Reklama

Spłonęła restauracja

Spłonęła restauracja

Najpierw ktoś im groził podpaleniem, potem ktoś spalił drzwi, a teraz ktoś oblał benzyną zaplecze i spalił pół restauracji.  Co robi policja?

 

Weszliśmy do restauracji Gusto w Mysiadle kilka dni po drugim podpaleniu. Zaplecze jest w fatalnym stanie, zniszczone zostały lodówki, stopiły się sprzęty i instalacja, ale również rzeczy prywatne, jak wędki o wartości 10 tys. zł.

– Nie wiemy jeszcze, ale jeżeli dach jest do wymiany, to na pewno nie otworzymy lokalu szybko. To ogromne koszty, wszyscy pracownicy ciężko pracują, żeby lokal doprowadzić do stanu używalności. Ja nie zarabiam, ale przecież nie poproszę pracowników, żeby pracowali za darmo – mówi nam Zbigniew, właściciel restauracji.

Do ilu razy sztuka?

Fakt podpalenia restauracji jest dla właścicieli przykry, kłopotliwy i kosztowny, ale nie jest ich największym problemem. Najgorsze dla nich jest, że nie ma pewności, kto to zrobił, dlaczego i czy nie spróbuje jeszcze raz. Jest to bowiem drugie podpalenie w ciągu kilku tygodni.

– 21 grudnia ktoś nam podpalił drzwi. Ktoś go wystraszył, więc podejrzewaliśmy, że jego celem był cały lokal, a nie tylko drzwi. Po trzech tygodniach nasze podejrzenia się potwierdziły. Ktoś wybił czterowarstwową szybę na zapleczu, wlał benzynę i podpalił. Niewiele brakowało, żeby się spaliła cała restauracja. Wcześniej człowiek, który remontował nam mieszkanie, groził nam podpaleniem. Wskazaliśmy go policji, ale ta w naszym odczuciu nie zrobiła nic, żeby go zatrzymać po pierwszym podpaleniu – mówią nam Zbigniew i Eliza, właściciele Gusto.

Właściciele twierdzą, że wskazany przez nich mężczyzna miał odmalować ich mieszkanie, ale je zniszczył. Wypłacili mu zaliczkę, ok. 3000 zł, ale ten żądał 10 tysięcy zł. Nachodził ich w restauracji, a chwilę przed pierwszym podpaleniem właściciele dostali informację, że zbiera ekipę i że ich spali.

– Wskazywany przez właścicieli człowiek został po drugim podpaleniu zatrzymany. Został mu postawiony zarzut zmuszania do zwrotu wierzytelności, zagrożony karą pozbawienia wolności do lat 5. Nie mamy wystarczających dowodów, żeby oskarżyć tego człowieka o podpalenie. Został objęty dozorem – mówi nam Jarosław Sawicki, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie.

Właściciele przyznają, że po drugim podpaleniu spotkali się m.in. z komendantem powiatowym i że w tej chwili do działań policji nie mają większych zastrzeżeń. Uważają jednak, że komisariat w Lesznowoli po pierwszym pożarze nie zrobił nic.

– Powiedzieliśmy policji, kto naszym zdaniem stoi za pierwszym podpaleniem. Może gdyby go zatrzymali, nawet na 48h, to drugi raz by się nie odważył. My zakładamy, że to on, a on wie gdzie mieszkamy. Przecież to jakiś psychol! Działania lesznowolskiej policji były tak skuteczne, że sam komendant nas za nie przeprosił – mówi Eliza, właścicielka restauracji.

Można było zrobić więcej

Wedł€g policji nie jest prawdą, że po pierwszym podpaleniu nic nie zrobiono.

– Policjant z lesznowolskiego komisariatu, który w grudniu jako pierwszy przyjechał na miejsce zdarzenia, zrobił doskonałe rozpoznanie. Sprawdzono też monitoring – komentuje Jarosław Sawicki. – W ocenie komendanta powiatowego można było jednak zrobić więcej – przyznaje.

Kiedy po drugim podpaleniu sprawę przejęła komenda w Piasecznie, zatrzymano oskarżanego mężczyznę. Nie znaleziono co prawda dowodów na podpalenie, ale postawiono mu zarzut innego czynu oraz zastosowano dozór.  Dlaczego nie zrobiła tego lesznowolska policja?

– Za wcześnie na wskazanie ewentualnych błędów tego postępowania, jednakże decyzją komendanta powiatowego wdrożono postępowanie wyjaśniające – mówi nam Jarosław Sawicki.

Faktem jest, że ktoś ewidentnie usiłuje restaurację spalić.  Właściciele boją się spać we własnym domu, bo jeżeli ich podejrzenia są słuszne, wskazany mężczyzna wie, gdzie mieszkają i ewidentnie szuka zemsty. Restauracja działa od wielu lat i do tej pory nie miała tego typu problemów. Nawet policja wyklucza podpalenie przez samych właścicieli, bo restauracja ubezpieczona jest na zbyt niską kwotę. Zresztą nie dostali oni jeszcze odszkodowania za pierwsze podpalenie.

– Nie chcemy bać się każdego samochodu, który zwalnia. Nie chcemy bać się spać we własnym domu. Mamy żal do lesznowolskiej policji, bo tu chodzi o nasze życie. Mamy nadzieję, że piaseczyńska rozwiąże tę sprawę – mówią właściciele.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama