Dyrektorzy szkół stają na głowie, by ograniczyć kontakty między uczniami. Tymczasem w autobusach i pociągach młodzież styka się z dziesiątkami obcych ludzi, bo nie ma innego wyjścia.
Dostosowane plany lekcji, osobne wejścia do szkół, ograniczona do minimum rotacja między salami, eliminacja gier zespołowych na lekcjach WF. Wszystkim tym działaniom przyświeca jeden cel – ograniczenie kontaktów między różnymi osobami, czyli minimalizowanie ryzyka rozsiania wirusa, jeśli w szkole pojawi się ktoś zakażony.
Oczywiście na liście wytycznych ministerialnych dotyczących powrotu do edukacji stacjonarnej jest również to dotyczące rekomendowanego transportu do i ze szkoły – pieszo, rowerem lub transportem własnym. Nie wszyscy jednak mają taką możliwość. A w przypadku uczniów szkół średnich czy wyższych (jeśli te zdecydują się na edukację stacjonarną), odległość od szkoły może wynosić nawet kilkadziesiąt kilometrów. W większości przypadków młodzież korzysta więc z transportu publicznego. A podróżowanie pociągiem czy autobusem w godzinach szczytu od dawna nie miało wiele wspólnego z dystansem społecznym. Kiedyś jednak nie był on jednym z narzędzi do walki z epidemią koronawirusa.
Rano do Warszawy pociągiem jeździ obecnie zdecydowanie mniej osób niż jeszcze pół roku temu. Świadczy o tym choćby liczba wolnych miejsc parkingowych wokół dworca. Jeśli uczelnie będą działać w trybie stacjonarnym, sytuacja na pewno ulegnie pogorszeniu od października. Mimo globalnie mniejszej liczby pasażerów, już teraz w szczycie w wagonach jest tłoczno. Zalecany 1,5-metrowy dystans od innych pasażerów to mit. Podobnie jest w niektórych autobusach. Zarówno tych obsługiwanych przez ZTM, jak i prywatnych przewoźników.
Autobusy za krótkie albo za mało
– Na drzwiach jest napisane, że autobusem mogą jechać 42 osoby, ale rano jak nic jedzie ze 60 – mówi jeden z pasażerów linii L2. Do już pełnego autobusu wsiadają w Zalesiu Dolnym kolejne osoby. Jak dowiedzieliśmy się w Urzędzie Gminy, nie ma możliwości wypuszczenia na tę trasę większego autobusu.
– W tej chwili linię obsługuje najdłuższy możliwy autobus, czyli 12-metrowy. Następny jest już przegubowiec, ale ten ma specjalne wymagania jeśli chodzi o trasę przejazdu – wyjaśnia Bogdan Krawczyk z wydziału Utrzymania Infrastruktury i Transportu Publicznego UG. – Rozwiązaniem w tym wypadku byłoby zagęszczenie kursów. Obecnie przygotowujemy się z ZTM do nowego przetargu. Czekamy na zestawienie finansowe i zobaczymy jakie są w tym względzie możliwości.
W przypadku autobusów kluczową rolę w ich zapełnieniu odgrywa rozkład jazdy. Kolejne L-ki jadące od strony Gołkowa oraz 727 są już mniej zatłoczone. Ale te 10 czy 20 minut różnicy między kolejnymi autobusami do centrum Piaseczna może decydować o tym, czy zdążymy na lekcje, do pracy lub na pociąg do Warszawy. Mieszkańcy wciskają się więc do autobusu lub pociągu i nie mają innego wyboru niż wierzyć, że wszyscy pasażerowie są zdrowi.
Napisz komentarz
Komentarze