Prawo i Sprawiedliwość wróciło do pomysłu podziału województwa mazowieckiego. Gdyby udało się go zrealizować, powiaty ościenne zostałyby włączone do nowego województwa – warszawskiego.
Idea nie jest nowa. W szeregach partii rządzącej mówiło się o reformie administracyjnej już w poprzedniej kadencji. Teraz sprawa ma nabrać tempa, a ma to związek z nowym budżetem unijnym. – Musimy to przeprowadzić jeszcze w tym roku, bo idzie nowy budżet unijny, w ramach którego musimy zgłosić nie 16, ale 17 województw i ich regionalne programy operacyjne na lata 2021-2027 – powiedział w rozmowie z redakcją "Dziennik Gazeta Prawna" jeden z prominentnych działaczy PiS. Zgodnie z założeniami pomysłu, Warszawa i tzw. obwarzanek miałyby zostać wydzielone z województwa mazowieckiego i włączone do nowej jednostki administracyjnej: województwa warszawskiego. Partia rządząca argumentuje, że zmiana zapewni bardziej sprawiedliwy podział środków unijnych. Obecny stan – zdaniem zwolenników reformy – powoduje, że bogata stolica sztucznie zawyża dochody województwa. Przez to Mazowsze dostaje mniej środków, co szkodzi mniejszym ośrodkom położonym na terenie województwa. Przeciwnicy pomysłu wskazują jednak, że Warszawa już jest ujmowana w unijnych statystykach jako odrębna jednostka. Zwracają również uwagę na szereg trudności, jakie spowoduje podział.
Samorządowcy mówią nie
W czwartek w stołecznym ratuszu odbyła się konferencja prasowa z udziałem przedstawicieli władz Warszawy, województwa oraz gmin Izabelin, Wołomin i Podkowa Leśna.
– Dzięki temu, że w metropolii warszawskiej jest produkowane 80 proc. PKB województwa, pozwala to samorządowi dystrybuować środki z podatku CIT do regionów peryferyjnych. Główną konsekwencją podziału byłoby zbudowanie dwóch ułomnych województw. Jednego, które będzie województwem pozbawionym własnej masy dochodowej, czyli pozbawionym możliwości utrzymania swoich dróg, swoich szpitali i infrastruktury, którą ma, a centralne województwo będzie dodatkowo obciążone opłatami z janosikowego – mówił podczas konferencji wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski.
Do pomysłu z dystansem odnosi się również burmistrz Piaseczna i wiceprezes stowarzyszenia Metropolia Warszawa, zrzeszającego samorządy gmin ościennych. – Nie opublikowano projektu ustawy, więc trudno się szczegółowo odnieść do pomysłu. Tym niemniej projekt szykowany na szybko, w atmosferze tajemnicy naturalnie budzi wątpliwości. Szczególnie po doświadczeniach z tzw. "ustawą Sasina" [chodzi o rozporządzenie ws. przekazania Poczcie Polskiej spisów wyborców – przyp. red.]. Nie znając analiz, które były merytoryczną podstawą tego projektu, można mieć obawy, że celem projektu są pobudki polityczne, osłabienie silnego województwa mazowieckiego z Warszawą, czyli osłabienie samorządu. Przy okazji dwóch marszałków i – jak należy domniemywać – dwóch wojewodów i ich urzędy to raczej zdecydowane zwiększenie biurokracji i kosztów jej utrzymania – mówi nam Daniel Putkiewicz.
Marszałek województwa Adam Struzik już zapowiedział protest. – PiS kieruje się wyłącznie względami politycznymi – sugeruje Struzik. W podobnym tonie wypowiadają się politycy opozycji, według których reforma ma być "karą" dla warszawskich wyborców.
– Pomysł wydzielenia Warszawy z Mazowsza to atak PiS na samorządy i sposób na przejęcie sejmiku mazowieckiego, którego Kaczyński nie potrafi wygrać w demokratycznych wyborach. To także kara dla mieszkańców Warszawy za głosowanie na kandydata opozycji w ostatnich wyborach – napisała na Twitterze była premier Ewa Kopacz.
Nowe stanowiska, nowe wybory
Co pomysł formacji rządzącej oznacza dla mieszkańców? W najkrótszej perspektywie to kolejne wybory, które – jeśli ustawa zostanie przegłosowana – odbyłyby się jesienią. Powstaną dwa nowe sejmiki, do których wybralibyśmy po 36 radnych (obecnie sejmik mazowiecki liczy 51 radnych). Wynika to z ustawy o samorządzie z 5 czerwca 1998 r. Zgodnie z jej zapisami, "w skład sejmiku województwa wchodzą radni wybrani w wyborach bezpośrednich w liczbie 30 w województwach liczących do 2 mln mieszkańców oraz po trzech radnych na każde kolejne rozpoczęte 500 tys. mieszkańców". Reforma administracyjna podzieliłaby populację niemal równo na pół: województwo warszawskie liczyłoby 2,6 mln mieszkańców, zaś mazowieckie nieco ponad 2,5 mln. Michał Olszewski wskazuje obciążenia finansowe, jakimi obarczone będą nowe byty administracyjne. Z jednej strony Warszawa będzie musiała płacić wysokie janosikowe. Z drugiej zaś Mazowsze będzie zmuszone utrzymywać infrastrukturę (przede wszystkim drogową), mając bardzo niskie wpływy z CIT – obecnie generuje ok. 20% całości dochodu województwa. Olszewski zauważa również, że reforma będzie się wiązać z rozrostem administracji. – Rozdział województwa oznacza zdublowanie instytucji i urzędów, które dziś są w stanie obsługiwać cały region. Ale być może o to chodzi: o stanowiska i urzędy, a nie o dobro mieszkańców – podsumowuje Olszewski w rozmowie z DGP.
Czy faktycznie dojdzie do podziału województwa? W szeregach partii rządzącej widać pośpiech. Projekt zmian ma być gotowy jeszcze w lipcu. W sierpniu miałby trafić do Senatu i wrócić do Sejmu pod obrady na początku września. Jeśli proces legislacyjny przebiegnie po myśli PiS, nowy podział administracyjny byłby więc kwestią kilku tygodni. A w listopadzie znów pójdziemy do urn.
Napisz komentarz
Komentarze