W dniu otwarcia Domu Literatów w Oborach Jarosław Iwaszkiewicz rozpoczął swoje przemówienie, mówiąc: „Opowiem wam historię tego pałacu...". Przerwał mu jednak Antoni Słonimski słowami: „Co tu dużo gadać, prawda jest taka, żeście ten pałac ukradli Potulickim". Tak zakończyła się część oficjalna uroczystości. Ja Państwu jednak opowiem historię majątku w Oborach.
W pierwszej połowie XV wieku majątek Obory należał do rodziny Oborskich. Była to mazowiecka rodzina rycerska, pochodząca z rodu Pierzchałów zamieszkałych w Turowicach, w ziemi czerskiej. Pod koniec XIV wieku dokonali oni podziału ziem leżących nad Wisłą. Obory, czyli część znajdująca się na północy, na krawędzi skarpy wiślanej, przypadły Stanisławowi Pierzchale. Ród wywodzący się od właściciela podpisywał się „z Obór", później przyjęto przydomek Oborscy, który jeszcze później stał się nazwiskiem rodu.
Nie może więc być prawdą, że Obory wzięły nazwę od nazwiska rodu Oborskich, gdyż było zupełnie odwrotnie. Niektórzy chcieliby z kolei, aby nazwa Obory powstała od francuskiego wyrażenia „au bord", czyli „na skraju", za panowania Jana III Sobieskiego. W tym czasie właścicielem majątku był Jan Wielopolski kanclerz wielki koronny, szwagier Sobieskiego, którego rezydencją był Wilanów, oddalony tylko o 12 km. Można przyjąć, że majątek oborski był na uboczu, na skraju, mówimy tu jednak o drugiej połowie XVII wieku, a nazwa Obory istniała już przecież znaczne wcześniej.
Etymologia nazwy jest zapewne bardziej prozaiczna. Istnieje w Polsce wiele miejscowości o takiej samej nazwie lub podobnej, przyjmuje się, że pochodzą one wszystkie od obór, w których mieszka bydło, nie wiadomo więc czemu podkonstancińskie Obory miałyby mieć inne pochodzenie.
Majątek pozostawał własnością Oborskich do 1637 roku, kiedy to Jan Oborski sprzedał go w całości hetmanowi wielkiemu koronnemu Stanisławowi Koniecpolskiemu. Dwór wówczas jeszcze pozostawał drewniany i wiadomo o nim tyle, że spalili go zapewne Szwedzi w czasie „potopu". Kupił go wtedy wspomniany już szwagier króla – Jan Wielopolski – który około 1680 roku wybudował parterowy dwór podziwiany przez nas do dzisiaj.
Budynek na planie wydłużonego prostokąta, z podwójnie łamanym dachem tzw. mansardowym – wcześniej dach łamany polski typu krakowskiego – z centralnie umieszczoną sienią i apartamentami po bokach, zaprojektowany został przez Tylmana z Gameren lub Tomasza Poncino. W 1869 roku został przebudowany przez Władysława Marconiego (z inicjatywy Ofelii ze Skórzewskich hrabiny Potulickiej) – wtedy właśnie zyskał mansardowy dach, a także kaplicę oraz ryzalit z klatką schodową. Porównując oborski dwór do innych podwarszawskich magnackich rezydencji, jest on raczej budynkiem skromnym. Do dzisiaj przetrwał murowany spichlerz, wozownia oraz część zabudowań browaru „Konstancja" wzniesionego przez wnuka Jana Wielopolskiego – Hieronima.
W 1688 roku Jan Wielopolski umiera – prawdopodobnie w Oborach. Okoliczności śmierci są dość niejasne, w dodatku szwagier króla pod koniec życia zaczął przeciwko niemu spiskować. Faktem za to jest, że po jego śmierci Obory pozostawały w jego rodzinie jeszcze ponad sto lat. W 1806 roku umarła ostatnia właścicielka z rod Wielopolskich – Urszula Wielopolska z domu Potocka. Zapisała ona oborskie dobra Kasprowi hr. Potulickiemu herbu Grzymała, żonatemu z Teresą z Mielżyńskich.
W 1897 roku hrabia Witold Drogosław Skórzewski, ustanowiony egzekutorem testamentu hrabiny Marii Grzymały-Potulickiej, siostry swojej matki, rozparcelował majątek i wydzielił z niego las o powierzchni 225 morgów (126 ha). Postanowił on na tym terenie urządzić ekskluzywne letnisko, o którym pisałam jakiś czas temu. Nadał mu nazwę Konstancya – od imienia swojej matki Konstancji z Potulickich Skórzewskiej – zmienionej później na Konstancin.
W bardzo ciekawej i zupełnie świeżej książce Dawida Miszkiewicza „Ślady działań wojennych z września 1939 roku w Piasecznie, Konstancinie i okolicy" wydanej w 2014 roku, możemy przeczytać, że na łąkach oborskich przed wojną istniało polowe lotnisko 1 pułku lotniczego z Warszawy, występujące czasem pod nazwą Ośrodka Pilotażu Obory lub Szkoły Pilotów w Oborach. Lotnisko było wyłącznie łąką wynajmowaną przez wojsko. Według planu mobilizacyjnego, opracowywanego standardowo w czasie pokoju, lotnisko w Oborach miało stanowić podstawę dla dwóch eskadr myśliwskich. Główne lotnisko przeniesiono jednak do Zielonki. To oborskie, choć wyznaczone jako zapasowe, nie zostało wykorzystane we wrześniu 1939 roku.
Dwór w Oborach został wówczas pomalowany w maskujące, brązowe-zielone kolory i dodatkowo osłonięty wyciętymi drzewkami.
Dawid Miszkiewicz napisał: „(...) lotnisko miało być zbombardowane 3 września (...). Jest wielce prawdopodobne, iż zostało ono już wcześniej zlokalizowane przez Niemców. Zestrzelony już 1 września na północ od Warszawy lotnik niemiecki zeznał między innymi, że Niemcy wiedzą o lotnisku w Jeziornie (...). Brakuje jednak potwierdzenia, że bomby spadły bezpośrednio na polowe lotnisko, a nie na pobliską cegielnię".
Majątek Obory należał do rodziny Potulickich do roku 1944, w którym to niemieckie władze wojskowe usunęły ich w odwecie za udział trójki dzieci (Jana, Teresy i Anny) w powstaniu warszawskim. Według wszelkich opracowań majątek przetrwał wojnę w stanie nienaruszonym. Kiedy już po wojnie Potuliccy wrócili do dworu, nastąpiło kolejne wysiedlenie – trwalsze. Dekret o nacjonalizacji ziemi i wywłaszczeniu posiadaczy ziemskich spowodował, że Potuliccy w zasadzie zostali wygnani nie tylko z Obór, ale również otrzymali zakaz przebywania na terenie powiatu piaseczyńskiego.
W 1945 roku utworzono we dworze przedszkole, a w 1948 roku Dom Pracy Twórczej im. Bolesława Prusa (istniejący do dzisiaj), któremu należy poświęcić zupełnie osobny artykuł.
Korzystałam ze wspomnianej książki Dawida Miszkiewicza, artykułów dostępnych w Wirtualnym Muzeum Konstancina oraz książki Zdzisława Skroka „Konstancin zapomniana arkadia".
Napisz komentarz
Komentarze