Reklama

Zalesie Dwór – historia rodziny Manduków część II

Część pierwsza opowieści o rodzie Manduków


Doktor medycyny Antoni Manduk kupuje dla swojej córki Haliny Manduk-Ołtuszewskiej majątek w Wólce Kozodawskiej pod Piasecznem w gminie i parafii Jazgarzew, jest czas parcelacji majątku Zawadzkich i Branickich, zmienia się wygląd miejscowości na południe od Warszawy. Mandukowie nazwą swój dwór Zalesie Dworem. Poszukuję informacji o rodzinie Manduków. Pochodzą z Warszawy, senior rodu Antoni Aleksander był z zawodu farmaceutą, w księgach adresowych figuruje jako właściciel aptek (w 1876 roku) przy ulicy Wolskiej 16 i filii przy ulicy Grzybowskiej. Potem można będzie spotkać w ich rodzinie, w następnych pokoleniach, farmaceutów i lekarzy. Antoni, syn Antoniego, zostanie naczelnym lekarzem w kraju i wraz z żoną Julią będzie częstym gościem w majątku córki Haliny zwanej Inką. Zalesie Dwór stanie się w czasie II wojny światowej schronieniem dla konspirującej młodzieży. Inka, patriotka, będzie pomagać tym, co w czasie wojny stracili wszystko, zaopiekuje się też małymi kuzynami Leszczyńskimi, gdy ich matkę zaaresztuje gestapo, a ojciec będzie wówczas w armii gen. Andersa.

Stacyjka Zalesie przed 1945 r. fot: fotograf nieznany

Jadwiga Leszczyńska, matka Wacława i Jana


To ich historia zwiąże się z Zalesiem i Zalesie Dworem. Tak o tym opowiada Jan Leszczyński*: I przez pewien czas mieszkaliśmy na Chłodnej, potem ten dom, który był granicznym domem przy samej bramie getta, włączyli do getta i nas wyrzucili. Musieliśmy się przeprowadzić z dziadkami dalej i wtedy wynajęła mama mieszkanie w Zalesiu pod Warszawą. I tam żeśmy spędzali nie wiem 2 lata czy 3, podczas których mama się zaangażowała w organizację tajną jako kurier i zaczęła jeździć. W tapczanie mamy w Zalesiu schowane były ulotki i instrukcje, jak wysadza się pociąg i tak dalej. Mama liczyła na to, że jeżeli mamę złapią, to będą szukać na Chłodnej w Warszawie, a nie w Zalesiu. Pewnego dnia mama nie wróciła, zostaliśmy z panną Lusią (opiekunka chłopców). Tam była moja ciotka (chodzi o ciotkę Inkę), która była właścicielką sporego, wspaniałego majątku „Zalesie Dwór”, która nam pomagała. I te dzieciństwo tak jakoś przeszło.

Jadwiga Leszczyńska córka Emilii Manduk (1880–1974) i Wacława Manduk (1872–1944) została aresztowana w lipcu 1942 r. przez gestapo, więziona przy Montelupich w Krakowie, następnie w Auschwitz, gdzie otrzymała numer obozowy 21170, a później w KL Ravensbrück i filiach KL Sachsenhausen, skąd zbiegła podczas bombardowania w lutym 1945 r. Udając niepiśmienną, została skierowana do pracy przymusowej pod Berlinem, skąd również zbiegła. W maju 1945 r. dotarła do rodziny w Zakopanem. Wraz z synami zamieszkała w miejscowości Pokój na Opolszczyźnie, gdzie kierowała szkołą i zajmowała się pracą społeczną.

Jaki był styl życia w Zalesie Dwór? – wspomnienia Wacława Leszczyńskiego**


Fragment listu do Stanisława Szlenkiera: Jesienią 1941 r. Mama z Jasiem byli we dworze, gdy przyjechali płk hr. Zaleski i płk hr. Komar. Jako kawalerzyści jeździli z ramienia Armii Krajowej po dworach i dokonywali spisu koni nadających się do wojska. Ciocia zrobiła z tej okazji przyjęcie. Imieniny obu Cioć (23 maja) były wielkim świętem. Na Służewiec wysyłane były cztery bryczki po starszych gości oraz platforma z ogrodowymi ławkami, po młodszych. Okoliczni ziemianie i proboszcz z Jazgarzewa przyjeżdżali własnymi końmi. Starsi i ważniejsi goście siedzieli przy stole w jadalnym, a młodsi (pokolenie mojej Mamy) w holu. W sumie było kilkadziesiąt osób. Po mszy w Jazgarzewie (ciotki siedziały w kolatorskich ławkach, przy ołtarzu) było składanie życzeń, ciasteczka i koncert szopenowski w wykonaniu Cioci Julci w salonie (ponoć była świetną pianistką). Potem był obiad. W jadalnym wznoszono toasty. Każdy z ważniejszych gości czuł się w obowiązku wygłosić mowę życzeniowo-pochwalną pod adresem Solenizantek. W 1942 r. Mama ze mną dostąpiła zaszczytu siedzenia przy stole w jadalnym, ponieważ miała wygłosić własną, wierszowaną odę. Zanim jednak do tego doszło, mowę wygłaszał mój Dziadek. W pewnym miejscu się „zaciął”, powtarzając „z góry, z góry...”, gdy wtem usłyszano mój głosik pomagający Dziadziusiowi – „jadą Mazury” i Dziadek górnolotnie powtórzył: „Jadą Mazury... co ? jak? e tam, głupstwo!”. Wywołało to śmiech i huczne oklaski. Wszyscy się cieszyli i byli mi wdzięczni, że Dziadzio skończył, bo w trakcie mów nie wypadało jeść, a przy ich dużej liczbie stawało to się trudne do zniesienia zwłaszcza, że właściwe nic nowego one nie wnosiły. Wierszowana oda Mamy spotkała się z aplauzem. Była ona lekką satyrą na chęć goszczenia w Zalesiu przez wielu z obecnych, czego przyczyną było dobre tu jedzenie „...Czy nie lepsze niż sonety, wieprzowe są dziś kotlety, któż dzisiaj wysłucha ody, gdy na stół podają lody...”. Po obiedzie zwiedzało się majątek, park i ogrody. Potem był podwieczorek i wracało się do Warszawy (bryczkami i platformą).W Zalesiu w wynajmowanych mieszkaniach spędziliśmy cztery kolejne sezony letnie (1940-43) oraz zimę 1941/42 (na Wigilii byliśmy we dworze), więc wiele razy gościliśmy z Mamą, czy sami z bratem we dworze Cioci. Nieoficjalnie, po bezdzietnej Cioci miał go odziedziczyć mój brat Janek, jej chrześniak.

Katalog wystawy drobiu, gołębi i królików oraz wszechpolskiego pokazu gołębi pocztowych, 8-11 grudnia 1932 roku. Fot. Polona.pl




Majątek został Cioci zrabowany przez komunistów na podstawie okupacyjnego dekretu Stalina z 1944 r. i w 1945 r. rozparcelowany wśród okolicznych chłopów. Ponoć nikt z pracowników Cioci nie brał w tym udziału. Ciocię wypędzono z majątku z zakazem zamieszkania na terenie powiatu Grójec, w którym znajdował się majątek.

W lecie 1954 r. (miałem 18 lat), będąc w Warszawie, pojechałem wąskotorówką do Zalesia i poszedłem do majątku. Przedstawiłem się jako student rolnictwa (byłem nim od roku) i poprosiłem o pozwolenie na zwiedzenie gospodarstwa. We dworze był ośrodek szkoleniowy chyba Samopomocy Chłopskiej, może mieszkało w nim jego kierownictwo – tam nie mogłem wchodzić”. Przy nim pozostała resztówka 13 ha ziemi, głównie ogrodów i sadu. Budynek stajni wyjazdowej (na 4 konie), wozowni (na bryczki) i spichrza był przerobiony na dom mieszkalny (może to ten obdrapany budynek z dachem z dachówek, na zdjęciu, które mi przysłałeś). Administracja mieściła się w zaadaptowanym budyneczku ogrodniczym, przy szklarniach. Obora na 60 krów, obora na jałówki cielne (na 20 sztuk), stajnia na 24 konie robocze, wozownia i stodoła były zburzone. Na podwórzu stała jeszcze dworska wieża ciśnień. W pomieszczeniach dawnych chlewni było 13 krów. Gdy w 1970 r. Zalesie odwiedził brat Jasio, okazało się, że dworu już nie ma, przez lata nie remontowany i dewastowany, zawalił się. Tak komuna zniszczyła kolejny dwór polski.

 

* Jan Leszczyński „Takie hobby potem miałem, żeby mieć drukarnię” – wspomnienia.
** Wacław Leszczyński (ur. 11 IV 1936 r.) – ukończył Wydział Rolniczy Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu. W 1996 r. uzyskał tytuł profesora zwyczajnego. Dydaktyk i popularyzator wiedzy rolniczej i przemysłowej.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Piaseczyński. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama