Z badań IMGW-BIP wynika, że już w latach 2001-2010 nastąpił wyraźny wzrost powodzi błyskawicznych w Polsce. Utrata zieleni, kolejne blokowiska, asfalt na kolejnych drogach, ogromne centra handlowe z jeszcze większymi parkingami, oczywiście wyasfaltowanymi… Opady deszczu, które są coraz rzadszym zjawiskiem, ale jak już występują, to w nadmiernych ilościach i w bardzo krótkim czasie, nie mają gdzie wsiąkać. Sieci odprowadzania wód coraz częściej nie są wstanie odprowadzać takich ilości wody.
Jeziora zamiast ulic. "Witajcie w antropocenie"...
Piaseczno też cierpi na betonozę, podobnie jak Józefosław i Julianów. Po burzy, która przeszła nad południowym Mazowszem 19 czerwca, mogliśmy zobaczyć efekt tego, co przyniosły zmiany klimatu oraz dynamiczna urbanizacja i zagospodarowanie przestrzenne tej części gminy. Zalane ogrody, garaże i jeziora zamiast dróg, w których, o zgrozo, kąpały się dzieci…
– W Józefosławiu jest w niektórych miejscach źle, w Julianowie jest tragicznie – relacjonował po tej burzy Maciej Dłużniewski, radny rady miejskiej w Piasecznie. – Rozmawiałem z mieszkańcami Julianowa. Zalania to problem, który się nasila. Dziś podczas Sesji Rady Gminy ten problem mocno nakreśliła pani sołtys Julianowa Agata Jachowicz. Mam nadzieję, że szybko wspólnie zajmiemy się kłopotami mieszkańców – dodał radny.
Bardziej wymowny przekaz mają aktywiści. – Józefosław pod Warszawą. Pomnik antropocenu i betonozy. To nie ulice zamieniły się tam w rzeki, tylko dolinę rzeczną zamieniono dawno temu w betonową pustynię – stwierdził w mediach społecznościowy Daniel Petryczkiewicz, aktywista, fotograf, miłośnik i obrońca przyrody. – Woda ma pamięć dużo dłuższą niż ludzka. Powtarzam to od dawna. Zwykłego deszczu już nie będzie. Witajcie w antropocenie. I choćbyśmy nie wiem, jakie szerokie rury wstawili, to takich nagłych nawałów wody i tak nie łykną. Rozwiązania są, ale na pewno nie betonowe. Idźcie do lasu po inspirację – dodał.
Tam robią tak od dawna
Daniel Petryczkiewicz pytany o to, czy powódź błyskawiczna w gminie to kwestia czasu, odpowiada: – To nie jest tylko kwestia czasu, ale rzeczywistość. Przecież to się już dzieje po każdej większej ulewie na terenie, który jest wyczyszczony z roślinności. A w ostatnich latach w zasadzie nie doświadczamy już zwykłego, regularnego, powolnego deszczu – mówi Daniel Petryczkiewicz. – Ogromna większość deszczy, które spadają, to nagłe, krótkotrwałe, bardzo obfite ulewy. Takie zjawiska, muszą powodować podtopienia i zniszczenia na obszarze, który jest pozbawiony naturalnych zabezpieczeń. Żeby zobaczyć różnicę, wystarczy po ulewie pójść do lasu. Nie widać tam kałuż, nie płyną potoki wody, nic nie jest zalane. Dlaczego? Dlatego że nawet bardzo duże ilości wody spływają po drzewach, liściach, trawie i z dużo mniejszą siłą docierają do ziemi. Oczywiście, wiadomo, że w mieście nie będzie lasu. Ale można nie wycinać takiej liczby drzew lub je na nowo posadzić, ale pod warunkiem, że będą to drzewa duże, które realnie – tak jak parasole – będą chronić ziemię pod nimi. Trzeba zadbać o jak największą ilość powierzchni nasiąkliwych. Na mokradłach rośnie całe mnóstwo inspiracji: roślin, które bardzo szybko wchłaniają i zatrzymują w sobie wodę. Można z nich tworzyć w miastach tzw. ogrody deszczowe. To są rzeczy, które na zachodzie Europy w wielu miastach robi się już od dawna. Takim miastem inspiracją mógłby być tutaj w Polsce np. Gdańsk. Tymczasem Piaseczno i jego okolica jest jedną wielką betonową pustynią. Nie jest więc żadną niespodzianką, że żadne rury, żadne rowy, żadna melioracja nie odbierze takiej ilości wody, która w tak krótkim czasie w tej chwili spada w postaci nawalnych deszczy. Deszczu nie powstrzymamy, ale możemy zmniejszyć jego siłę i zadbać o minimalizację szkód. Ale do tego potrzeba byłoby otwartych głów włodarzy i zmiany myślenia – dodaje.
A co robi miasto?
O to, czy miasto jest gotowe na powódź błyskawiczną oraz jakie podejmuje i planuje w tej kwestii działania, zapytaliśmy urzędników. – Trudno być przygotowanym na gwałtowne zjawiska pogodowe, choć oczywiście podejmujemy działania, które mają minimalizować ewentualne szkody wyrządzone przez deszcze nawalne – informuje Joanna Ferlian-Tchórzewska, rzeczniczka piaseczyńskiego magistratu. – Począwszy od przebudowy podziemnej części Kanału Piaseczyńskiego (pod budynkiem sądu i skwerem Kisiela), co miało miejsce kilka lat temu, poprzez instalację czujników wskazujących wzrost poziomu wody w rzece, budowę odwodnienia dróg przy okazji realizowanych na nich inwestycji, wraz z budową zbiorników retencyjnych, aż po wykonanie opracowania pod nazwą „Program zagospodarowania wód opadowych i roztopowych w granicach administracyjnych gminy Piaseczno” (więcej informacji: https://piaseczno.eu/konsultacje-z-mieszkancami-dotyczace-odwodnienia-i-retencji-wod-opadowych/. Wykonana analiza jest wykorzystywana przy opracowywaniu dokumentów planistycznych oraz realizacji inwestycji – dodaje.
Jak podkreśla miasto, weryfikacja udziału powierzchni biologicznie czynnej zostanie przeprowadzona w przygotowywanym planie ogólnym dla obszaru całej gminy. – Należy jednak pamiętać, że narzucenie wyższego wskaźnika powierzchni biologicznie czynnej wymaga przeprowadzenia konsultacji społecznych oraz może wiązać się z koniecznością wypłaty odszkodowań za ograniczenie wartości nieruchomości – wyjaśnia Joanna Ferlian-Tchórzewska. – Jeśli chodzi o „odbetonowywanie” miasta w celu zwiększenia powierzchni chłonnej, to m.in. planując inwestycje drogowe, staramy się zapewnić przy nich pasy zieleni, m.in. w tym właśnie celu. W ubiegłym roku zrealizowaliśmy duże inwestycje w centrum miasta – na rynku oraz skwerze obok remizy. Uwzględniamy też budowę terenów zielonych przy inwestycjach kubaturowych. Gmina Piaseczno podejmuje też działania mające na celu ochronę istniejących terenów zielonych, m.in. w dolinach rzek tak, by zapobiegać planom ich ewentualnej zabudowy – dodaje.
Jak to robią w Rabce-Zdrój?
Powodzie błyskawiczne kosztują miliony złotych i nie jest to fantazja terroekologów, tylko twarde dane. Przykład z ostatnich tygodni – zalane w maju około 70-tysięczne Gniezno oszacowało straty na ponad 8 mln złotych.
Jak walczyć z betonozą pokazuje Rabka-Zdrój, gdzie wprowadzono m.in. limity dla dopuszczalnej zabudowy, a także rozbetonowano plac w centrum miasta, zamieniając asfalt na geokratę. Determinacja burmistrza uzdrowiska Leszka Świdra, delikatnie ujmując, nie podoba się inwestorom, ale po tym, co wydarzyło się w Rabce-Zdrój w lipcu ubiegłego roku, włodarz nie odpuszcza. Wówczas w kilka minut miasto znalazło się pod wodą, która niszczyła drogi, mosty, chodniki. Żywioł wyrządził straty w infrastrukturze publicznej na ok. 8 mln zł, kolejny milion złotych to straty mieszkańców.
Poszkodowanych z powodu ulewnych deszczy miast jest w Polsce coraz więcej. Eksperci wskazują, że ważne są działania miast i gmin, ale także poczynania społeczeństwa. Tymczasem gminny program dotacji do tzw. małej retencji cieszy się nieznacznym zainteresowaniem mieszkańców Piaseczna i okolic. Najwięcej, bo 47 osób, skorzystało z niego w 2020 roku. Jak informowało w drugiej połowie czerwca miasto, w tym roku wpłynęło tylko sześć wniosków, ale nabór trwa.
Zapraszamy do oddawania głosów w ankiecie, która znajduje się pod artykułem.
Napisz komentarz
Komentarze