Radni uchwalili zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla części Wólki Kozodawskiej.
Do podobnych procedur dochodzi systematycznie na terenie całej gminy i rzadko zmiany planów budzą większe emocje. Te towarzyszą co najwyżej pojedynczym właścicielom gruntów, przekonanym o tym, że zmiana zdecydowanie niekorzystnie wpłynie na ich interesy. Tym razem władze gminy były przygotowane na większe zainteresowanie, przede wszystkim mediów, ze względu na „aferę”, która związana miała być właśnie ze zmianą planu zagospodarowania dla Wólki Kozodawskiej. Wiceburmistrz Daniel Putkiewicz zorganizował nawet konferencję prasową po przegłosowaniu uchwały.
Żadnych osiedli
Chodzi o obszar ograniczony ulicami Bukietową, Dworską i Hajduczka oraz rzeką Jeziorką. Nowy plan dla większości tego terenu dopuszcza zabudowę jednorodzinną wolnostojącą. Jedynie tereny zajmowane obecnie przez firmę Polaqua i ich najbliższe sąsiedztwo, a także pas zabudowy w ulicy Dworskiej, zostały przeznaczone pod usługi. Przewidziano też tereny zielone dla mieszkańców, a pozostały obszar dopuszcza budowę domów jednorodzinnych.
– Pewnym novum jest wprowadzenie w planie zabudowy jednorodzinnej, wolnostojącej, jednolokalowej – podkreśla Putkiewicz. – Chodzi o to, żeby na jednej działce można było zbudować tylko jeden dom, w którym będzie mieszkała jedna rodzina.
W ten sposób samorząd próbuje się zabezpieczyć przed praktyką budowania bliźniaków, które czasem mają aż cztery mieszkania, a często zamieniają się de facto w szeregowce.
– Próbujemy z tym walczyć i uszczelniać system – tłumaczy wiceburmistrz, ale zaznacza, że nowatorski zapis musi jeszcze zatwierdzić wojewoda. Jeśli nie zgłosi uwag, zapędy inwestorów do budowania dużych osiedli, nie wspominając o pomysłach na hotele, baseny itp. infrastrukturę, którą niektórzy widzieli na malowniczym obszarze w dolinie Jeziorki, odejdą w zapomnienie.
Rzekoma korupcja
Takie plany miał mieć ponoć przedsiębiorca Moshe T., który rzekomo wręczył łapówkę lokalnemu politykowi Łukaszowi K., na czym miało przyłapać ich CBA w marcu 2015 r. Według informacji CBA, Łukasz K. miał się powoływać na wpływy w samorządzie, które miały pomóc zmienić mpzp na korzystny dla przedsiębiorcy. Niewątpliwie była to najgłośniejsza lokalna „afera” w ciągu ostatnich kilku lat i choć sprawa zakończyła się tylko grzywną dla obu oskarżonych, władze gminy chciały, żeby uchwalanie mpzp terenów, które rzekomo miało być przedmiotem działań korupcyjnych, odbywało się w pełnej przejrzystości.
Radni przegłosowali zmianę niemal jednogłośnie. Od głosu powstrzymał się tylko Andrzej Mizerski.
Napisz komentarz
Komentarze