Ulica Poniatowskiego została zabudowana w ostatnim dwudziestoleciu prostymi w formie, piętrowymi apartamentowcami. Ciekawostką jest, że przy jednym z bloków, stojącym w miejscu dawnej willi z ogrodem, na trawniku leżą dwie kolumny. Kolumny te są częścią stojącego tu niegdyś domu, podtrzymywały taras z ciężkimi tralkami. Kolumny te zostały pieczołowicie przechowane przez budowniczych osiedla i są świadkami interesującej historii tego miejsca. Ile energii musiało być w tym domu, skoro postanowiono zachować, choć jego część? Wierzę, że ktoś, kto o tym zadecydował, był romantykiem.
Historia domu
Nieistniejący dziś dom z dwiema kolumnami został wybudowany przez Jana Jabłonkowskiego. Jan – budowniczy wielu domów w Piasecznie w latach 30. XX wieku i później, był z zawodu sztukatorem – mieszkał przy ulicy Sienkiewicza róg Szpitalnej (dawniej Słowackiego). W podobnym stylu wybudował dom dla swojej rodziny. Myślę, że domów o podobnej architekturze było w Piasecznie kilkanaście i są charakterystyczne dla epoki, w której je budowano.
Przed wojną właścicielami domu z ulicy Poniatowskiego byli państwo Boczkowscy. Po wojnie dokwaterowano lokatorów. Boczkowscy zamieszkiwali ten dom jeszcze do lat 70. XX w. Pamiętam tę parę, bo w każdą niedzielę szłam tuż obok nich na sumę do piaseczyńskiego kościoła. Takie dwie połówki jabłka, co to miały szczęście odnaleźć się i połączyć. Po ich odejściu z tego świata willa przypadła w spadku Krystynie i Henrykowi Starachowskim. Anna, synowa właścicieli, opowiedziała mi, że lubiła wchodzić na strych domu i oglądać znajdujące się tam skarby. Sama uzdolniona muzycznie i zawodowo zajmująca się muzyką odszukiwała w stertach czasopism i książek partytury, albumy z nutami i zeszyty do nut świadczące o tym, że mieszkanką/mieszkańcem tego domu był ktoś, kto umiłował muzykę i grał na kilku instrumentach. Inną ciekawostką tego strychu były albumy i czasopisma traktujące o modzie i szyciu, ręcznie malowane obrazki do przedwojennych żurnali świadczące z kolei o tym, że osoba będąca kiedyś ich właścicielką czy właścicielem była, jeśli nie kreatorem mody, to kimś o dużym talencie plastycznym.
Dwie połówki tego samego jabłka
Wiele osób mieszkających w Piasecznie dobrze pamięta tę parę. W latach 60. i 70. można ich było zobaczyć, jak maszerowali, trzymając się za ręce. Szli w każdą niedzielę ulicami Piaseczna, zmierzając na mszę do kościoła św. Anny. Zawsze byłam pod wrażeniem ich związku, byli zajęci sobą, zatopieni w rozmowie. Niewysocy, oboje siwi i eleganccy. Mieli młodzieńcze ruchy i w ogóle wyglądali jakby wyjęci z innej epoki. Z czasów, które minęły i nigdy nie wrócą. Patrząc na nich, ja wówczas nastolatka, myślałam – tak bym chciała, tak się zestarzeć z kimś. Mieć kogoś takiego na starość, iść z nim za rękę i zatapiać się w dyskusji, mieć wspólne tematy i pasje. Ona miała na imię Adela, jego imienia nie znam. Jeszcze nie znam. Niedawno dostałam ich zdjęcie i zdjęcie domu od pani Iwony, która już nie raz odkrywała dla nas historię domu przy ul. Poniatowskiego w Piasecznie. Zapamiętajmy: nazywali się Boczkowscy. Ona była kiedyś urzędniczką na poczcie, on prawnikiem. Ich dom dawno zburzono. Na przedwojennym (prawdopodobnie) zdjęciu widzimy mieszkańców willi odpoczywających na tarasie domu wspartym na dwóch kolumnach, a w tle, i to jest również bardzo ciekawe, widać willę astronoma i jego syna architekta panów Krassowskich, ale to jest temat na inne opowiadanie. Zdjęcie perła dla historii miasta. Dziś w tym miejscu stoi osiedle, nowoczesne bloki.
Napisz komentarz
Komentarze