W Polsce jest około 6 tysięcy klubów piłkarskich – czy Twoim zdaniem zawodnik z IV, V Ligi czy A-klasy ma szansę przebić się do najwyższej klasy rozgrywkowej w kraju?
- Oczywiście, że tak. Mam przykład z Cracovii z tego sezonu, gdzie zawodnik z rocznika 2007 dołączył do rezerw w letnim okienku transferowym z V-ligowego zespołu i przez 3 miesiące zapracował na swoją szansę na treningi w pierwszym zespole, a w ostatniej kolejce ligowej był nawet w kadrze meczowej na meczu w Gdańsku. Widziałem z pozycji członka sztabu drużyny rezerw, jak dynamicznie to się wszystko działo. W piłce nie ma rzeczy niemożliwych, należy pracować na swoją szansę i być cierpliwym oraz otaczać się odpowiednimi ludzi w swoim życiu. To uważam za fundament.
Jesteś w stanie wymienić piłkarzy, którzy pokonali drogę od niższego szczebla na sam szczyt? Pierwsze nazwisko, które przychodzi mi do głowy, to Grzegorz Piechna, ale dalej długo nic.
- Przykład Piechny to chyba ewenement, ale tu wracamy do odległych czasów. Inni byli zawodnicy, inna była mentalność, inna była piłka. Zupełnie inny okres futbolu. Dziś mamy całkowicie różnych zawodników, bardziej świadomych – to samo dotyczy trenerów. Poziom szkolenia uległ ewolucji. Jest wiele osób działających jako skauci, managerowie, którzy mają wybadany rynek piłkarski i na wczesnym etapie wybitne czy rokujące jednostki są wyciągane do mocnych akademii, gdzie droga na wyższy poziom jest zdecydowanie krótsza. Skauting to już nie tylko ocena umiejętności indywidualnych, ale piłkarz jest też oceniany pod względem przydatności do drużyny, tego, jak odnajdzie się w funkcjonowaniu danej drużyny. W wyższych ligach są również profesjonalne bazy informacji o piłkarzach, gdzie można znaleźć wszystkie parametry czy klipy video.
Wejście na poziom centralny to już nie jest kwestia przypadku. Piłka stała się bardzo brutalna pod tym względem i szybko weryfikuje poziom zawodnika.
Już dawno temu, za czasów pracy w Konstancinie, byłeś blisko Michała Dobkowskiego. Pamiętam mecz z rezerwami Znicza Pruszków, w którym mijał 3 obrońców i bez najmniejszych problemów wchodził w pole karne rywali. Nie wyszedł nigdy poza II Ligę. Są też przykłady wielu innych graczy, którzy praktycznie „zjadali niższe ligi”, ale nigdy nie udało im się przebić wyżej. Z czego to wynika?
- Na to składa się wiele czynników w piłce takich jak np. złe wybory klubów na kontynuacje kariery zawodniczej, brak cierpliwości albo po prostu nie są na odpowiednim poziomie piłkarskim, a czasem może być to zwyczajnie kontuzja, która zatrzymuje rozwój piłkarza. Często też zawodnicy za długo przebywają w macierzystym klubie, gdzie są otoczeni kokonem bezpieczeństwa i zwyczajnie w nowym miejscu szybko weryfikuje ich życie. Niekiedy zdarzają się sytuacje, że ktoś za wcześnie odejdzie z klubu i po prostu przerasta go nowe środowisko. Każdy przypadek jest inny i należy do niego indywidualnie podchodzić. Wiele czynników musi się spotkać, aby odnieść sukces, nie ma jednego złotego środka. Byli zawodnicy w Konstancinie jak Kuba Olesiński czy Marcin Bawolik z rocznika 2000, obaj wychowankowie Kosy Konstancin. Trafili do Akademii Rakowa Częstochowa i niestety ich losy potoczyły się tak, a nie inaczej, że na najwyższy poziom się nie dostali, a patrząc na piłkę lokalną, to oni mieli duże szanse, aby w przyszłości zagrać na najwyższym poziomie. Wejście na poziom centralny to już nie jest kwestia przypadku. Piłka stała się bardzo brutalna pod tym względem i szybko już weryfikuje poziom zawodnika. Jest zminimalizowane ryzyko w selekcji zawodników do profesjonalnych klubów. Powstały odpowiednie departamenty, które przed transferem danego piłkarza wcześniej np. analizują jego przydatność do drużyny.
Podczas swojej przygody jako trener niższych lig współpracowałeś z wieloma utalentowanymi chłopakami (np. z Mariuszem Rosą). Czy mógłbyś wymienić swoje TOP 3 i powiedzieć, jak ułożyła się ich kariera?
- Mariusza Rosę znam od dziecka, przegadaliśmy wiele godzin na temat jego talentu i tego, gdzie mógł być, ale życie pisze swoje scenariusze. Sam byłem zawsze pod wrażeniem jego umiejętności i trzymałem kciuki. To samo Hubert Skrzypek, z którym pracowałem w Konstancinie, uważam, że powinien zajść dużo dalej.
Jest kilku zawodników z ogromnym potencjałem, ale chyba muszę wyróżnić zawodników, z którymi współpracowałem jeszcze niedawno i grają w chwili obecnej na poziomie IV ligi. Maciek Złotkowski z rocznika 2005, Józek Chorosiński (2007), Mateusz Bojdziński (2005), Krystian Syta (2005) czy bramkarz Janek Jankiewicz (2005), który jest bramkarzem w III-ligowym Sulejówku. Wszystko jeszcze przed nimi, uważam, że jak trafią na dobrych ludzi na swojej drodze, to mogą odnieść sukces. Każdy z nich trafił w dobre środowisko piłkarskie i nic nie stoi na przeszkodzie, aby szli dalej. Mają ku temu na pewno możliwości, co pokazuje ich wkład w grę swoich drużyn, które reprezentują.
Czy klubowe rezerwy powinny stanowić naturalną ścieżkę przejścia do pierwszego zespołu?
- Myślę, że przy nakreśleniu ścieżki indywidualnej jest to naturalna droga dla piłkarza z akademii do pierwszej drużyny, czyli przejście do poziomu seniorskiego przez rezerwy. Dlatego dobre jest, aby drużyny rezerw były w jak najwyższej klasie rozgrywkowej. To daje możliwości dla zawodników do rywalizacji na jak najwyższym poziomie, a do tego gwarancję dla pierwszej drużyny, że zawodnik schodzący z pierwszego zespołu może grać na wysokim poziomie sportowym.
Oczywiście mogą być przypadki, że zawodnik przeskakuje z juniorów do pierwszej drużyny w ekspresowym tempie, ale w modelu funkcjonowania klubu idealna jest ścieżka dla zawodników idąca przez drużynę rezerw.
Przyznam, że kilku zawodników z A-klasy/LO poleciłem w letnim i zimowym okienku transferowym do wyższych lig. Efekty już gdzieniegdzie widać.
Co jest lepsze dla rozwoju młodego zawodnika – gra w Centralnej Lidze Juniorów czy występy (np. na wypożyczeniu) w IV Lidze i niżej?
- Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Może być tak, że zawodnik późno dojrzewa i potrzebuje rundy bądź sezonu gry jeszcze w juniorskiej piłce, a drugi w wieku 17 lat jest gotowy do rywalizacji na poziomie seniorskim. Piłka nożna jest dynamiczna, u młodych piłkarzy w wieku 16-17 lat pół roku to ogrom czasu. Ważne, aby zawodnik trafił do odpowiedniego środowiska do pracy i, co istotne, na odpowiednich ludzi w postaci sztabu szkoleniowego oraz miejsce. Bo może dany klub nie zapewnia warunków do rozwoju i sztab trenerski nie zapewni szans na progres, a półroczne czy roczne wypożyczenie będzie spisane na straty, bo zawodnik nie będzie grał i jakość treningów może być niska. Tym wyróżniają się dobrze funkcjonujące akademie, że potrafią określić potencjał piłkarza, odpowiednio nim zarządzać i stworzyć takie warunki do rozwoju, aby mógł podnosić swoje umiejętności systematycznie i w monitorowany sposób.
Zaglądasz jeszcze na lokalne murawy? Dostrzegasz tutaj jakichś piłkarzy, którzy aktualnie zdecydowanie wyróżniają się na tle innych?
- Jestem emocjonalnie związany z mazowiecką piłką i po każdej kolejce sprawdzam wyniki wszystkich drużyn, rozmawiam z zawodnikami czy trenerami z naszego powiatu. Na same mecze jest zdecydowanie mniej czasu ze względu to, że na stałe mieszkam w Krakowie, ale na kilku meczach w tym sezonie miałem okazję być. Z wieloma ludźmi mam stały kontakt, lokalna piłka trzyma dobry poziom. Z dużą przyjemnością obserwuję, co np. dzieje się w Górze Kalwarii, gdzie zespół rok temu odbudował się w A-klasie, a dzisiaj dobrze prezentuje się w lidze okręgowej. Co do talentów nie chciałbym nikogo indywidualnie wyróżniać, ale przyznam, że kilku zawodników z A-klasy/LO poleciłem w letnim i zimowym okienku transferowym do wyższych lig. Efekty już gdzieniegdzie widać. Co bardzo cieszy.
Rozmawiał Rafał Lipski
Napisz komentarz
Komentarze