzymał od owych ludzi rubla”. Dopiero nazajutrz, co jest bardzo zdumiewające, zorganizowano pogoń konną za bandytami. Zorganizował ją naczelnik ziemski. Pogoń ta mimo starań biorących w niej udział okazała się bezskuteczna, co wcale nie dziwi, bo bandyci mieli dość dużo czasu, aby rozpłynąć się w powietrzu. A czas w takim wydarzeniu odgrywa dużą rolę i szanse na schwytanie morderców strażników maleją z każdą godziną.

Kościół w Jazgarzewie widok sprzed 1914 r. fot: zbiory ms

Bandyci z Jazgarzewa

Historia z roku 1902, jaka wydarzyła się w Jazgarzewie, niewielkiej wówczas wsi pod Piasecznem, nieco wyjaśnia opieszałość w pogoni za bandytami z Tarczyna. Chodzi tu o odwagę, jaką prezentowali strażnicy. Jazgarzew był wówczas gminą w powiecie grójeckim i przypomnę, że Piaseczno było pozbawione praw miejskich po powstaniu styczniowym. W Jazgarzewie znalazła sobie kwaterę banda rzezimieszków. Gazeta Polska tak opisuję sytuację we wsi Jazgarzew: „Była to zorganizowana banda złodziejska, zostająca pod przewodnictwem znanej w okolicy rodziny Drągowskich, a właściwie zięcia starego Drągowskiego, znanego pod imieniem „Bolka”. Banda ta była postrachem okolicy, a operacje swe głównie prowadziła na szosie radomskiej pomiędzy Warszawą a Tarczynem. Oprócz kradzieży złodzieje ci prowadzili jeszcze proceder wyzysku”. Proceder ten był stosowany wobec bogatych gospodarzy, którzy posiadali konie hodowlane i kilka folwarków. I tak wyznaczeni przez bandytów gospodarze musieli dawać im daniny, opłacać haracz w zamian za zapewnienie „opieki” nad ich gospodarstwami. Zapewniano gospodarzy, że nie będzie rabunku w miejscach opłacanych. Cała okolica żyła w strachu i nie było, wydawałoby się szansy na poprawę tej koszmarnej sytuacji. Doniesienia na policję nie dawały rezultatu. Bano się też donosić, bo za denuncjację groziło pobicie, ograbienie gospodarstwa itd. W końcu nie było wyjścia i mieszkańcy musieli znosić to cierpliwie, bojąc się zemsty. Banda grasowała po okolicy długo i bezkarnie. Doszło do tego, że nawet ci, co płacili, często mieli odwiedziny złodziei, którzy chętnie wyjmowali im pieniądze ze skrzyni. Aż pewnego razu został do Jazgarzewa oddelegowany strażnik posiadający dużą odwagę. Jak informowały gazety: „W ubraniu cywilnem ażeby nie wzbudzić podejrzeń, strażnik ów udał się do miejsca zamieszkania głównego herszta „Bolka” i tam go ujął”. Na śledztwie pierwiastkowym Bolek przyznał się do wszystkich znaczniejszych kradzieży i wydał główniejszych wspólników, których następnie zaaresztowano i odesłano do więzienia śledczego w Grójcu. Dodać tu jeszcze należy, że nawet po zaaresztowaniu Bolka i wspólników mieszkańcy bali się świadczyć przeciwko złodziejom. Spodziewano się nawet, że kara dla bandy „Bolka” będzie niewielka, odsiedzą kilka miesięcy, wrócą i dalej będą uprawiać swój złodziejski zawód. Przeczytałam w gazecie z tego czasu, coś, co mnie zdumiało cytuję:” Koloniści niemieccy, złodziei złapanych przy kradzieży, podobno topią lub z braku wody wieszają! Tym sposobem zabezpieczają się od możliwych strat”. Takie opowieści krążyły wśród ludu wiejskiego. Myślę, że jeśli bandyci niechętnie napadali na gospodarstwa kolonistów, to dlatego, że ci skuteczniej umieli się bronić, mieszkali zwartą masą i dobrze zabezpieczali domy przed wejściem niepożądanych gości.

Wieś Jazgarzew skutecznie została obroniona przed bandą złodziei i wyłudzaczy haraczy przez jednego sprawnego i odważnego strażnika. Bandyta „Bolek” szybko przyznał się do swoich niecnych czynów. Jakimi metodami został zmuszony do przyznania się i wydania wspólników wolę nie wiedzieć.

Fragment notatki prasowej z 1902 z Gazety Polskiej fot: zbiory autorki
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Piaseczyński. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama