Referendum w sprawie odwołania ze stanowiska burmistrza Arkadiusza Strzyżewskiego się nie odbędzie. Inicjatorom nie udało się zebrać wystarczającej liczby podpisów.
Z inicjatywy grupy mieszkańców, na początku września do Komisarza Wyborczego II w Warszawie trafiła informacja o zamiarze przeprowadzenia referendum w sprawie odwołania Arkadiusza Strzyżewskiego z funkcji burmistrza gminy Góra Kalwaria. Inicjatorzy jako uzasadnienie wniosku podawali „niewypełnianie przez burmistrza Arkadiusza Strzyżewskiego obowiązku dbania o dobro mieszkańców, a także podejmowanie decyzji świadczących o braku wiedzy, umiejętności zarządzania i działania na szkodę mieszkańców”. Podali też 10 przykładów działań lub ich zaniechania, które miałyby tezę tę potwierdzać.
Ponad dwa tysiące podpisów
Zgodnie z ustawą o referendum lokalnym, komitet referendalny miał za zadanie w ciągu 60 dni od momentu zawiadomienia burmistrza o zamiarze przeprowadzenia plebiscytu zebrać podpisy mieszkańców pod wnioskiem w tej sprawie. Aby referendum miało szansę się odbyć, wniosek taki musi podpisać co najmniej 10% osób uprawnionych do głosowania w wyborach do rady gminy. W przypadku Góry Kalwarii musiałoby to być nieco ponad 2000 osób.
Wymogu tego nie udało się spełnić. Jak dowiedzieliśmy się w biurze Komisarza Wyborczego, pełnomocnik grupy inicjatywnej Ewa Piotrowska zapytała nawet o możliwość wydłużenia terminu zbierania podpisów w związku z epidemią. Takiej możliwości prawnej jednak nie ma. A skoro warunku niezbędnego do podjęcia przez Komisarza Wyborczego decyzji o przeprowadzeniu referendum nie spełniono, głosowanie w najbliższym czasie się nie odbędzie. Czy epidemia to jedyna przeszkoda? Trudno powiedzieć. W kilku miejscach w Polsce w ostatnich miesiącach referenda się odbyły i nawet osiągały zamierzony przez wnioskodawców skutek.
Warto bowiem pamiętać, że aby referendum było ważne musiałoby wziąć w nim udział nie mniej niż 3/5 liczby osób biorących udział w wyborze odwoływanego burmistrza (w 2018 roku w drugiej turze głosowało w sumie 9500 osób). Jeśli ten warunek zostałby spełniony, a większość osób głosujących opowiedziałaby się za odwołaniem, wynik głosowania byłby wiążący.
Mieszkańcy podeszli bez entuzjazmu
Czy wniosek referendalny miał szanse powodzenia? Internauci komentujący tę inicjatywę są pomysłem raczej negatywnie zaskoczeni. Nie podoba im się, że taki pomysł narodził się w okresie epidemii, nie zgadzają się na wydawanie publicznych pieniędzy na organizację referendum i zastanawiają się, kto stoi za tą inicjatywą. Część docenia działania podejmowane przez nowego burmistrza i zmiany zachodzące w gminie. Inni są zdania, że na całościową ocenę jest jeszcze za wcześnie.
Zapytaliśmy burmistrza, jak przyjął informację na temat niepowodzenia inicjatywy referendalnej.
– Cieszę się przede wszystkim z tego, że w obecnej sytuacji epidemiologicznej zdrowie mieszkańców nie będzie narażane, a środki publiczne marnotrawione na organizację referendum – powiedział nam Arkadiusz Strzyżewski. – Nadal pracuję dla dobra mieszkańców naszej gminy i staram się robić to najlepiej, jak tylko potrafię. Martwi mnie natomiast to, że inicjatorzy referendum oparli swoje zarzuty w stosunku do mnie o nieprawdę i zmanipulowane informacje – podsumował.
Napisz komentarz
Komentarze