Reklama

Nie dzieli nas nic

Nie dzieli nas nic


W piątek 22 kwietnia w największej sali widowiskowej w Piasecznie, w Domu Kultury przy Kościuszki, odbył się niezwykły, akustyczny koncert legendy polskiej sceny muzycznej Tomka Lipińskiego i jego zespołu. Świetna muzyka, doskonałe zgranie zespołu i niesamowita energia – Tomek Lipiński nie zawiódł naszych oczekiwań. Przed koncertem zapytaliśmy go o płytę, dzisiejszą sytuację polityczną i społeczną w Polsce oraz oczywiście o Piaseczno.

PP: Rok temu wydałeś płytę, pierwszą z nowym repertuarem od 13 lat, chwilę przed 60. urodzinami. Zaczynasz od nowa?
TL: W pewnym sensie tak, tak to czuję. Nie całkiem od nowa oczywiście, bo niosę cały ten dorobek jednak od trzydziestu paru lat, z Tiltem, z Brygadą, z Fotoness i różnymi swoimi produkcjami. Natomiast wracając do teraźniejszości, to tak. Mam takie poczucie, że zaczynam od nowa.

PP: W wywiadach mówisz, że płyta różni się od poprzednich. Czym dokładnie się różni?
TL: Wieloma rzeczami. Przede wszystkim tym, że to była pierwsza płyta w moim życiu, która powstała po długim bardzo okresie współpracy z muzykami, z którą ją nagrywałem. Taka właściwie sytuacja bezprecedensowa, bo myśmy właściwie grali już 9 lat w momencie, kiedy nagrywaliśmy tę płytę. Okazało się, że to dość radykalnie zmienia podejście do powstawania materiału. Po tych niemal 10 latach bliskiej współpracy, właściwie zdaliśmy się na taką, nazwałbym to organiczną intuicyjnością – postanowiliśmy niczego nie zakładać z góry, nie przyjmować żadnej koncepcji tego albumu – i to była ta koncepcja, żeby jej nie przyjmować, żeby gdzieś to się w możliwie organiczny sposób samo narodziło. Oczywiście są tam utwory, które jakiś czas istniały, więc one po prostu zostały nagrane w takim klimacie, w jakim ta płyta jest. Ale są tam kawałki, które być może najlepiej oddają to o czym mówię.

PP: Na przykład?
TL: „Handlarz kupuje” – to jest utwór, który narodził się z moich wspomnień z dzieciństwa. Pamiętam takich ulicznych handlarzy ciągnących mozolnie dwukołowe wozy. Jeden z nich handlował odpadami szklanymi, a drugi tekstyliami, jakimiś szmatami i obaj mieli swój zaśpiew. Raz, dwa razy w tygodniu przechodzili pod moimi oknami, przez wiele, wiele lat. Zawsze nosiłem się z taką myślą, żeby to utrwalić, uwiecznić. Opowiedziałem tę historię zespołowi podczas prób, jakie mieliśmy przed nagraniem płyty, i właściwie weszliśmy i zaczęliśmy grać. Ta muzyka wypłynęła z opowieści, którą oczywiście teraz skróciłem. Była dużo bardziej malownicza i szczegółowa łącznie z rytmem, tempem tych ciężkich kroków, z tym wozem podskakującym na wybojach. Gdzieś w tej muzyce to szkło dźwięczy – takie eksperymenty na dobrą sprawę.
Czy ostatni utwór na płycie „Uciekasz”, który z kolei jest zbudowany na takim groovie basowym, który wymyśliłem przy komputerze w domu i zbudowaliśmy na nim muzyczno-tekstową opowieść dla nas samych zaskakującą.
Była to dla nas ucieczka w nieznane.
A z trzeciej strony pozwoliłem sobie na dużo więcej swobody, odwoływania się do muzyki, której słuchałem w latach 60. czy 70., bez jakiegoś oporu. Jest tam duża doza eklektyzmu muzycznego. Tym bardziej że każdy z muzyków nagrywających ten materiał ma różne doświadczenia. Karol Ludew na perkusji i Piotr Leniewicz basista wywodzą się raczej z progresywnego awangardowego metalu, zakorzenieni są w hip-hopie.
Ta płyta to splot tego wszystkiego.

PP: Śpiewasz piosenki osobiste, ale też z uniwersalnym przekazem.
TL: W drugiej połowie lat 70. zacząłem się poważnie zastanawiać nad tym, żeby może założyć zespół i zacząć coś komunikować. Wtedy była taka punkrockowa eksplozja, otworzyła się taka możliwość dla ludzi, którzy nie byli wirtuozami, natomiast mieli coś do powiedzenia. Okazało się, że na całym świecie zaczęła powstawać scena alternatywna, która właściwie przeorała scenę muzyczną. I wtedy ośmielony tą sytuacją zacząłem się zastanawiać nad założeniem zespołu. Istotną dla mnie rzeczą było, że skoro miałoby się to wydarzyć – występowałbym, nagrywał i docierał do jakichś ludzi z komunikatem – to co ja właściwie chcę im powiedzieć?
Miałem szczęście wyrastać w takim okresie, kiedy muzyka niosła za sobą różne przesłania, treści, które wpływały na obraz tego świata, świadomość ludzi. To było dla mnie ważne, w związku z tym być może nadmiernie poruszam tematy, które wydają mi się istotne. Czy to w wymiarze społecznym, globalnym. Nie uzurpuję sobie prawa do pouczania, natomiast jak każdy myślący człowiek mam swoje przemyślenia, jakąś wiedzę, którą się zdobywa w życiu. Niektórymi chciałbym się po prostu podzielić.

PP: A gdybyś zaczynał teraz? Dzisiaj miał 24 lata? Myślisz, że byłoby Ci łatwiej?
TL: No właśnie tak się zastanawiam, wiesz... Kompletnie nie wiem. Na pewno byłbym innym człowiekiem. Urodziłbym się w 1992 roku, miałbym zupełnie inne doświadczenie życiowe. Strasznie trudno powiedzieć. Czas, w którym żyjemy, nas kształtuje. Pewnie jak większość uzdolnionych muzycznie osób widziałbym swoją karierę na scenie. Być może miałbym potrzebę pogłębienia przekazu, ale tego nie wiem.

PP: W kontekście tego co dzieje się dookoła nas, uważasz, że jeszcze będzie przepięknie i normalnie?
TL: Pięknie jakoś jest. Dużo jeździmy po kraju, jest wiele takich miejsc, w których od dawna nie byłem, i jesteśmy zaskoczeni zmianami. Byliśmy niedawno w Olsztynie, który pamiętam jako smutne zapyziałe i pesymistyczne miasteczko. A teraz kwitnie, żyje, ślicznie wygląda. [Karol Ludew, który siedzi obok: Dobre piwo piją].
Zmiany są w miastach kosmiczne, żyjemy w innym świecie.
Natomiast w tym wymiarze normalności, co ja mogę powiedzieć. Obserwujemy jakiś regres, na pewno normalnie nie jest. Jest jakiś trend normalnościowo ujemny.

PP: Co mamy zrobić, żeby było przepięknie i normalnie?
TL: Ja pamiętam PRL i stopień opresji PRL-u, szczególnie skondensowany w stanie wojennym... Dostałem na samym początku stanu wojennego bilet do wojska i go zignorowałem, więc byłem dezerterem poszukiwanym przez organy... Jest to zupełnie inny stopień opresji niż ten, z jakim mamy dzisiaj do czynienia. Oczywiście nikt do końca nie wie, jak daleko to zajdzie, dlatego mówię jedynie o trendzie. Patrzę na to pesymistycznie i jedyne, na co mam nadzieję, to to, że ten trend jak każde inne trendy ulegnie odwróceniu i znowu zacznie być nieco bardziej normalnie. Tylko podejrzewam, że trzeba będzie wiele rzeczy naprawiać.
Wydaje mi się, że to jest trudny moment dla kraju i im mniej szaleństwa w nas, tym bezpieczniej go przejdziemy.

PP: Nie wierzysz politykom?
TL: Wiesz, politycy nie są od tego, żeby im wierzyć. Nikt nie ma chyba wątpliwości, że dzisiaj w polityce każdy zajmuje się sobą, swoimi partiami, interesami, powiązaniami.
Ja jestem dobrze zorientowany w brytyjskiej polityce i też się tam nie dzieje dobrze. We Francji mają kolejne przedłużenie stanu wyjątkowego, w Niemczech też się dzieje źle. Patrząc na wschód, na Ukrainie na przykład też nie jest dobrze. To jest ogólnie trudna sytuacja. Model wypracowany po rozpadzie dwóch wielkich bloków, model z Unią Europejską, też okazało się, że pewnym wyzwaniom nie może podołać.
Zresztą od początku był to projekt utopijny, ale trzeba powiedzieć, że Polska na nim ogromnie wygrała. To są lata rozkwitu Polski, choć to też trzeba powiedzieć – są ludzie, których ten rozkwit ominął, a większość z nas ma ogromne aspiracje i chciałaby żyć tak, jak najbogatsi w najbogatszych krajach.
Ogólnie splot wydarzeń w Europie nie jest korzystny dla nas, a to jest zawsze dobra okazja dla tych, którzy chcieliby sprawować kontrolę nad innymi ludźmi, żeby tych innych ludzi przestraszać i pod pretekstem zapewniania im bezpieczeństwa ograniczać ich wolność. Boję się, że możemy mieć w Polsce z tym do czynienia.

PP: Podzieliliśmy się jako społeczeństwo.
TL: Ja próbuję zachować pamięć o tym, że pomiędzy tymi coraz bardziej biegunowymi postawami jest jednak ogromne pole, które dziś jest zaminowane. Ale w pewnym momencie to pole trzeba będzie rozminować i emisariusze z jednej, drugiej i trzeciej strony będą musieli się na tym polu spotkać. I będzie musiała być przywrócona wartość takim pojęciom jak kompromis, porozumienie, zgoda, wspólnota, która jest w stanie pogodzić wszystkie strony, a nie wspólnota wykluczająca, która mówi, że ci, co z nami, to są we wspólnocie, a inni są wrogami. To jest działanie na szkodę narodu.
Próbuję śpiewać o tym, co jest ważne, żebyśmy nie dali sobie wmówić, że więcej nas dzieli.

PP: Jak ci się podoba w Piasecznie?
TL: Ja mieszkam od roku w Józefosławiu. W latach 80. mieszkałem przez dwa lata w Zalesiu Dolnym. Bardzo dobrze mi się mieszka. Samoloty nie przeszkadzają, ptaszki śpiewają o świcie. Jest super.

Rozmawiały Agnieszka Piechowska i Joanna Grela


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Piaseczyński. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama