Być może 14 lutego już na zawsze pozostanie w naszych głowach czymś nierozerwalnie związanym ze świętem zakochanych. Sam marzę jednak o tym, aby dzień ten zyskał nieco szersze znaczenie. Abyśmy myśleli nie tylko o miłości do drugiego człowieka, ale przede wszystkim zastanowili się nad tym, jaki mamy stosunek do siebie – czy traktujemy się z wyrozumiałością, czy jesteśmy wobec siebie czuli, uprzejmi. Ważne jest, aby uświadomić sobie, jak ogromne znaczenie w budowaniu relacji z drugim człowiekiem ma kwestia uczuć, którymi obdarzamy nas samych.
Epidemia autodestrukcji
W erze wszechobecnych i narzucających swoją wolę social mediów jesteśmy bardziej niż kiedykolwiek poddawani ciągłej ocenie, krytyce i presji. Zupełnie jakby tego było mało, przejmujemy tę narrację i zaczynamy stosować ją jako swego rodzaju narzędzie do autodestrukcji. Nie pozwalamy sobie na swobodę, luz, odpoczynek. Ciągle stawiamy nowe cele, narzucamy sobie nieprzerwane wychodzenie ze strefy komfortu i pozwalamy, aby ciągłe oczekiwania innych ludzi oraz wzmocniona z ich powodu autosurowość, z jaką się traktujemy, wypalały nas wewnętrznie. Nikt nie może funkcjonować na pełnym biegu non stop. Czasami trzeba się zatrzymać i rozejrzeć wokoło, a także zajrzeć w głąb. Wówczas okazuje się, że nie lubimy samych siebie. Dostrzegamy cechy takie jak lenistwo, wąskie horyzonty, malkontenctwo… Ale to nie TY. To zaledwie reakcja Twojego organizmu na nieprzyjazne środowisko, które mu stworzyłeś. Wypalony, przebodźcowany i nadmiernie zestresowany zawsze będziesz kłębkiem nerwów i zbiorowiskiem obiektywnie rzec ujmując, cech negatywnych. Trudno też wówczas żywić do siebie uczucia pozytywne, gdy nie mamy czasu, aby o siebie zadbać…
A idzie to niestety lawinowo: gdy nie masz szacunku do samego siebie, inni też nie będą go mieli; jeśli nie umiesz cieszyć się ze swojego towarzystwa, dla innych również będzie to niekomfortowe; jeśli będziesz się siebie wstydzić, inni będą dostrzegać tylko twoje negatywne cechy; jeśli nie obdarzysz samego siebie miłością, małe są szanse na to, że stworzysz zdrowy związek z drugim człowiekiem.
Ciepłe uczucia wobec samego siebie powinny być zatem Twoim najważniejszym celem w tegoroczne Walentynki i to nie ze względu na innych – to będzie zaledwie przyjemny efekt uboczny rozwoju osobistego. Uświadom sobie, że to właśnie Ty jesteś jedyną osobą, która zostanie z Tobą do końca życia niezależnie od sytuacji, okoliczności, przeciwności życiowych. Można wręcz powiedzieć, że jesteśmy skazani na samych siebie NO MATTER WHAT. Dlaczego zatem, zamiast wiecznie siedzieć na kaktusie, nie rozłożyć się wygodnie na kanapie? Tą metaforą przejdźmy do części artykułu związanej z realizacją tego pięknego, ale jakże trudnego założenia…
Style przywiązania jako odzwierciadlenie tego, co czujemy do siebie
Nie bez kozery od razu po Walentynkach obchodzimy Dzień Singla. Jakoś podskórnie czujemy, chyba że trzeba umieć być w najlepszej możliwej relacji najpierw z samym sobą, nie tylko z innymi ludźmi. Jedno zresztą z drugiego wynika. Nie zawsze jednak zdajemy sobie sprawę, gdzie leży problem. Najczęściej niestety sposób, w jaki się traktujemy, wynika z tego, czego nauczyliśmy się w dzieciństwie, jakie wartości wpoili nam rodzice oraz jakiego rodzaju relację zbudowaliśmy z nimi. Jest to oczywiście temat na oddzielny artykuł, książkę, a nawet kilka książek. W skrócie jednak warto nadmienić, że psychologowie wyróżniają najczęściej trzy lub cztery style przywiązywania się, wynikające właśnie z doświadczeń z najwcześniejszego dzieciństwa i które mają największy wpływ na to, jakie relacje budujemy z otoczeniem jako dorośli ludzie.
Wymienia się zatem style: lękowy, unikający i zdezorganizowany – każdy z nich nosi znamiona toksyczności i jest czymś, czego powinniśmy unikać. Jeśli natomiast stwierdzamy u siebie zachowania, wchodzące w ich zakres definicyjny, koniecznie powinniśmy zastanowić się nad metodą samorozwoju, chociażby w postaci psychoterapii czy też uprawiania uważności. Style te bowiem charakteryzują się bardzo niskim stopniem zaufania zarówno do samego siebie, jak i partnera, przeżywaniem ciągłych niepokojów przed porzuceniem czy też prowadzą do nachalności i tzw. „zagłaskiwania na śmierć” wobec drugiej osoby – w dużym skrócie oczywiście. Jeśli potrzebujecie większej ilości informacji, na które nie możemy sobie pozwolić ze względu na charakter artykułu, zapraszam do samodzielnego researchu.
Jedyny styl przywiązania obiektywnie uznawany za zdrowy to styl bezpieczny. Charakteryzuje się on wyważonym, realistycznym poziomem samooceny oraz wysokim poziomem zaufania w relacji. Osoby, które przywiązują się w sposób bezpieczny, nie obawiają się długotrwałych i poważnych związków, ale i nie przeraża ich wizja bycia singlem przez dłuższy czas. Nie tkwią też na siłę w relacji bez perspektyw i nie ustanawiają partnera/przyjaciela w centrum swojego wszechświata, zapominając o sobie czy wręcz tłumiąc własne pragnienia i potrzeby albo wręcz rezygnując z własnego życia na rzecz innego człowieka. W takiej zdrowej relacji istnieje przede wszystkim harmonia, komfort i swoboda w wyrażaniu uczuć i opinii. Jak zatem widać zdrowa relacja z drugim człowiekiem w dużej mierze polega na zdrowej relacji z samym sobą…
Miłość i szacunek do samego siebie
Jeśli żywisz do samego siebie ciepłe uczucia i szanujesz się za to, jaki jesteś, szanse, że wpadniesz w toksyczną relację i pozwolisz jej trwać, są naprawdę niewielkie. Nie unikniesz oczywiście tzw. wpadek. Może się zdarzyć, że zakochasz się lub też nawiążesz głębszą, przyjacielską relację z kimś niewartym twoich wysiłków i zaufania. Wówczas, jednak gdy szydło wyjdzie z worka, naturalną reakcją osoby znającej swoją wartość jest ucięcie takiej relacji lub praca nad nią – wyłącznie z obu stron. Jeśli jednak sytuacja się powtarza i po drugiej stronie nie ma woli zmiany, jedynym rozwiązaniem jest odpuszczenie, pozwolenie, aby każdy poszedł w swoją stronę.
Tak właśnie postąpi osoba, która kocha i szanuje samego siebie, a okazuje to poprzez dbanie w pierwszej kolejności o swój komfort i bycie w zgodzie z samym sobą. Nie warto wówczas pogrążać się w żalu na zbyt długi czas tylko wręcz docenić samego siebie za siłę i wytrwałość oraz za okazany samemu sobie szacunek poprzez ucięcie znajomości, która wpływała negatywnie na nasze życie. Czy jest to trudne? Oczywiście, bo jedną z cech naszego gatunku jest potrzeba BYCIA w stałych relacjach, budowania więzi społecznych. Ucinanie relacji jest zatem nawet niejako wbrew naszej naturze. Jest to jednak jedyny sposób, aby dać sobie szansę i przestrzeń na to, aby wpuścić do życia ludzi, którzy będą nas ciągnąć w górę, a nie w dół. Ile razy zastanawialiśmy się przecież, gdzie byśmy byli, gdyby nie toksyczni rodzice, partner czy przyjaciel, którzy zatrzymywali nasz rozwój, dominowali w negatywny sposób nad naszą codziennością i zatruwali ją swoim malkontenctwem, krytykanctwem, złośliwością czy niepotrzebną presją. A gdy pozostajemy w takich niezdrowych relacjach, w naszym życiu nie ma już miejsca na te zdrowe. Toksyczne mają bowiem to do siebie, że szczelnie wypełniają nam grafik, zarówno ten fizyczny, jak i związany ze ścieżkami myślowymi, którymi podąża nasz umysł.
O co chodzi z tym sobkostwem ?
Jak zatem sami widzicie, droga do znalezienia zdrowej relacji to przede wszystkim droga usiana swego rodzaju sobkostwem – dbania o samego siebie, przyglądania się swoim potrzebom, czułości oraz szacunku dla samego siebie i doceniania – nade wszystko doceniania; ciągłego „ja”, „sobie” i „dla mnie”. I nie myślcie, proszę, że namawiam was do narcyzmu i samolubstwa. Podstawa to znalezienie we wszystkim złotego i zdrowego środka ze stałą myślą, którą wyraziłem już na początku niniejszego artykułu – osobą, z którą na 100% spędzisz całe swoje życie, jesteś wyłącznie TY SAM. Zadbaj zatem o to, żeby nie męczyć się ze sobą, niezależnie od tego, czy będziesz akurat w relacji również z kimś innym, czy nie, a gwarantuję, że z odpowiednio ułożonymi wartościami, będziesz w stanie stworzyć zdrowe relacje z innymi ludźmi.
Ostateczna myśl na Walentynki
Niech zatem tegoroczne święto zakochanych pozostawi cię z taką oto myślą: aby inni mnie kochali, najpierw ja sam muszę pokochać siebie!
Jakub B. Bączek - Trener mentalny Mistrzów Świata i olimpijczyków, właściciel kilku firm, autor ponad 20 książek, sprzedawanych dziś w 17 krajach. Wykładowca studiów MBA na Akademii Leona Koźmińskiego, ekspert telewizyjny, mówca inspiracyjny
Napisz komentarz
Komentarze