Reklama

Pokolenie wściekłych ptaków

Pokolenie wściekłych ptaków

Zamiast grać ze swoim dzieckiem w gierki na smartphonie, włącz mu mecz „Kardynałów” z Arizony. Ptaki te same, a większa szansa, że pociechę zacznie bardziej ciągnąć do sportu.
Z przykrością stwierdzam, że należę do jednego z ostatnich pokoleń, które dzieciństwo spędziły na betonowym boisku, a nie przed komputerem. Rzecz jasna nie całkowicie, też niejednokrotnie zarywałem noce, grając w popularnego „FM-a”, aczkolwiek w teraźniejszych realiach moja częstotliwość „treningów” z tamtego okresu pozwoliłaby mi być jednym z najbardziej wyróżniających się młodych talentów...
Wraz z rozpoczęciem roku szkolnego szkoły piłkarskie otwierają nabory. Ceny treningów zróżnicowane. Zastanawiam się tylko, kiedy nadejdą takie czasy, że to rodzicom będzie się płacić za posłanie dziecka na zajęcia z piłki nożnej czy innej dyscypliny. Zapał dzieciaków do uprawiania sportu z każdym dniem coraz bardziej gaśnie, mamy w powiecie wiele boisk, ale nie ma kto na nich grać. I największa w tym wina rodziców, którzy w dobie komputerów, Internetu, nie potrafią zachęcić swoich pociech do wyjścia na dwór.
Niedługo kontakt najmłodszych ze sportem będzie się ograniczał wyłącznie do grania na konsoli w gry sportowe. Chociaż i to wątpliwe, ponieważ obecnie królują gierki z kolorowymi, „wściekłymi” ptakami w roli głównej. Zamiast pokazywać, jak przejść kolejny poziom, rodzic mógłby włączyć dziecku mecz drużyny futbolu amerykańskiego Arizony Cardinals. Na kaskach ptaki te same, a pociecha może chociaż zacznie się bardziej interesować sportem. Oczywiście, na szczęście, istnieją również i wyjątki.
Jeszcze za czasów liceum pamiętam sytuację, gdy w trakcie meczu dołączył do nas jeden młody chłopak. Zimno, mróz, każdy podskakuje, żeby się rozgrzać, a ten, nie obrażając go, nieco, a nawet bardzo pulchny, na oko 13-latek, opatulony w kurtkę zimową i czapkę zasuwał po boisku razem z nami. Jakby to powiedział Mirosław Szymkowiak: „szacuneczek!”. Cóż z tego, że młody nie miał zbytnich papierów na granie (głównie z powodu warunków fizycznych) – na miejscu profesjonalnego skauta poleciłbym go bez wahania. Bo to prawdziwy przykład zaangażowania i miłości do sportu, której teraz tak bardzo nam brakuje. W przeciwieństwie do innych dzieci on już osiągnął sukces. Większy niż niejeden zawodowy sportowiec.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Piaseczyński. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama