Reklama

Młodzież z ulicy Górskiej, czyli rzecz o Powstaniu Warszawskim cz. 2

Młodzież z ulicy Górskiej, czyli rzecz o Powstaniu Warszawskim cz. 2

Autor: W czasie odjazdu do Lille w 1946 r. Na ciężarówce drugi od prawej Janek Mochorow Fot: zbiory ms

Ciąg dalszy losów dwóch rodzin mieszkających w czasie wojny przy ul. Górskiej 30 i 25a w Warszawie. Druga część mojej opowieści zaczyna się w połowie sierpnia 1944 roku.

Janek Mochorow ps. „Baca” i Januszek Szeliga ps. „Gazda”

Przyjaciele walczą w obronie Politechniki Warszawskiej, cały czas na pierwszej linii frontu. Janek wspominał po latach, jak pewnego razu stał w bramie i trafiła w nich „szafa”; podmuch odrzucił go na kilkanaście metrów, przez długi czas nic nie słyszał i nie miał świadomości gdzie jest. „Szafą” lub „krową” nazywali pociski z wyrzutni rakietowych. Dużo ludzi wtedy zginęło, ale „Baca” i „Gazda” nie odnieśli ran, nawet małego draśnięcia. Zły los dopadł Januszka na barykadzie; został ciężko ranny 18 września przy ul. Noakowskiego. Zmarł 3 października w szpitalu przy ul. Lwowskiej 12 (teren wydziału Architektury PW). To był dla Janka szok. Kolejnym szokiem była kapitulacja.

Poszedł do niewoli. Najpierw byli w Ożarowie, do którego doszli piechotą. Tam władowali ich po pięćdziesięciu do wagonów bydlęcych. Jechali przez kilka dni do obozu Stalag X B Sandbostel koło Bremy. Potem został przeniesiony do Austrii, do obozu Stalag XVIII C Markt Pongau. Najgorszą rzeczą w obozie był głód; dostawali wasserzupkę i kawałek chleba dziennie, do tego trochę margaryny i marmolady. Na godzinę przed „obiadem” już ustawiała się kolejka po zupę. Napisał list do Pabianic, tak się umówili w domu co do punktu kontaktowego, gdyby się pogubili. Zaczęły przychodzić paczki z cebulą i słoniną. Te dwa wiktuały były bezcenne dla 17-latka, u którego zaczął się szkorbut. W końcu trafił na „komenderówkę” przy granicy szwajcarskiej. Tam pracował przy budowie tunelu, uznawanej za najcięższą pracę. Tunel był przebity i trzeba było go poszerzyć. To była praca świdrami pneumatycznymi, którymi wierciło się dziury. Włoch wysadzał dynamitem ścianę i trzeba było wozić okruchy skalne taczkami w wyznaczone miejsce. Po wyzwoleniu obozu Janek znalazł się w porcie Calais we Francji. Postanowił tu zamieszkać, zakochał się.

Danka, siostra Janka, sanitariuszka ze szpitala przy ul. Chełmskiej.

 

Calais we Francji, 1946 r. Przegląd mundurowy. Drugi od prawej Janek Mochorow Fot: zbiory ms



Gotowały bandaże w mydlinach w dużych garach, bo nie było sterylnych środków opatrunkowych, zbierały rannych z okolic. Tak wspomina walki w obszarze ulic Górskiej i Chełmskiej Jerzy Rebryk „Gryf”: „Byłem przy dowództwie odcinka Chełmskiej. Próbowaliśmy walczyć. Na Górskiej walka wyglądała w ten sposób, że przy wylocie ulicy było nasze stanowisko szczytowe... Niemcy zaczęli atakować i szedł czołg na ulicę Górską. Akurat byłem na dole, koledzy byli na piętrze, mieli otwór wybity w ścianie. W międzyczasie był nalot, zbombardowali szpital na Chełmskiej, sporo ludzi wymordowali w ten sposób… To było przed 14 września...To w przeddzień wycofywania się z Chełmskiej… Bo wzdłuż osi Chełmskiej odbywało się wszystko”. Wspomnienia Stanisława Wilczyńskiego i Wandy Siateckiej: „Niemcy zaczęli wyszukiwać Czerwony Krzyż i właśnie urządzali sobie polowania... Wtedy został zbombardowany szpital na Chełmskiej. Na parterze byli nasi ranni chłopcy. Na górze byli paralitycy, starsi ludzie, ewakuowani chyba ze szpitala Przemienienia Pańskiego. Przed tym jeszcze mieliśmy w tym szpitalu rannego Niemca. Strasznie wrzeszczał, cały szpital rozbrzmiewał tylko: »Ewa! Ewa!«. Postanowili go oddać, przyszły niemieckie sanitariuszki, zabrały go i następnego dnia szpital został zbombardowany. To był straszny dzień, bo samoloty mijały się, jeden za drugim, przelatywały bardzo nisko, tak że piętro, w którym byli nasi chłopcy, zostało zmiecione. Na parterze ranni zostali przygnieceni gruzami i palącym się ogniem. Z kolei z góry po rurach zwożono lżej chorych”.

Danka przeżyła bombardowanie, opatrywała rannych. Jakieś maleńkie dziecko płakało; wzięła je w ramiona, ktoś kazał dziecko zostawić cywilom, a jej zabrać się za opatrywanie rannych. Do końca życia będzie ją męczyć wspomnienie tego maleństwa. W leju po bombie zasypało kilka osób. Odkopano ks. Zygmunta Strzałkowskiego, kapelana sióstr Marianek. Żył, był ranny. Do opieki nad nim przydzielono Danusię. Wyszła z Warszawy do Konstancina z rannymi, umieszczono ich w willi "Sans souci". Z księdzem Zygmuntem Strzałkowskim będzie utrzymywać serdeczny kontakt do końca życia kapłana.

Anna i Stefan, rodzice Danki i Janka

Wyszli z sąsiadami z sąsiednich kamienic i dołączyli do kolumny idącej w stronę Pruszkowa. Na podwórku domu zakopali porcelanowy serwis i kilka cennych drobiazgów. Potem się okazało, że po wojnie szabrownicy byli szybsi w odkopywaniu. Rozdzielono ich, mężczyzn wywieziono pociągiem w nieznanym kierunku. Stefan zaginął bez wieści. Anna, mimo długoletnich poszukiwań, nie odnalazła męża, nie dostała o nim wiarygodnych informacji. Ktoś kiedyś przyniósł wiadomość, że Stefan zmarł w czasie transportu. Załamana 44-letnia Anna, prowadzona w kolumnie kobiet przeznaczonych do Oświęcimia, jak się później okazało, wyszła z kolumny i zaczęła iść polem w innym kierunku. Była pewna śmierci i tego, że cała jej rodzina zginęła. Była w niej rozpacz, ale też i obojętność na to, co się z nią stanie. Gdzieś ktoś ją przenocował, ktoś dał jedzenie. Skierowano ją do Skolimowa i tu przydzielono jej maleńkie mieszkanie przy ul. Prusa 15, w dawnym pensjonacie pań Szczerskich. Obszerna willa w bajecznym ogrodzie/lesie była zasiedlona rodzinami z Warszawy. Zły los na chwilę przymrużył oczy. Z Pabianic przyszły wiadomości, że Janek jest w obozie. Anna, idąc ulicą w Skolimowie, zobaczyła maszerującą naprzeciwko młodą dziewczynę – to była Danka.

Janek

W 1947 roku postanowił wrócić do Polski. Zmusiły go wieści o śmierci ojca, który przed wojną utrzymywał całą rodzinę. Anna przed wojną nie pracowała, zajmowała się dziećmi. Statkiem do Polski przypłynęła duża grupa młodych powstańców. Trzymano statek na redzie przez kilka dni, nie chciano wpuścić do portu. Potem było dręczenie Janka, ciągle aresztowania, przesłuchania. Aż do 1956 roku. W kolejce wilanowskiej Janek poznał Krystynę, córkę kolejarza. Pobrali się, zamieszkali przy ul. Bema w Piasecznie. Janek zgodnie z wyuczonym zawodem pracował w księgarni. Odnalazł Wieśka Szeligę. Wiesiek miał trudności w dostaniu pracy, kupił sobie rykszę towarową i zajmował się transportem rzeczy. Janek po śmierci żony w 1971 roku popełnił samobójstwo, miał wówczas 41 lat. Martwego syna w domu przy ul. Bema w Piaseczna znalazła Anna.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama
Reklama
Poszukujemy pracowniców do zakładu w Karczewie w ramach Spółki SuperDrob Poszukujemy pracowniców do zakładu w Karczewie w ramach Spółki SuperDrob LipCo Foods to Polska Multifoodowa Grupa Korporacyjna, w ramach której funkcjonuje 17 segmentów z branży spożywczej. Istniejemy 31 lat na rynku. Zatrudniamy obecnie około 4100 Pracowników.Aktualnie do naszego Zakładu w Karczewie w ramach Spółki SuperDrob poszukujemy: FINANSE: MŁODSZY SPECJALISTA DS. KSIĘGOWOŚCI KOORDYNATOR DS. KSIĘGOWOŚCI DZIAŁ UTRZYMANIA RUCHU:ELEKTRYKŚLUSARZ/SPAWACZHYDRAULIK PRODUKCJA:MISTRZ PRODUKCJI BRYGADZISTATECHNOLOG MAGAZYNIER OPERATOR MASZYN MENADŻER SERWISU SPRZĄTAJĄCEGO Na te oraz wiele innych naszych ofert pracy możesz aplikować kontaktując się z Działem HR. ZAPEWNIAMY: Pracę w stabilnej firmie z tradycjami oraz zatrudnienie w oparciu o umowę o pracę Prywatną opiekę medyczną Możliwość wykupienia dodatkowego ubezpieczenia na życie na preferencyjnych warunkach Program rekomendacji pracowników - możliwość uzyskania dodatkowego bonusa finansowego za polecenie osób do pracy Dostęp do Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych Atrakcyjny system wynagradzania (podstawa + premia) wraz z pakietem benefitówDofinansowanie do wypoczynku Nagrody jubileuszowe za przepracowany staż pracyBezpłatną platformę do nauki języków obcych – Etutor Zatrudniamy osoby z niepełnosprawnością. Osoby zainteresowane prosimy o przesłanie CV na adres: [email protected] lub o kontakt telefoniczny: +48 883 310 943 
Poszukujemy TECHNIKA / KONSERWATORA Poszukujemy TECHNIKA / KONSERWATORA Firma SENSON zatrudni osobę na stanowisko:TECHNIK / KONSERWATOR Twój zakres obowiązków:·   Wykonywanie przeglądów eksploatacyjnych,·   Bieżąca obsługa obiektu, utrzymanie w stanie gotowości eksploatacyjnej systemów i urządzeń technicznych na terenie obiektu,·   Usuwanie awarii urządzeń na terenie firmy Klienta,·   Dbanie o wysoką jakość świadczonych usług,·   Współpraca z zespołem administracji,·   Dbanie o estetykę budynku i otoczenia,·   Wykonywanie drobnych prac montażowych, naprawczych,·   Monitorowanie pracy powierzonych urządzeń i instalacji, usuwanie awarii.Nasze wymagania:·   Doświadczenie zawodowe w zakresie prac konserwacyjnych, bieżących napraw i monitoring stanu technicznego elementów budynków, instalacji wewnętrznych urządzeń oraz infrastruktury zewnętrznej poprzez wykonywanie bieżącej kontroli oraz usuwania stwierdzonych lub zgłoszonych nieprawidłowości funkcjonalnych i technicznych,·   Doświadczenie w konserwacji instalacji elektrycznych / gazowych, grzewczych / wentylacyjno-klimatyzacyjnych,·   Doświadczenie w pracach budowlano-wykończeniowych,·   Znajomość budowy i obsługi instalacji przeciwpożarowych (Polon Alfa, Bosh),·   Brak przeciwwskazań do pracy na wysokości powyżej 3 m,·   Umiejętność czytania dokumentacji technicznej,·   Gotowość do pracy po godz. 16 oraz weekendy (sporadycznie),·   Umiejętność pracy w zespole, sumienność i wysoka kultura osobista,·   Uprawnienia SEP min do 1kV.  KONTAKT TEL. 507 060 800 
Reklama