Kilkadziesiąt minut po spotkaniu mieszkańców z przedstawicielami PKP oraz wykonawcami modernizacji linii kolejowej komisja zadecydowała o otworzeniu przejazdu w Zalesiu Górnym. Krzyk rozpaczy został usłyszany, ale nie do końca.
W czwartek 13 lipca, o 10 rano, na jeszcze zamkniętym przejeździe kolejowym w Zalesiu Górnym spotkali się sołtyska, radny, wiceburmistrz Piaseczna, dyrektor PKP PLK, przedstawiciele wykonawcy przebudowy linii kolejowej oraz mieszkańcy. W totalnym deszczu zażądali oni otwarcia przejazdu kolejowego, który po 3 tygodniach od zamknięcia miał być otwarty 1 lipca. Termin przesunięto na 7 lipca, a potem na 21. Mieszkańcom puściły w końcu nerwy.
Spotkanie na przejeździe
– Przejazd jest już zrobiony, a mimo to nie można nim przejechać. Efekt jest taki, że część Zalesia jest odcięta od reszty wsi – powiedziała sołtyska Zalesia Ewa Molenda-Stroińska.
Skandalem według niej oraz dla innych mieszkańców jest także fakt zlikwidowania przejścia dla pieszych po południowej stronie 200-metrowego peronu oraz brak zejścia dla osób niepełnosprawnych.
– Dzisiaj o 12.05 na tym przejeździe zbiera się komisja, która zadecyduje, czy przejazd można otworzyć, czy nie – poinformował dyrektor regionu centralnego PKP PLK SA Krzysztof Pietras.
Ludzie się rozeszli, a godzinę później zebrała się komisja złożona z przedstawicieli m.in. inwestora PKP PLK, wykonawcy Trakcji PRKiI i firmy Thales, wykonawcy urządzeń sterujących ruchem. To właśnie przez montaż tych urządzeń przesuwano terminy otwarcia przejazdu. W czwartek wciąż nie działały, oznacza to, że przejazd jest zupełnie „ślepy”. Żadne urządzenia ani żaden człowiek nie wie wówczas, że zbliża się pociąg i można polegać tylko na zdrowym rozsądku osób przekraczających przejazd. A jego brak w czasie tych dwóch godzin spędzonych na przejeździe widzieliśmy aż nadto.
Obowiązujące przepisy pozwalały komisji na otwarcie przejazdu. Przejazdy w Polsce mają jednak swoje kategorie, które decydują, czy przejazd jest strzeżony. W Zalesiu Górnym od wielu lat poza sygnalizacją istnieją zapory w postaci szlabanów. Nie bez powodu. Komisja stanęła więc przed wyborem, czy otworzyć od lat strzeżony szlabanami przejazd bez żadnego nadzoru urządzeń sterujących ruchem. Wtedy wydarzyły się dwie rzeczy.
Ponieważ nasza linia stała się do 10 sierpnia objazdem dla pospiesznych pociągów, przez przejazd przejechał pociąg w relacji do Olsztyna. Nie zatrzymuje się on na stacji w Zalesiu, a przejazd jest zamknięty dla ruchu kołowego, przejechał więc z obowiązującą prędkością 100 km/h. Kilka minut po nim na przejazd, mimo rozstawionych znaków zakazujących wjazdu, wjechał samochód, a za nim bus. Ponieważ w tym samym czasie przy przejeździe pracowały ekipy remontowe, bus został zablokowany i w efekcie stanął na środku przejazdu. Stało się jasne, że ludzie łamią i będą łamać ten zakaz, że policja (która też bez sygnału przejechała przez zamknięty przejazd) nie może stać tutaj całą dobę, a zapory, które ustawi wykonawca, w końcu ktoś przesunie. Nikt nie może pilnować przejazdu cały czas. Jedynym więc zapewnieniem bezpieczeństwa dla ludzi jest otwarcie przejazdu, dzięki czemu będzie można ograniczyć ruch pociągów do 20 km/h. Przewodniczący zadecydował więc o otwarciu przejazdu.
Nie ma przejścia ani miejsc parkingowych
Niestety pozostał problem, którego tak szybko nikt nie rozwiąże.
Północna krawędź peronu znajduje się przy przejeździe. Tutaj łatwo można przejść z jednego peronu na drugi. Powstały też platformy dla niepełnosprawnych (akurat w Zalesiu od tej strony peronu istniała od zawsze). Po południowej stronie istnieją wejścia zarówno na peron 1 jak i 2. Nie ma jednak między nimi przejścia. Dzięki temu ludzie parkujący przy Młodych Wilcząt po południowej stronie peronu muszą w pośpiechu pokonywać tory bez przejścia, aby dostać się na peron w kierunku Warszawy.
PKP oczywiście na ten proceder zareagowało bardzo szybko, na pewno szybciej niż na krzyk rozpaczy mieszkańców.
– SOKiści wlepili mi mandat na 50 zł – powiedziała podczas spotkania jedna z mieszkanek.
Krzysztof Pietras stwierdził jednak, że nie ma możliwości wybudowania przejścia na poziomie torowiska.
Daniel Putkiewicz, wiceburmistrz Piaseczna, zadeklarował, że gmina cały czas jest gotowa, aby wesprzeć ten projekt i jego poprawki. Nie odrzuca możliwości zbudowania przez gminę kładki, pod warunkiem że PKP PLK się zgodzi.
Zapewnił także, że gmina jest w trakcie rozmów z obecnym dzierżawcą byłego Ośrodka Wisła. Jeżeli gminie zostanie przekazany ten teren na 18 lat, powstanie tutaj zmodernizowany parking, w tygodniu dostępny dla pasażerów kolei, a w weekendy dla gości Planety Zalesie, oraz chodniki prowadzące do stacji.
Napisz komentarz
Komentarze