Kilka dekad wstecz, domki były osadzane na pustkowiu. Z chwilą ich zasiedlania, każdy właściciel domku zagospodarowywał według własnego projektu niewielki ogródek. Również ulica Stefana Żeglińskiego była obsadzana drzewami, a dziś osiedle jest pięknie, zielone i zadbane. Historia budowy domków zwanych amerykańskimi sięga czasów rozpoczęcia budowy Zakładu Kineskopów Kolorowych UNITRA Polkolor, czyli czasów końca lat 70. XX w.
W roku 1981, gdy zaczęły wychodzić gazetki wydawane przez NSZZ „Solidarność” Regionu Mazowsze, zachłyśnięto się pozorną wolnością, a dziennikarze w swoich felietonach kochali ujawniać bzdurne decyzje z czasów PRL. Takim tytułem zakładowej prasy była gazeta „Nasze Sprawy”, skąd zaczerpnę informacje na temat „domków amerykańskich”. Tytuł felietonu to „Domek dla „Amerykanina””. Cudzysłów przy wyrazie "Amerykanina" jest celowo użyty, co za chwilę wyjaśnię.
Cytuję z Naszych Spraw: „Nie wszystkim zapewne wiadomo, jak wyglądają początki wielkich inwestycji w PRL. Na wstępie jest pomysł. Na przykład taki, by zalać 600 tysiącami sztuk kolorowych telewizorów (taką liczbą wyrażono docelowo wysokość produkcji). Wszystkie inwestycje, których budowa będzie dotyczyć, są głośno chwalone. Aprobata jest tak powszechna, że w ogólnym zachwycie całkowicie jest pominięta sprawa rozpoznania rynku i dostosowania produkcji do jego potrzeb. Rzecz polega na tym, że przy okazji będzie można załatwić moc własnych, partykularnych interesów”. I tak na inwestycję spada deszcz pieniędzy, bo budowa Polkoloru jest dla władzy socjalistycznego państwa priorytetowa. Co wcale nie dziwi, bo w zamyśle jest zatrudnienie w zakładzie kilka tysięcy osób załogi przy produkcji kineskopów do nowoczesnych telewizorów. A jak już będziemy mieli do rozgospodarowania deszcz pieniędzy, to warto też włączyć w budowę zakładu osiedle luksusowych willi. Mimo że zaplanowana jest też budowa hotelu robotniczego. I pomysł ten przyjmuje formę prawną. W Dzienniku Uchwały Rady Ministrów nr 152 z roku 1976 zostaje uruchomiony program tworzenia zakładów telewizji kolorowej. Z programem ministrów nikt nie będzie dyskutować. Ważne jest, że w program włączono też budowę osiedla dla Amerykanów. Bo Amerykanie jak przyjadą do Piaseczna z całymi rodzinami, to muszą mieszkać w warunkach luksusowych, a nie tam gdzieś po hotelach. I jak piszą w „Naszych Sprawach”, krytykują inwestycje tylko ci, co nie dostali się pod złoty prysznic pieniędzy, to kto by się tam nimi przejmował.
Przyklepano budowę 100 (!) domków jednorodzinnych. Pomysł budowy mieszkania/domu dla specjalistów amerykańskich, którzy mieli zjechać do Piaseczna, aby wdrożyć licencję, nie był do końca zły. Wiedziano, że taki fachowiec przyjedzie na kilka lat i zapewne nie będzie chciał się ruszyć bez rodziny z własnego kraju, będzie chciał mieszkać w luksusowych warunkach. Jednak ilość domków dla tych rodzin przerosła całkowicie rozsądek. Co więcej: nie było informacji, że Amerykanie stawiają sprawę tak, że chcą takich, a nie innych warunków mieszkaniowych. Sami Polacy wymyślili scenariusz budowy. Była też grupa ludzi, która jednak sugerowała, że taniej będzie wynająć hotel Forum czy Solec, ale przeważyła argumentacja, że Amerykanie będą mieli z piaseczyńskiego osiedla bliżej do pracy. Były też głosy, aby zmniejszyć ilość budynków ze stu do pięćdziesięciu, ale jakoś nikt nie słuchał głosu rozsądku. Ciekawe jest też to, że nikt nie pytał zarządu UNITRY co zrobi z tymi 100 domkami. Z tego, co czytam w czasopismach z tamtego czasu, nie było planów co będzie, gdy Amerykanie wyjadą z Polski. No ale tu muszę dodać, że wszyscy domyślali się, co było w głowach decydentów w sprawie przeznaczenia willi po kilku latach. Kto żył w tych czasach, wie, o czym tu piszę.
W „Naszych Sprawach” czytamy, że: „Koszt uruchomienia programu telewizji kolorowej wynosić miał do 1980 r. – 16 mld złotych. Przewidywano, że na osiedle łącznie z pełnym wyposażeniem domów pójdzie 400 mln złotych. Łatwo obliczyć, że osiedle miało kosztować 2,5% całej inwestycji. I tak koszt nabycia np. telewizora Jowisz będzie wyższy o 2,5%, bo kupujący będą musieli spłacać koszt budowy willowego osiedla”.
No dobrze, ale w czasach, gdy trudno było o mieszkanie, może dobrze, że pomyślano o tym, aby potem oddać pracownikom Polkoloru „domki amerykańskie”. I tu przytacza się następująca kalkulację: koszt budowy normatywnego mieszkania M2 w bloku wynosił 700 tys. Można by było wybudować 551 mieszkań o pow. 100 m kw., a ograniczając do 60 m kw. nawet około 1000 mieszkań, co na lata rozwiązałoby sytuację mieszkaniową w Piasecznie. Według danych spółdzielni „Jedność” w roku 1979 oddano do użytku dwa budynki, w 1980 żadnego, a 5 w stanie surowym czekało na wykończenie.
Osiedle „domków amerykańskich” tymczasem rosło, w mieście zachłysnęliśmy się tą budową, był taki powiew luksusu z zachodu. Każdy z mieszkańców miasta chodził na spacer w kierunku osiedla, aby nacieszyć oczy inwestycją. Życie napisało scenariusz. Stolbud, który na licencji szwedzkiej budował domki, niestety nie wykonał dobrze swojej pracy. Ściany domów były krzywe, a okna źle obsadzane itd. Nie dotrzymano terminu oddania inwestycji. Gdy zza oceanu przyjechali fachowcy, usadowiono ich w hotelu. Co gorsze: znalazło się tylko kilku chętnych do zamieszkania w willach. Niestety też nie wybudowano 100 domów. Po kilku latach rozdano drewniane domki pracownikom Polkoloru. Trzeba je co jakiś czas konserwować, szczególnie elewację, a o środek również zadbać. Sprawa przydziałów do dziś budzi emocje, nikt z ówczesnych pracowników nie chce o tym mówić. Znam kilka rodzin mieszkających w „domkach amerykańskich” i wcale im nie zazdroszczę, moja firma wykonywała dla nich pracę, to wiem, o czym piszę.
Tymczasem spaceruję po osiedlu i podziwiam kwitnące drzewka ogłaszające wiosnę, na balkonach niektórych domków krzątają się mieszkańcy – piękny niedzielny poranek.
Napisz komentarz
Komentarze