Przy drodze z Góry Kalwarii do Konstancina-Jeziorny, w Turowicach, stoi drewniany dwór, który widać z drogi wyłącznie zimą i późną jesienią. Niedługo nie będzie go wcale.
Dwór zbudowany został na terenach należących niegdyś do rodu Szymanowskich, którzy byli właścicielami niedalekich Brześć, Kawęczyna i Łubnej.
Nie ma pewności, kto go wzniósł. Badacze historii Konstancina do tej pory skłaniali się ku teorii, że to Bonawentura Marchwiński, jeden z budowniczych wałów wzdłuż Wisły. Nie ma jednak 100% pewności i możliwe jest, że wybudowali go jeszcze Szymanowscy.
Ten piękny modrzewiowy dworek powstał zapewne w XIX wieku, podobnie jak sąsiadujący z nim park. Dworek został opisany w 1871 roku przez komorników – parterowy, drewniany, na podmurowaniu z cegły, podpiwniczony. Posiadał 3 kominy, dach kryty gontem, od frontu i od tyłu drzwi zewnętrzne chroniły daszki na słupach drewnianych. Ściany były oszalowane, a narożniki ozdobione imitacją boniowania.
W zasadzie od 1871 roku się nie zmienił, z tym wyjątkiem, że właśnie zawalił mu się dach. To oczywiście było nieuniknione, choć dwa lata temu w dachu widniała tylko nieduża dziura.
Warto obejrzeć dworek dopóki istnieje, choć zwiedzenie jego wnętrza grozi karą administracyjną oraz kalectwem lub śmiercią. Można za to przejść się przez piękny (naturalnie kompletnie zaniedbany) park, w którym stoi neogotycki pawilon prawdopodobnie z połowy XIX wieku, oraz dwa mostki z końca XIX wieku przypominające akwedukty, łączące brzegi naturalnego wąwozu.
Dwór został wykreślony z ewidencji zabytków. Jego stan jest opłakany, a po tegorocznej zimie jego dach w zasadzie przestał istnieć.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze