Szesnastolatek zakochany w motoryzacji, a szczególnie w... maluchach.
Hubert Kłosiewicz z Zalesia Górnego od dziecka interesował się motoryzacją, jednak dopiero w 2013 roku ukierunkował swoją pasję na jeden konkretny model aut.
– Jak byłem mały, moja sąsiadka miała malucha. Wtedy wydawał mi się jak zwykły maluch, a teraz wiem, że był to bardzo rzadki kolor, tak zwany wrzos – wypuścili krótką serię tego koloru nadwozia. Mój wujek także miał malucha, pamiętam, że stał u nas w garażu przez jakiś czas, bo był przygotowany do sprzedania. Czasami chodziłem do garażu, lubiłem się w nim pobawić, poudawać, że jeżdżę, na niby kręciłem kierownicą, trąbiłem. Zawsze śmiałem się, że maluch nie ma silnika z przodu, tylko z tyłu. Od dziecka słyszałem, jak dużo osób opowiadało, jak to się kiedyś jeździło maluchem na przykład do Bułgarii i postanowiłem mieć własnego i spróbować jak to jest, no i chcąc nie chcąc, zakochałem się w tych samochodach. Aktualnie mam już trzy auta, pierwszy to elegant 1997 rok, drugi to elegant 1996 rok. Ostatnio kupiłem też fiata 126p z 1979, wersja S. Obecnie jest w trakcie renowacji. Myślę, że na trzech się nie skończy – przyznaje Hubert. – Nie mam odpowiedniego wieku, żeby prowadzić malucha, ale zawsze można znaleźć jakiś kompromis, na przykład po ulicach nie jeżdżę, bo nie mogę, ale po podwórku się zdarza – śmieje się chłopak.
Hubert przyznaje, że w maluchach najbardziej urzekło go to, że można je bardzo prosto naprawić.
– W fiacie podoba mi sie najbardziej prostota wykonania – każdy da sobie radę z naprawieniem fiata 126p, bo przecież był on stworzony dla przeciętnego Kowalskiego. Ludzie, którzy nie mieli pojęcia o mechanice, wystarczy, że wzięli książkę „Sam naprawiam samochód fiat 126p” i wszystko mieli jasno wytłumaczone co i jak – opowiada Hubert.
Szesnastolatek poza naprawianiem swoich aut, jeździ też na zloty miłośników 126p, gdzie ma możliwość wymieniania się doświadczeniami i informacjami z innymi miłośnikami i posiadaczami maluchów. Poza tym Hubert zbiera też wszystko, co związane z ulubionym modelem fiata.
– Wolę oryginalne maluchy, te poprzerabiane mi się w ogóle nie podobają. Zdarza się, że starsi ludzie dają mi jakieś części, jak ktoś coś znajdzie w garażu do malucha, nie chce wyrzucić na złom, czy do kosza, tylko przynosi, bo wie, że te części mogą mi się przydać – wyznaje nastolatek.
Zapytany, jak na jego zainteresowania reagują rodzina i znajomi, odpowiada:
– Rodzice nie mają nic przeciwko temu, wspierają mnie w pasji. Znajomi się śmieją, że maluch to złom, ale zależy kto co woli. Większość moich rówieśników nawet nie wie, że Polska produkowała kiedyś samochody, które byłe eksportowane, wolą siedzieć w domu i grać na komputerze.
Marzeniem Huberta jest zbudowanie sportowego malucha z wzmocnionym silnikiem. Takim autem mógłby wystartować w rajdzie maluch trophy.
Napisz komentarz
Komentarze