Jeden z najsławniejszych planów zagospodarowania przestrzennego w powiecie piaseczyńskim został uchwalony na ostatniej sesji rady miejskiej w Piasecznie.
Józefosław jest wsią położoną w wymarzonym miejscu. Z całej gminy Piaseczno to mieszkańcy tej miejscowości mają najbliżej do Warszawy, ale od zgiełku stolicy oddziela ich rezerwat Las Kabacki. Wydaje się, że trudno byłoby popsuć takie miejsce, jednak wystarczy przejechać się przez Józefosław, żeby stwierdzić, że stało się tutaj coś niedobrego.
Dwa zamiast wielu
Do tej pory w Józefosławiu obowiązuje (plan musi zatwierdzić wojewoda, dopiero wtedy zacznie obowiązywać nowy) wiele planów. Jan Dąbek, sołtys wsi, przyznał na sesji, że było to działanie celowe, aby pilnowanie poszczególnych planów nie stało się interesem całej społeczności. Teraz uchwalono 2 plany równocześnie, które łącznie obejmują całą wieś. Uchwalone w latach 1998-2010 plany są winne temu, co stało się w Józefosławiu w ciągu kilkunastu ostatnich lat. Pozwalały one zintensyfikować zabudowę wsi poprzez zmiany niektórych zapisów (np. w niektórych miejscach minimalna powierzchnia działek spadła z 2,5 tys. m2 do 300 m2), ale także przez zmiany w prawie budowlanym.
Prace nad nowym planem trwały od 2011 r. Poprzedzone były sławną koncepcją holenderskiej firmy RDH. Na przełomie 2016 i 2017 roku, w czasie pierwszego wyłożenia planu odbył się w Józefosławiu cykl warsztatów dla mieszkańców. Można je było przeprowadzić lepiej, ale po raz pierwszy w naszym powiecie gmina usiłowała tłumaczyć różne zapisy oraz przepisy obowiązujące planistów. Nie można także powiedzieć, że usiłowała „ukryć” zmianę planu, licząc na niezainteresowanie mieszkańców.
Po pierwszym wyłożeniu wpłynęło kilkanaście tysięcy uwag. Po drugim wyłożeniu, kiedy gmina poprawiła projekt uwzględniając część uwag, wpłynęło ich dużo, ale już 10 razy mniej niż za pierwszym razem.
Mieszkańcy obecni na sesji obawiają się m.in. połączenia ulicy Księżycowej ze Słonecznym Sadem (gminna droga, która znalazła się na terenie ogrodzonego osiedla), co jak twierdzą, sprowadzi na ich kameralne osiedla „tranzyt” osób, które będą wjeżdżać tędy z ulicy Wilanowskiej na Geodetów. Radni i wiceburmistrz uspokajają, że do tego czasu zostanie wybudowane rondo na skrzyżowaniu Wilanowskiej z Geodetów, a ulica Cyraneczki połączona zostanie z Kuropatwy, czyli pośrednio z Puławską, udrożnione więc zostaną główne szlaki komunikacyjne. Zaznaczają też, że w pierwszych, tak wychwalanych planach z lat 90., to połączenie istniało, tylko „gdzieś zniknęło”.
Więcej zieleni
Obawy budzi także park przy Ogrodowej, dzierżawiony od Politechniki Warszawskiej, który w nowym planie nie został zmieniony na tereny zieleni publicznej tylko pozostał usługami nauki.
– Nowy plan utrzymuje aktualnie obowiązujące wymagania co do powierzchni biologicznie czynnej na poziomie 70% ale ustala nieprzekraczalne linie zabudowy w obrębie już zabudowanej części tego terenu. Oznacza to, że nie będzie podstaw do roszczeń odszkodowawczych wobec gminy a także nie ma możliwości zabudowy terenu obecnego parku. Zatem możliwości negocjacyjne gminy gdy będzie kończyć się okres dzierżawy będą spore – mówi nam radny z Józefosławia, Robert Widz.
Niezrozumiała dla mieszkańców jest również zwiększona intensywność zabudowy w Józefosławiu III, na niektórych obszarach z 1 do 1,2, a nawet 1,4, a do tego zmiana minimalnej powierzchni biologicznie czynnej z 50% na 30%. Patrząc na uchwalony plan widać jednak, że z tego kontrowersyjnego terenu został wydzielony ogromny pas zieleni publicznej, do której będą mieli dostęp wszyscy. Jak powszechnie wiadomo gmina nie posiada własnych działek w tym miejscu, planiści musieli więc zieleń narysować na ziemi dewelopera. Józefosław III zyskał w drugim projekcie także plac miejski o powierzchni 3000 m2 , oraz 8 tys. m2 publicznej zieleni.
Nie obyło się bez wzajemnego obwiniania o to, kto popsuł plany ponad 10 lat temu. Jan Dąbek stwierdził, że to Daniel Putkiewicz, który „jest jedyną ciągłością psucia planów Józefosławia”, że był w tym czasie pełnomocnikiem burmistrza Józefa Zalewskiego, i to on zatwierdzał zmiany planów w 2004 r., 2005 r. i w 2006 r.
– Jeżeli pan twierdzi, że uczestniczyłem w uchwalaniu tych planów, to proszę się z tego wycofać, bo inaczej będziemy musieli to załatwić na drodze sądowej – odpowiedział sołtysowi Putkiewicz. – Do urzędu przyszedłem w 2001 r., pracowałem w biurze promocji, pełnomocnikiem Zalewskiego zostałem w 2006 albo w 2007 r., ale zajmowałem się rewitalizacją, a nie przygotowywaniem planów.
Od rozpoczęcia procedowania planu, deweloperzy intensywnie składali wnioski o pozwolenia na budowę, które musieli otrzymywać według obowiązujących, czyli tych popsutych, choć nie wiadomo przez kogo, planów.
Napisz komentarz
Komentarze