MSWiA przygotowuje rozporządzenie zmieniające regulamin ośrodków dla cudzoziemców. Eksperci alarmują, że to segregacja dzieci.
Dzieci, które przekraczają polską granicę, zostają objęte obowiązkiem szkolnym. W praktyce oznacza to, że meldując się w ośrodku dla cudzoziemców, już następnego dnia powinno udać się do szkoły. Dziecko, które nie zna języka polskiego, które trafia do nas z niebezpiecznych miejsc tej planety, niejako z marszu wchodzi do małej wiejskiej szkoły, do umiarkowanie otwartej społeczności. Oczywiście szkoła to najważniejszy element integracji dzieci z polskim społeczeństwem. Zwłaszcza, kiedy fundacje prowadzące przedszkola w ośrodkach straciły pieniądze na tę działalność.
Dzieci się nie integrują, jeżeli są na wagarach
Niestety w praktyce wygląda to tak, że dzieci z ośrodków często do szkoły nie chodzą. Wrzucone w nowy, obcy system, nic nie rozumieją, nie nadążają za programem, nie potrafią porozumieć się z rówieśnikami spoza grupy kolegów z ośrodka – to wszystko sprawia, że czują się w szkole obco i wolą iść na wagary. To jest problem bardzo złożony i na pewno jedno rozporządzenie tej sytuacji nie naprawi, zwłaszcza w świetle obaw ekspertów, że dokument raczej przyniesie raczej więcej szkód.
Rozporządzenie pozwala gminom zorganizowanie edukacji w ośrodku, Urząd do Spraw Cudzoziemców będzie mógł wydawać nauczycielom długoterminowe zgody na wejście do ośrodka.
Co na to burmistrz gminy Góra Kalwaria, w której znajduje się ośrodek w Lininie? Niedawno udzielił odpowiedzi w rozmowie z Gazetą Prawną:
„– Skorzystam z takiej możliwości – deklaruje w Gazecie Prawnej Dariusz Zieliński, burmistrz Góry Kalwarii. Przyznaje, że o taką zmianę starał się od lat. Sytuacja w jego gminie jest trudna: do ośrodka dla cudzoziemców położonego w maleńkim Lininie przyjeżdżało w niektórych latach nawet 100–150 dzieci. W pobliskiej wiejskiej szkole, która teoretycznie powinna była je przyjąć, uczyła się setka dzieci. – W efekcie polskie dzieci znalazłyby się w mniejszości – mówi burmistrz. Zdarzało się, że np. w klasie było 12 polskich dzieci i pięć czeczeńskich, które nie znały ani słowa po polsku. Były i dzieci z traumami, które na dźwięk samolotu lub samochodu chowały się pod ławki. Burmistrz przyznaje również, że różnorodność kulturowa i religijna prowadziła do konfliktów rówieśniczych i obniżała poziom edukacji. – Naszym obowiązkiem jest trzymanie wysokiego poziomu kształcenia, a wejście dużej grupy dzieci cudzoziemskich odbiło się negatywnie na wynikach szkoły – przekonuje Dariusz Zieliński. I dodaje, że gdyby nie próbowali rozwiązać sytuacji m.in. przez dzielenie cudzoziemców między różne szkoły, mogłoby dojść do tego, że rodzice poprzenosiliby polskie dzieci do innych placówek.” (Tomasz Żółciak, serwis GazetaPrawna.pl z dn. 26.02.2018 r.)
Getto czy pomoc w adaptacji?
Oczywiście pytanie brzmi, czyja to jest wina i czy rozporządzenie zmieni nastawienie do obecności uchodźców sąsiadów ośrodków. Niemniej wyobraźmy sobie sytuację, że syryjskie dziecko (gdybyśmy wpuszczali uchodźców z Syrii), uciekające ze zniszczonego kraju trasą, która musi stanowić dla niego dodatkową traumę, przekracza granicę, dostaje miejsce w ośrodku i następnego dnia trafia do klasy w szkole wśród pól i sadów, w której nikogo nie rozumie, inni patrzą na nie jak na obcego. Można się nad tym zastanawiać, ale może warto zacząć od analizy, dlaczego uchodźcze dzieci już przebywające w Polsce wolą unikać szkoły. Co sprawia, że czują się tu tak obco? Można także zorganizować im naukę przez pierwsze tygodnie czy kilka miesięcy w ośrodku, aby mogły oswoić się trochę z nowym krajem, zanim wejdą w nasz system edukacji. .
W uzasadnieniu rozporządzenia czytamy zresztą, że ma „także zapewnić możliwość przygotowania dzieci cudzoziemskich do włączenia w polski system edukacji nie od pierwszego dnia przyjazdu do Polski, lecz po upływie czasu niezbędnego do umożliwienia im w miarę płynnej adaptacji w polskiej szkole i realizacji nauki”.
Oczywiście jeżeli rozporządzenie zostanie wykorzystane w taki sposób, że dzieci będą się uczyć tylko w ośrodku i nawet po kilku miesiącach nie będą trafiać do gminnych szkół, będzie to „antyintegracja”, segregacja i tworzenie gett. Jeżeli natomiast będzie służyło do przygotowania dzieci do rozpoczęcia nauki w szkole, to może być dobre rozwiązanie.
Napisz komentarz
Komentarze