W środę, 14 lutego mieszkańcy miejscowości Dobiesz poinformowali Urząd Gminy Góra Kalwaria, że w ich okolicy pojawił się łoś. Zwierzę miało wejść m.in. na jedną z posesji i demolować trampolinę ogrodową i taras, walić w okna domu. Urzędnicy zaapelowali do mieszkańców o zachowanie ostrożności, w tym także do kierowców oraz do pieszych o niezbliżanie się do zwierzęcia.
Jak podkreślił urząd, we wtorek 13 lutego o obecności łosia w sołectwie gmina poinformowała aż pięć instytucji, w tym Nadleśnictwo Chojnów (straż leśną) oraz właściwe dla tego terenu koło łowieckie. - Przybyli na miejsce znawcy tematu wskazują, że łosiom należy po prostu umożliwić swobodne przemieszczanie, ponieważ dziennie potrafią one przemierzyć kilkadziesiąt kilometrów - dodano w komunikacie.
Pracownicy gminy na bieżąco monitorowali sytuację, ostatecznie jednak z pomocą mieszkańcom przyszli wolontariusze fundacji SRS - Animal Rescue Poland. - Wiele osób i podmiotów nie było w stanie poradzić sobie z łosiem, który demolował mieszkańcowi wsi Dobiesz taras, trampolinę, ogród a na koniec zaczął uderzać głową w okna domu - czytamy w komunikacie podsumowującym akcję SRS - Animal Rescue Poland. Ich zdaniem ze strony podmiotów, które przyjeżdżały na zlecenie gminy, zabrakło chęci, wiedzy oraz doświadczenia, ale nie tylko. - Jasnego i przejrzystego prawa, co wiemy że już się zmienia. Tu warto nadmienić, że prawo i przepisy są, ale trzeba podstaw szukać jednocześnie w kilku aktach prawnych, co jak widać dość często niektórych przerasta - dodano.
Do dziś nie wrócił
Interwencja fundacji wobec rozrabiającego łosia była czasochłonna. - Pierwszego dnia wykorzystane zostały środki pirotechniczne w celu przepłoszenia łosia a tym samym zniechęcenia go do bytowania w danym miejscu. Łoś opuścił działkę ale nad ranem wrócił i nadal podchodził pod okna domów - relacjonują wolontariusze SRS. - Podjęto decyzję o poddaniu zwierzęcia immobilizacji i wywiezieniu do lasu. Podczas działania nasza sama obecność blisko łosia zmusiła go do przemieszczenia się w stronę lasu dużo dalej niż pierwszego dnia. Ze względu na trudny teren (bagnisty, podtopiony i zalesiony) podjęta została decyzja o odstąpieniu od poddania łosia immobilizacji. Łoś do dziś nie wrócił - dodali.
Aby zniechęcić łosia do odwiedzenia miejsca, które sobie upodobał, dziś SRS - Animal Rescue Poland zastosowało preparat odstraszający, który robi dla dzikich zwierząt barierę zapachową, zniechęcającą do przebywania w danym miejscu. - Bardzo prosto, szybko i konkretnie. Koszt jaki fundacja poniosła całej akcji to 500 zł - dodają wolontariusze SRS - Animal Rescue Poland.
W działaniach fundacja wykorzystała takie środki, jak sprzęt pirotechniczny, dron z termowizją, quad, który został wypożyczony, jak również dwa auta terenowe z przyczepą, strzelbę Palmer, przyczepę do transportu zwierząt. Akcję zabezpieczali także specjaliści z lecznicy Omni-Vet.
CZYTAJ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze