Gdy nadchodzi Dzień Dziecka każda matka zastanawia się co by tu... Czy jakaś impreza, czy jakiś prezent, czy może to i to. Jeżeli prezent to zapewne zabawka. Jako matka wielu dzieci zastanawiam się potrójnie.
Córka ma 1,5 roku – wymyślenie dla niej atrakcji nie stanowi już problemu. Synowie moi nie skończą do Dnia Dziecka trzech miesięcy. Co by tu im w takim razie? Impreza odpada, to może zabawka. Tylko jaka? Wiadomo! Taka na E. Ekologiczna, edukacyjna... Bla, bla, bla. Naprawdę dawno nie widziałam innej zabawki. Tak więc szukam. W internecie rzecz jasna.
Mam taką manię (wiem, że niewiele osób ją ma) i zaglądam czasem na drugą, trzecią, a nawet czwartą stronę wyszukiwania Google. Wcale nie z nadmiaru czasu, tylko z ciekawości. A ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Tak więc doigrałam się. Po pierwsze wyczytałam, że „wielu z producentów zabawek współpracuje z sektami, masonerią (!), satanistami bądź stanowią ich część”. Po drugie „zabawki postmodernizmu (?) niszczą dusze dzieci, wyśmiewają bowiem wartości chrześcijańskie (np. „Włatcy Móch”)” – fakt. Bohater tej bajki Czesio (mały zombiaczek) w kółko chciał śpiewać gorzkie żale (katolicka modlitwa). No i mieszka na cmentarzu. Bajka ta jest jednak przeznaczona dla DOROSŁYCH. Dostało się, a jakże, zabawkom z serii Harry Potter, gdyż wiadomo, że to bajka, która „ukazuje świat magii, satanizmu (?) jako pozytywny”. Ogólnie marzy się chyba niektórym współczesny „Indeks Ksiąg Zakazanych” – bo przecież są książki (zwłaszcza „Harry Potter”), które „stwarzają u dziecka przeświadczenie, że współpraca z demonami to jedyna droga do wybicia się ponad przeciętność”. No i ta czarna magia!
Czytam dalej. Okazuje się, że postać Hello Kitty powstała jako dziękczynienie szatanowi. No trudno mi w to uwierzyć, bo nie bardzo rozumiem, w jaki sposób szatana miałoby to zadowolić. Oczywiście wpisuję w wyszukiwarkę „hello kitty” i TADAM! Okazuje się, że ten słodki kotek nie ma pyszczka! A jak nie ma pyszczka to wiadomo... Tylko ja nie wiem co. Czytam dalej i sprawa japońskiego kotka zostaje wyjaśniona. To produkt marketingu stworzony przez firmę specjalizującą się w tworzeniu bohaterów, aby potem ich wizerunki sprzedawać i licencjonować. Brak pyszczka – okazuje się również – nie jest przypadkowy. Brak ust ma powodować wrażenie, że kotek zawsze jest w tym samym nastroju, co my. Bardzo cwane. Chyba spojrzę na kotka bez pyszczka z szacunkiem. Wtem w oko wpada mi wklejony na jakimś forum artykuł podobno z egzorcyzmy.katolik.pl i zdanie: „Hello Kitty – to wprowadzanie i rozbudzanie w dzieciach sfery seksualnej”. Ponieważ moja córka ostatnio dostała od ciotki torebeczkę z Hello Kitty wpadam w przerażenie. Tylko za cholerę nie ogarniam, co ma ten kotek wspólnego z seksem. Czyżby brak pyszczka? No ale dalej: „Kolor różowy – to nie tylko kolor związany z seksualnością, ale przede wszystkim kolor mocno związany z ideologią New Age, podobnie jak symbol motyla – pogarda dla dziewictwa!”. Hmm...
Wchodzę na podaną wyżej stronę o egzorcyzmach. Czytam historię Marty, która postanowiła usunąć z domu okultystyczne zabawki. Okultystyczne tzn. te związane z Hello Kitty, Barbie oraz Kucyki Pony (Kucyki Pony, jak się dowiedziałam z innej strony, to nic innego, a przemycanie do dziecięcych mózgów symboliki New Age). Okazało się, że kiedy je wyrzuciła (tzn. spaliła), córka dostała wysokiej gorączki, wpadała w furię bez żadnego powodu i nie mogła spać. Mówiła, że ONI nie dają jej spać...
Dobrze, że większość ludzi nie wchodzi na dalsze strony Google. Szczęście też, że młodzież już na pewno nie szuka tak głęboko. Lepiej żeby taki młodzieniec nie wiedział, że Kucyk Pony, którym tak lubił się bawić, chciał go podstępnie „rozseksualizować” (bo akurat był różowy) lub nakierować na ruchy New Age (albo to i to). Mógłby się również dowiedzieć, że jego koleżanka, która uwielbiała Hello Kitty przez dwa miesiące, otarła się o diabła, a w przyszłości raczej będzie rozchwiana emocjonalnie. W dodatku może być odbiorcą treści pornograficznych. Wszystko przez małego kotka bez pyszczka. Lepiej też żeby nie wiedzieli, że rodzice zniszczyli im niewinność, pozwalając bawić się tym złem.
Wiem, że nie wybiję z głowy takich pomysłów nikomu, kto je ma. Jeżeli bowiem ktoś wierzy, że w Kucyku Pony czyha zło, to nie mam dla niego żadnego racjonalnego argumentu. Zastanawiam się tylko, czy samochodzik, na przykład różowy, może rozseksualizować dziecko. I czemu w drewnianych ekologicznych edukacyjnych klockach nie może siedzieć szatan, skoro jest taki podstępny, a tam rodzice na pewno nie będą go szukać.
Napisz komentarz
Komentarze