We wschodniej i centralnej Polsce trwa walka z Afrykańskim Pomorem Świń, wirusem, który jest śmiertelny dla dzików i świń. Pytanie, czy jest skuteczna.
Pomysł na walkę ze śmiertelnym wirusem poprzez zabijanie jego ofiar wydaje się dość absurdalny. Jednak ogłoszony przez rząd sanitarny odstrzał dzików ma chronić przede wszystkim świnie, których zarażenie jest ogromnym problemem ekonomicznym, zaczynając od odszkodowań, które musi wypłacać Skarb Państwa hodowcom, po ewentualne embargo na polską wieprzowinę. Czy jednak odstrzał to skuteczny sposób walki z ASF?
ASF pojawił się w Polsce, dokładnie na Podlasiu, w 2014 roku. Przywleczony został ze wschodniej Europy. Pod koniec 2017 r. wirus przekroczył Wisłę.
– Liczba przypadków ASF u dzików, odnotowanych od początku występowania ASF w Polsce, czyli od lutego 2014 r., wynosi 3407 – informuje Główny Lekarz Weterynarii. – Tylko w 2018 r. potwierdzono 2443 przypadki ASF u dzików, z czego 326 stanowiły dziki odstrzelone, a pozostałe przypadki stanowią dziki padłe, w tym powypadkowe.
Z wirusem w Polsce walczy się więc poprzez przestrzeganie zasad bioasekuracji wśród hodowców i myśliwych, usuwaniu padłych dzików, pobieraniu próbek od każdego znalezionego dzika i każdego odstrzelonego, oraz polowania, w tym odstrzał sanitarny dzików w obszarach objętych restrykcjami w związku z ASF, który ma uzupełnić plan łowiecki.
– My w każdym roku łowieckim w dwóch obwodach dokonujemy odstrzału mniej więcej 200 dzików. W tym roku, czyli od 1 kwietnia 2018 r. do 31 marca 2019 r., odstrzelimy pewnie 30% tej kwoty. U nas już nie ma dzików, padły na ASF, wciąż też znajdujemy padłe w lasach – mówi nam Tomasz Grynke, prezes Koła Łowieckiego Zalesie polującego na terenie powiatu piaseczyńskiego. – Nasze polowania w styczniu były zaplanowane w wakacje, z powodu sanitarnego odstrzału dzików dodaliśmy jedno, 20 stycznia.
W ubiegły weekend w Polsce odbyło się jednak wiele polowań. Styczeń to sezon łowiecki, dlatego zapewne duża ich część była planowa. Do lasów ruszyli jednak obrońcy zwierząt, a część z nich zamieściła w mediach społecznościowych przerażające filmiki i zdjęcia. Psy na drodze rozszarpujące zastrzelone dziki, patrochy porzucone w środku lasu, czerwone od krwi przyczepy, na których przewozi się martwe dziki, ślady krwi ciągnące się kilkaset metrów.
– Ten weekend pokazał, że możemy już sobie dać spokój z walką z ASF. To, co się wydarzyło, co pokazują zdjęcia i filmy z Polski, będzie miało prosty skutek w postaci rozprzestrzenienia się wirusa na cały kraj – mówi nam Inga Lechowska, wiceprezes Fundacji Animal Rescue Polska. – Prawda jest też taka, że wirus przenoszą ludzie, w tym myśliwi, nawet grzybiarze, jeżeli weszli w ślady zarażonego dzika.
Wirus żyje długo, a na kołach samochodu może zostać zawleczony nawet kilkaset kilometrów.
W strefach zarażonych ASF (m.in. cała aglomeracja warszawska) nie ma zakazu wchodzenia do lasów, ale myśliwi mogą polować w strefie zarażonej oraz w strefie, w której nie potwierdzono jeszcze żadnego przypadku ASF.
Niektórzy myśliwi zachowują zasady bioasekuracji, czyli m.in. dezynfekują opony i buty. Zdjęcia które się pojawiły po ostatnim weekendzie, pokazują jednak, że nie wszyscy to robią.
Sami myśliwi przyznają, że przez Wisłę wirus został przeprowadzony przez ludzi.
– W tym roku potwierdzono już aż 60 przypadków ASF u dzików. Natomiast od 14 września ubiegłego roku nie odnotowano ognisk choroby w gospodarstwach produkujących świnie, co świadczy o skuteczności bioasekuracji i wysokim poziomie przestrzegania jej zasad przez rolników – twierdzi Główny Lekarz Weterynarii.
Oznacza to więc, że bioasekuracja w gospodarstwach jest skuteczna i mimo kolejnych zarażeń dzików, świnie są bezpieczne. Jak pokazuje przykład powiatu piaseczyńskiego, gdzie dzików jest coraz mniej, wirus radzi sobie z nadpopulacją dzików, która tu niewątpliwie wystąpiła.
Można więc wyciągnąć wniosek, że polowania na dziki w takiej formie, jaką widzimy w wykonaniu niektórych myśliwych, kompletnie nie ma sensu. Odstrzały były prowadzone w każdym roku łowieckim, a wirus i tak się rozprzestrzenia w ogromnym tempie. Zapewne za sprawą ludzi. W dodatku dziki tzw. komunikacyjne, czyli te, które uległy wypadkowi, potrafią, leżeć na poboczu, w strefie zarażonej, kilka dni. Nikt nie dezynfekuje samochodów, które zderzyły się z dzikiem, zazwyczaj też dzik po wypadku krwawi. Często się zdarza, że do takiego dzika dobierają się psy, które zwłaszcza na wsiach, biegają wolno.
Jedyną skuteczną walką z ASF jest więc bioasekuracja gospodarstw, a o to hodowcy muszą zadbać sami.
Data dodania:
16.01.2019 05:00
KATALOG FIRM
- Budownictwo, dom i ogród
- Finanse
- Gastronomia i catering
- Kultura i Sztuka
- Komunikacja i Transport
- Komputery i Internet
- Zdrowie
- Agencje marketingowe & Reklama
- Motoryzacja
- Salony kosmetyczne, fryzjer
- Edukacja - przedszkola, szkoły, zajęcia dodatkowe
- Hotelarstwo - noclegi, sale, przyjęcia
- Sport & rekreacja
- Turystyka
- Media lokalne
- Galerie Handlowe
- Usługi
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze