Zasiedlany przez rodziny różnej narodowości modyfikuje swój klimat społeczny. Budowa kolejek wąskotorowych inicjuje liczne nowe potrzeby. Analizując te zjawiska społeczne, czytając książki i informacje prasowe natrafiłam na interesujące relacje i właśnie ten 1899 rok, wydał mi się w życiu regionu bardzo dynamiczny i wart analizy. Z czym musiał się zmierzyć człowiek mieszkający w tym miejscu i w tym czasie? Jak układało się życie między Polakami, Żydami i kolonistami niemieckimi? Nie odpowiem w pełni na te pytania, może jedynie zasygnalizuję problemy.
Powodzie
Ostatnie ulewy uszkodziły kolejki podjazdowe, na szczęście nie na tyle by prawidłowa komunikacja została przerwana. Najgorzej działo się na kolei mareckiej, gdzie tor był świeżo ułożony i jeszcze nie zdążono zbudować mostków i kanalików do przepuszczania wody, która spływała z grobli szosowej. Z relacji prasowej dowiadujemy się: „Otóż tam na przestrzeni jakiej półtorej wiorsty woda podmyła szyny i zniszczyła plant. Pociągi chodzą bardzo wolno, nawet z dróżnikiem przed parowozem, który pilnuje czy przejście pociągu jest możliwe. Uszkodzenia naprawiają partie robotników, wciąż czuwających na linii.” Na kolei wilanowskiej najważniejsze uszkodzenia są koło figury św. Jana, na granicy gmin wilanowskiej z mokotowską. Tam tor kolejowy przebiegał koło znacznego wgłębienia przepełnionego już wodą, która dotarła do plantu i osłabiła szyny. Gorsze uszkodzenia są za Wilanowem pod Jeziorną. Najlepiej radziła sobie kolej góro-kalwaryjska. Wyznaczono dyżury pracowników, którzy pilnowali torów i na bieżąco likwidowali uszkodzenia, powstałe na skutek przelewającej się wody.
Jak funkcjonowała kolej?
Wprowadzono nowy rozkład jazdy na kolejce warszawsko-kalwaryjsko-grójeckiej i wilanowskiej. Podróżni z Piaseczna i okolic ocenili ten rozkład jazdy jako bardzo zły. Powodem narzekań było niedostosowanie rozkładu do potrzeb mieszkańców. Wydawało się, że nikt nie sprawdził dużego nasilenia ruchu pasażerskiego w pewnych godzinach. W Piasecznie wszelkich wyjaśnień tej sprawy udzielał ks. Matulewicz, od 35 lat proboszcz piaseczyński, znający najlepiej potrzeby mieszkańców miasteczka i obywateli ziemskich z powiatu grójeckiego.
Toną cegielnie, walą się kominy
Znaczne szkody zrobiła ulewa w cegielniach. Niektóre wykopy gliny są całkowicie zalane wodą i trzeba było wynająć lokomobile z Warszawy do wypompowywania wody z glinianek. Największe szkody poczyniła woda w cegielniach pod Górą Kalwarią i tu właśnie potężne pompy wylewają wodę z wykopów. Cegły już wyrobione, jeszcze przed włożeniem do pieca rozpadały się na klepiskach. Cegła wypalona i poukładana w suszarniach naciąga wodą i rozpada się na kawałki. Niemożliwe jest też wywiezienie cegły z obszarów podmokłych, bo można było je wywieść tylko lekkimi furmankami, ale zaprzężonymi aż w dwa konie. Skutkiem ulewy zawalił się komin w cegielni Abrama Oppenheima. Uważano, że katastrofa ta była do przewidzenia, gdyż fundament komina był stawiany zimą (prawdopodobnie rok wcześniej) i stąd te przewidywania, że prędzej niż później się przewróci. Gdy komin został podlany wodą – runął. Straty dochodziły do tysięcy rubli, jak podawała warszawska prasa. Na szczęście nikt nie ucierpiał, gdyż zdarzenie miało miejsce w czasie przerwy w pracach.
Wojny handlarzy mięsem i ogromny popyt na działki w Piasecznie
Z tym był prawdziwy problem. Popyt na działki był tak duży, że w ciągu kilku miesięcy, właściciele gruntów podnieśli ceny z 6 kopiejek na 1 rubel i 20 kopiejek za łokieć kwadratowy. Dużym problemem był brak kawiarni, cukierni i hotelu w Piasecznie. Napływ chętnych do oglądania placów pod budowę domów był duży, a nie było, gdzie się zatrzymać na herbatę czy obiad. Małe piaseczyńskie herbaciarnie okazały się niewystarczające. Cukiernia Chyliczanek cały czas była przepełniona gośćmi, żydowskie herbaciarnie też. Znalazłam ogłoszenie świadczące o tym, że efektem tegoż popytu była np. budowa wielu pensjonatów letniskowych o bardzo wysokich standardach.
Ważne w tym czasie było zaopatrzenie regionu w mięso, a był problem z piaseczyńskimi handlarzami i rzeźnikami. Tu wolę powołać się na notatkę prasową dotycząca Piaseczna, sporządzoną na podstawie listu mieszkańca: „Choć w osadzie naszej jest tylko jedna czwarta Żydów trzymają oni przecież handel w swoim ręku. Rzeźnictwem rogacizny trudni się tylko dziatwa Izraela, która traktuje nas często bardzo zagadkową krowiną. Rzeźnicy chrześcijanie biją tylko wieprze, jeśli chcą sprzedawać wołowinę bywają straszliwie prześladowani przez Żydów. Brak dobrego mięsa zastępują bogatsi mieszkańcy hodowlą drobiu lub też sprowadzają wołowinę z Warszawy.” No cóż, jasno można powiedzieć, że stosunki Polsko – Żydowskie w Piasecznie w roku 1899 nie były za bardzo przyjacielskie, a w dziedzinie handlu – były złe.
Wielki ołtarz u św. Anny w niebezpieczeństwie
Liczący pięć wieków kościół w Piasecznie wyglądał dobrze, ale był problem z pięknie rzeźbionym ołtarzem. Był spróchniały i toczony przez robaki. Na odrestaurowanie obrazu w ołtarzu głównym też nie było pieniędzy, bo parafianie nie byli bogaci. I tu zadziałał czar kolejek dojazdowych, bo dzięki nim zaczęła przybywać bogata publiczność warszawska i na apel księdza Matulewicza o datki na konserwację ołtarza, wyłożyła pieniądze.
Ruiny zamku w Czersku
Dużym problemem okazał się stan ruin zamku w Czersku. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że należy je konserwować, nawet po części odbudować, ale jak się domyślamy carowi na tym zależeć nie mogło. To i lokalnym rządzącym też nie zależało. W końcu znalazł się ktoś, kto chciał kupić teren zamku. Jak podaje Kurier Poranny, był nim pan Kozłowski z Antoniówki. Nabywca miał zamiar uporządkować ruiny i zabezpieczyć je od ostatecznego zniszczenia. Baszty ponakrywać dachami utrzymanymi w stylu budowli, zamurować otwór wybity kilka lat wstecz oraz ułatwić wejście na basztę bramową, która powinna się stać miejscem widokowym, bo z niej roztaczał się piękny widok na całą okolicę. Wreszcie miał wzmocnić most wiodący na górę zamkową, wzmocnić resztki murów, gdyż co pewien czas można zauważyć zmniejszenie się ich ilości. Cegła z murów jest rozkradana przez rabusiów, którzy rozwalają ściany. Są bezkarni, gdyż nie ma tu koniecznego nadzoru. Jeszcze w poprzednim 1898 r. została wydelegowana komisja, która oceniła wartość ruin czerskich na 300 rubli. Wartość 3 mórg gruntu, zajmowanego przez ruiny, wyceniono również na 300 rubli.
Wielki pożar w Piasecznie
W maju 1899 roku w mieście Piasecznie spłonęło 14 domów. W czasach pokoju była to jedna z największych katastrof. Domy te, jak informuje dziennik „Słowo”, były ubezpieczone na sumę 4 tys. rubli. Jakie zmiany przyniosły lata następne? Odpowiedź już w innym opowiadaniu.
Napisz komentarz
Komentarze