Braki wody, korki, problemy z parkowaniem, ciasnota w szkołach, kolejki do lekarzy, podtopienia – to tylko niektóre z niedogodności, z jakimi coraz częściej zmagają się mieszkańcy gminy. Jej władze stawiają na dalszy rozwój i przyciąganie kolejnych nowych mieszkańców, bo to dodatkowe wpływy do budżetu.
Wizja budowania kolejnych osiedli nie podoba się jednak tym, którzy wcześniej osiedlili się w gminie, bądź mieszkają tu „z dziada pradziada”. Oczekują oni, że najpierw gmina zainwestuje w infrastrukturę, której brakuje albo jest niewydajna, a dopiero później przyjmie kolejnych mieszkańców.
Stop dla pozwoleń budowlanych
W ostatnim czasie czarę goryczy przelały problemy z dostawą wody, a raczej jej brakiem w kranach, szczególnie w Józefosławiu. To sołectwo, wraz z sąsiednim Julianowem, zamieszkuje bagatela ok. 30 tys. osób. Niektórzy wskazują, że niskie ciśnie czy braki wody występują od kilkunastu lat.
– Najwyższy czas zaprzestać wydawania kolejnych pozwoleń na budowy blokowisk. Oczywiście patodeveloperka już wcześniej się zabezpieczyła, ale i na to ratusz ma odpowiednie narzędzia – to jeden z wielu komentarzy, jakie pojawiły się pod majowym apelem burmistrza o racjonalne korzystanie z wody, który pojawił się w mediach społecznościowych (pisownia oryginalna).
Jeszcze inny z mieszkańców dopytuje o to, czy gmina prowadzi rozmowy ze Starostwem Powiatowym w Piasecznie w sprawie wstrzymania wydawania pozwoleń na budowę dla osiedli wielorodzinnych oraz dużych osiedli domów. Chodzi o inwestycje w miejscach, w których problem z wodą już występuje. Jego zdaniem pozwolenia powinny być wydawane dopiero po zakończeniu inwestycji wodociągowych.
– Starostwo nie może wstrzymywać pozwoleń na budowę, jeśli daną inwestycję dopuszczają zapisy miejscowego prawa budowlanego, a inwestor spełni wszystkie wymogi. Pamiętać należy, że przepisy zobowiązują inwestora do zapewnienia wody i odprowadzenia ścieków dla nieruchomości zamieszkałej, ale nie uwzględniają zużycia wody do podlewania ogrodów. I to właśnie używanie wody pochodzącej z wodociągów do podlewania ogrodów stanowi główny problem z obciążeniem sieci – tłumaczy Joanna Ferlian-Tchórzewska, Rzecznik Urzędu Miasta i Gminy Piaseczno.
Joanna Ferlian-Tchórzewska przypomina, że w całej gminie od 2020 roku obowiązuje zakaz używania wody z gminnej sieci wodociągowej do podlewania ogródków przydomowych, działkowych, tuneli foliowych i terenów zielonych w godzinach od 6.00 do 22.00.
Wody brak, a w ogrodach powódź
Dla mieszkańców to odbijanie piłeczki, zwłaszcza że problemów związanych z wodą jest więcej. W ostatnim czasie Mazowiecki Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego rozpatrywał skargę Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej Nasz Zdrowy Dom. Spółdzielnia domagała się od powiatowego organu (PINB) usunięcia przyczyn niekorzystnych zmian stanu wód w gruncie w Julianowie.
Władze spółdzielni podkreślają, że w miejscowości, szczególnie w jego środkowej części, brakuje kanalizacji deszczowej oraz właściwej retencji wód opadowych w nowych inwestycjach deweloperskich. Najgorzej jest w rejonie ul. Lidii Wysockiej.
– Przy bardziej intensywnych opadach dochodzi do zalewania ogrodów, a gdyby nie zbiorniki podziemne i pompy, które zainstalowało w swoich ogrodach kilkoro mieszkańców ul. Kolorowych Snów, ul. Kopciuszka oraz ul. Elfów, to mieliby zalane domy – informuje Michał Korkozowicz, prezes SBM Nasz Zdrowy Dom. – Niestety takie przypadki też już miały miejsce. Garaże w budynkach w naszym osiedlu są na poziomie ziemi, poza jednym domem nie są one podpiwniczone. To akurat plus, ale kanadyjska konstrukcja (szkielet drewniany i ocieplenie wełną mineralną), jest bardzo wrażliwa na zalania – dodaje Michał Korkozowicz.
Spółdzielnia zgłosiła sprawę piaseczyńskiemu PINB-owi, ale ten nie podjął żadnych kroków wobec dewelopera. Jednak w maju WINB wezwał inspektorat w Piasecznie do wszczęcia postępowania administracyjnego w sprawie usunięcia przyczyn zmiany stanu wód.
Kto ponosi odpowiedzialność za decyzje?
Mieszkańcy wskazują też, że rozproszenie odpowiedzialności skutkuje bałaganem architektonicznym i nawarstwianiem się problemów, które uprzykrzają im życie.
– Jedni urzędnicy uchwalają plany zagospodarowania przestrzennego dla nowych inwestycji mieszkaniowych, drudzy, czyli starostwo wydaje pozwolenia budowlane, bo dlaczego niby miałoby nie wydać? – mówi jeden z mieszkańców Józefosławia (imię i nazwisko znane redakcji). – Deweloperzy zaniżają we wnioskach intensywność zabudowy dla inwestycji albo nie stosują się do wymogów dotyczących minimalnej powierzchni biologicznie czynnej, licząc, że urzędnikom nie uda się tego wyłapać. W przypadku osiedla obok mnie starostwo wyłapało te nieprawidłowości i ostatecznie deweloper musiał na ostatniej kondygnacji zostawić tylko kilka mieszkań, a nie jak pierwotnie planował, całą kondygnację, oraz zmodyfikować powierzchnię biologicznie czynną. Obok nas kolejny deweloper czeka na pozwolenie, a my obawiamy się, że woda deszczowa z ich dachów będzie zalewać nam ogródki, ponieważ mimo spełnienia minimalnych odległości między nieruchomościami na terenie między nowym budynkiem a naszymi projektuje się ciągi piesze, które utrudnią odprowadzenie wody. Wówczas pas zieleni, czyli powierzchnia biologicznie czynna, będzie miał tylko 5 metrów szerokości – dodaje.
Jak wyjaśnia, dodatkowo na ten wąski obszar szerokości 5 metrów będzie spływać woda opadowa z zieleni zaprojektowanej na stropie, która znajduje się na terenie wyniesionym. Jednak woda tam nie wsiąknie, ponieważ pod spodem jest strop.
– Władze gminy zapominają o mieszkańcach, pozwalają budować dużo, mimo iż infrastruktura jest niewystarczająca. Problem będzie się nasilał, bo sieć wodociągowa już nie nadąża, a klimat się zmienia – podsumowuje z żalem mieszkaniec.
Napisz komentarz
Komentarze