Reklama

Koszmarny los łosi, które krążyły przy ul. Puławskiej i Geodetów. Zawiedli ludzie?

Wczoraj rano w rejonie ul. Puławskiej i Geodetów przemieszczały się dwa łosie. Niestety oba odniosły liczne obrażenia i trzeba było je uśpić.
Koszmarny los łosi, które krążyły przy ul. Puławskiej i Geodetów. Zawiedli ludzie?

Źródło: Animal Rescue Poland

Dramat dzikich zwierząt miał miejsce we wtorek przed południem. Jak ustaliliśmy, pierwsze zgłoszenia do służb w sprawie łosi wpłynęły już ok. godz. 8. Zwierzęta miały poruszać się między domostwami na pograniczu Józefosławia i Mysiadła. Jeden z łosi miał nawet dojść w rejon skrzyżowania ul. Puławskiej i Geodetów, przy salonie samochodowym.

Gdyby służby zadziałały wcześniej

Niestety oba łosie nie przeżyły wizyty w tym terenie. Jeden dosłownie rozpruł się na kolczastym ogrodzeniu jednej z posesji na Józefosławiu. Drugi w Mysiadle przy ul. Geodetów 20 został potrącony przez citroena.

- Po dojechaniu na miejsce, co zajęło nam ok. 45 minut od momentu zgłoszenia, niestety musieliśmy uśpić oba łosie - informuje Dawid Fabjański z Animal Rescue Poland. - Ten, który zawiesił się na płocie, miał obrażenia od krocza niemal po szyję, nie miał żadnych szans na przeżycie. Drugi, oprócz połamanych kończyn oraz zapewne obrażeń wewnętrznych, miał także obrażenia wynikające z próby pokonania ogrodzenia. Być może, gdyby w okolicy istniał ośrodek rehabilitacji dla takich zwierząt, można było by mu pomóc, ale takowego ośrodka nie ma. Oczywiście gdyby służby zadziałały wcześniej, to szansa, że by przeżył, była znacznie większa - dodaje. Jak mówi, łosia można by było uśpić do transportu i przewieźć do lasu. Tak się jednak nie stało.

Wszystko przez zagrywkę polityczną?

- Nie mam wątpliwości, że zawiedli ludzie - komentuje Dawid Fabjański. - Mieszkańcy winią za wszystko policję, która w ogóle nie jest za to, co się stało, odpowiedzialna. Odpowiedzialny za śmierć tych zwierząt jest człowiek z Regionalnej Izby Obrachunkowej, który w ramach zagrywki politycznej wydał decyzję uniemożliwiającą gminie Piaseczno finansowania tego typu akcji. Przez to mieszkańcy, którzy zgłaszali te dwa łosie, odbijali się od służb do służb, czekając jakąś pomoc. Stracono na to odbijanie około dwie godziny. W tym czasie można było uratować przynajmniej tego jednego łosia, który ostatecznie zginął pod kołami samochodu - podkreśla.

Przypomnijmy, na początku tego roku miasto rozwiązało nagle umowę z fundacją Animal Rescue Poland w zakresie finansowania pomocy rannym dzikim zwierzętom. To konsekwencja decyzji RIO, która uznała, że gmina nie może finansować tego typu zadań. O sprawie pisaliśmy tutaj: https://www.przegladpiaseczynski.pl/artykul/11517,spor-o-pomaganie-dzikim-zwierzetom-bedzie-interwencja-w-ministerstwie

Według Dawida Fabjańskiego, zabrakło empatii, a wygrała zawiść. - Taką samą umowę, jak z gminą Piaseczno, mamy z innymi samorządami, między innymi z Otwockiem. Dziwne, że do niej nie ma zastrzeżeń.

Otwockiem zarządza kolejną kadencję prezydent Jarosław Tomasz Margielski, ulubieniec poprzedniego rządu Prawa i Sprawiedliwości. Gmina Piaseczno przez lata nie była pupilkiem poprzednich władz - kierownictwo tutejszego urzędu związane jest bowiem z Platformą Obywatelską i Koalicją Obywatelską.

Miasto wyjaśnia, co działo się w feralnym dniu

Jak poinformowała rzeczniczka piaseczyńskiego magistratu, interwencja w sprawie łosi została wczoraj podjęta przez Straż Miejską w Piasecznie w trybie zarządzania kryzysowego, po zgłoszeniu mieszkańca informującego o rannym zwierzęciu przebywającym na sąsiedniej posesji. 

- Poprosiliśmy o interwencję SRS Animals Rescue Poland. Na miejscu pojawili się strażnicy i policjanci, w działaniach wzięła też udział jednostka straży pożarnej z dronem, która miała za zadanie namierzyć drugie zwierzę, przemieszczające się między zabudowaniami. W trakcie jego przemieszczania doszło niestety do kolizji drogowej, w której zwierzę zostało poważnie ranne i przybyły na miejsce z zespołem SRS Animal Rescue Poland lekarz weterynarii podjął decyzję o uśpieniu zwierzęcia. Miało to miejsce około 10-15 minut po zderzeniu z samochodem. Po czym weterynarz udała się do drugiego łosia, który wciąż przebywał na zamkniętej posesji. Niestety zwierzę zaczęło uciekać i doznało kolejnych obrażeń - wyjaśnia wiceburmistrz Hanna Kułakowska-Michalak, która była na miejscu zdarzenia - wyjaśnia Joanna Ferlian-Tchórzewska. 

Gmina wygrywa z RIO. Odwołanie opóźni powrót do normalności?

Jak dodaje rzeczniczka, pierwsze zgłoszenie tego dnia, dotyczące obecności łosi na terenie Józefosławia, straż miejska zgodnie z obowiązującymi obecnie procedurami (co ma związek z decyzją RIO kwestionującą działania podejmowane przez Gminę w zakresie pomocy dzikim zwierzętom) przekazała do policji. 

- Sama interwencja po zgłoszeniu rannego zwierzęcia na niezamieszkałej posesji została podjęta po naszej stronie szybko, choć oczywiście SRS Animal Rescue Poland musiało mieć czas na dojazd do Józefosławia (z innego miejsca, w którym prowadzona była interwencja). Zastosowaliśmy w tym przypadku procedurę kryzysową wynikającą z zagrożenia ze strony dzikiego zwierzęcia dla ludzi. Możliwość podpisania umowy z podmiotem, który mógłby podejmować interwencje mające na celu pomoc dzikim zwierzętom, pozwoliłaby uporządkować kwestię udzielania takiej pomocy a przede wszystkim umożliwiłaby finansowanie pomocy rannym dzikim zwierzętom na terenach zalesionych oraz przy drogach leśnych. Czekamy na pozytywny finał sporu prawnego z RIO - podkreśliła Joanna Ferlian -Tchórzewska.

Co istotne, gmina odwołała się od decyzji RIO i wygrała w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie. Pytanie tylko, czy RIO od tej decyzji się nie odwoła.

Kierowca bez mandatu

Jak informuje piaseczyńska komenda, kierowca citroena, który potrącił łosia na ul. Geodetów, nie został uznany za winnego kolizji. W tym miejscu nie ma bowiem znaku ostrzegającego przed dzikimi zwierzętami. 

 

CZYTAJ TEŻ:

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama