Opowieści z Nadarzyńskiej
Opowieści o maglu pani Kaczmarskiej, pachnącym czystością, proszkami i mydłami do prania, gdzie można było dowiedzieć się o najnowszych wydarzeniach z życia miasta i świata. Pogodnej pani Kaczmarskiej, która dożyła sędziwego wieku, mieszkanki kamienicy pod nr 4, gdzie też w piwnicy stał jej magiel.
Pani Wiesława napisała do mnie, że na Nadarzyńskiej mieszkała kiedyś pani Dąbrowska, bajarka, która umiała opowiadać interesujące historie o piaseczyńskich rodzinach. Pan Jerzy Dusza ciekawie opowiadał o rodzinach żydowskich, właścicielach domów i handlarzach, o małych sklepikach co w nich było „mydło, powidło i inne delykatesy”. Tak, tak „delykatesy” bo delikatesy to już nie po warszawsku. Pani Dąbrowska robiła znicze i sprzedawała je potem przed cmentarzem na ul. Kościuszki i dlatego w jej mieszkaniu pachniało stearyną przed 1 listopada. Umiała też robić piękne ozdoby choinkowe: łańcuchy, gwiazdy i pawie oczka. Przez cały rok dzieciaki zbierały srebrne opakowania po czekoladach, żeby potem zrobić gwiazdy na czubek choinki. Przy tej pracy pani Dąbrowska uczyła dzieci piosenek i wierszy. Czy ktoś jeszcze pamięta babunie, co robiły z bukszpanu, jałowca i ziół, dodając do nich sztuczne kwiaty z krepiny lub cieńszej bibułki, przepiękne cudeńka – palemki sprzedawane przed kościołem w Niedzielę Palmową?
Dziś już nie ma ani tych domów, ani tych ludzi, ani tych opowieści. Zniknęły kamienice, rotundka przy kolejce, tory kolejki, zniknęły bajarki i sąsiedzi. W marcu 2024, czyli kilka dni temu zniknął dom, który wprawdzie nie należał do ul. Nadarzyńskiej, ale zaraz wyjaśnię, dlaczego o nim piszę.
Domy jak drogowskazy
Dla mieszkańców od dziesięcioleci mieszkających w części starego miasta Piaseczna niektóre domy są jak drogowskazy. Niby wtapiają się w krajobraz, ale bez nich trudno trafić do miejsc dawno nieodwiedzanych. Tak też było z domem przy ul. Wojska Polskiego, który należało rozebrać, gdyż po pracach budowlach na sąsiedniej działce, gdzie ciężki sprzęt kopał głębokie fundamenty, nagle się okazało, że wspominany budynek rozwarstwił się i ujawnił tym, że raczej nie była to solidna budowla, choć ciekawa w swojej prostej formie. Rozebrany został kilka dni temu i przestał zagrażać zawaleniem. Pomimo że stał kiedyś przy ul. Hanki Sawickiej, która dziś nazywa się Wojska Polskiego, to od wieków kojarzył mi się z wylotem ul. Nadarzyńskiej. Ulica Nadarzyńska przecina ul. Wojska Polskiego, od kilkunastu lat stworzył się tu bardzo ruchliwy węzeł komunikacyjny i dlatego to skrzyżowanie zamieniono w rondo. Dawnymi laty podróżny idący od przystanku przy ul. Kościuszki, tym obok kawiarni Maskotka (dziś by stałą obok sądu) wchodził w ulicę Nadarzyńską, mijał piętrowe domy po swojej prawej stronie, dochodził do ul. Czajewicza i po lewej stronie dochodził do Starej Olejarni, charakterystycznego budynku z czerwonej cegły, niezwykle ciekawego architektonicznie i przyciągającego swoją sylwetką uwagę piechura. W tym miejscu znajdowaliśmy się już przy terenie należącym do kolejki grójeckiej. Jeszcze tylko minąć rotundkę, dawną strażnicę dla strażnika kolejowego i jesteśmy przy torach kolejki, które ułożone na niewielkim wzgórzu/ nasypie biegły do Warszawy. Zanim doszliśmy do tego miejsca, już w perspektywie ukazywał się dom, który jest dziś jakby bohaterem moich wspomnień. Widać go było z różnych części miasta, odnajduję go na wielu zdjęciach z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych i jak już wspomniałam, jest jak drogowskaz wyjaśniający, w którym miejscu jest robione zdjęcie. No i to właśnie w marcu 2024 r. przeszło do historii. Według mojego rozmówcy pana Marka do domu przy ul. Wojska Polskiego na chwilę byli lokowani mieszkańcy kamienicy z ul. Nadarzyńskiej 6, gdy podjęto decyzję rozbiórki kilku domów z tej ulicy. To było wtedy, gdy obok domu drogowskazu, jak go nazwałam, był pusty plac z tabliczkami na ogrodzeniu „Teren inwestycyjny” czekający na inwestora.
Odnotowuję więc do księgi pamiątkowej ul. Nadarzyńskiej jeszcze jedno wydarzenie.
Napisz komentarz
Komentarze