16 kwietnia o godzinie 19.00 w Kinie Uciecha odbył się koncert znanego na całym świecie mandolinisty Radima Zenkla z The Ger Mandolin Orchestra. Po zakończnonym występie gwiazdor zgodził się udzielić nam wywiadu.
Rafał Lipski: Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
Radim Zenkl: To dobre pytanie, postaram się odpowiedzieć szczerze. Oboje moich rodziców było muzykami. Mój ojciec uczył muzyki na uniwersytecie w Ostrawie, a matka w liceum. Moi dziadkowie również byli nauczycielami i oboje śpiewali w chórze, także muzyka była zawsze obecna w naszym domu. Muzyka klasyczna. Ojciec słuchał bardzo dużo dawnej muzyki, takiej, jak barok. Pamiętam, że gdy miałem około pięciu lat, gdy jechałem pociągiem, byli w nim jacyś ludzie, turyści, którzy grali na gitarze i śpiewali piosenki. To był pierwszy moment, gdy usłyszałem czystą melodię i akompaniament.
RL: To był przełom?
RZ: Tak. Pamiętam, że mnie wtedy wzięło i powiedziałem do mojej babci „wow, to jest coś pięknego”. Nawet dzisiaj, gdy o tym myślę, mam gęsią skórkę. To była bardzo emocjonalna chwila, w jakiś sposób czułem, że naprawdę lubię tę muzykę, tak się zaczęła moja miłość do niej. Nie miałem pojęcia, co będzie dalej, ale zdecydowałem się pójść tą drogą. Brałem lekcje gry na fortepianie, ale nie udało mi się zajść w tym zbyt daleko. Później, gdy miałem dziesięć lat, dołączyłem do chóru, w którym śpiewałem przez dwa lata. Bardzo mi się podobało. Poznałem tam przyjaciela, który grał na gitarze. To było bardzo inspirujące, więc zacząłem uczyć się na niej gry od niego, tak abyśmy mogli grać razem. Rok później przerzuciłem się na mandolinę. Zauważyłem, że ktoś gra na mandolinie w mojej grupie skautów. Polubiłem to i przez moment nie wiedziałem, co wybiorę. Ostatecznie mandolina wygrała, gdyż była bardziej wyjątkowa.
RL: Cieszysz się światową sławą. Czy mógłbyś nam opowiedzieć nieco o swoich sukcesach?
RZ: Wiesz, nie jestem żadną gwiazdą popu, nigdy nawet nie zamierzałem być. Chciałem tylko grać muzykę. Jestem bardzo szczęśliwy i dumny, że otrzymałem takie nagrody, jak w 1992 roku, gdy wygrałem bardzo prestiżowe zawody – mistrzostwa USA w grze na mandolinie. Jestem również zadowolony, że mogłem wynaleźć kilka nowych technik gry.
RL: Grałeś dla prezydenta Czech.
RZ: Tak, to był wyjątkowy moment w moim życiu. Vaclav Havel był bardzo popularnym prezydentem. Myślę, że był jednym z niewielu polityków, którego kochał prawie cały naród. W 1991 przemawiał na uniwersytecie w Los Angeles i poproszono mnie, bym dla niego zagrał. Miałem okazję go poznać i to było niesamowite przeżycie.
RL: Mógłbyś wyjaśnić, na czym polega „styl Zenkla”?
RZ: W trakcie pobytu w Stanach Zjednoczonych wiedziałem, że aby osiągnąć sukces, muszę stworzyć coś oryginalnego. I wtedy, grając na mandolinie, naszła mnie myśl: co jeśli użyję dwóch kostek do gry zamiast jednej? Także, na palcu wskazującym mam jedną kostkę, którą gram typową, mandolinową muzykę zwaną „tremolo”, a kciuk gra akompaniament.
RL: Grasz na wielu instrumentach. Który jest Twoim ulubionym?
RZ: Na mandolinie grałem od dłuższego czasu i chciałem to rozszerzyć. Posiadam kolekcję wielu etnicznych fletów z różnych krajów np. didgeridoo. Moim ulubionym instrumentem pozostaje mandolina oraz flażolet irlandzki.
RL: Porozmawiajmy o miejscu, w którym się obecnie znajdujemy. Co wiesz o Górze Kalwarii?
RZ: Byłem tutaj we wrześniu 2011 roku, kiedy my – The Ger Mandolin Orchestra [reaktywowana orkiestra mandolinowa z Góry Kalwarii, której większość członków zginęła w czasie wojny przyp. Red.] – mieliśmy koncert w synagodze. Odbyliśmy wtedy wycieczkę po mieście, byliśmy na cmentarzu, żeby zobaczyć nagrobki i dowiedzieć się więcej o tradycjach żydowskich w tym miejscu. Graliśmy również w Warszawie na Festiwalu Zingera. Bardzo się cieszę, że zostałem ponownie zaproszony. Dla mnie to coś więcej niż koncert. To bardziej misja, bycie żywym pomnikiem orkiestry, której członkowie zostali zamordowani w czasie II Wojny Światowej.
RL: Jak myślisz, jak ważne dla mieszkańców oraz społeczności żydowskiej są takie eventy, jak ten?
RZ: Moim zdaniem to coś, co przypomina. Oczywiście, nie tylko okrucieństwa, ale również kulturę Żydów przed wojną, to jaka wspaniała ona była. Trzeba przypominać nowemu pokoleniu, że piękne rzeczy mogą się skończyć i ludzie powinni uczyć się na swoich błędach.
RL: Na koniec: czy podobał Ci się koncert?
RZ: Absolutnie, publiczność była wspaniała. To przerosło moje oczekiwania. Była pełna sala, mili ludzie, ciepłe powitanie. Już zza kulis czułem więź z widzami.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze