Określenie „idol piłkarski” wcale nie musi odnosić się do najwybitniejszych zawodników w dziedzinie futbolu.
Z pewnością każdy z nas już jako najmłodszy „tifoso” pośród piłkarzy biegających po europejskich czy też światowych arenach upatrywał swoich ulubieńców. W moim przypadku były to ikony międzynarodowego futbolu, choć i nie tylko. Po wejściu do mojego pokoju na ścianach ukazywały się plakaty największych artystów w historii piłki nożnej. Davida Beckhama zawsze ceniłem za to, że z końca boiska potrafił zagrać piłkę „na nos”, Filippo Inzaghiego za jego niebywały dar do zdobywania bramek ze spalonego, Roberto Carlosa za bicie fenomenalnych rzutów wolnych, a Alexa Del Piero za to, że był prawdziwym „Il Capitano”. Na polskim podwórku zawsze imponował mi kunszt Tomasza Frankowskiego i Euzebiusza Smolarka. Jednakże, co zapewne zadziwi większość Czytelników, dla mnie największym idolem piłkarskim jest od dłuższego czasu... Piotr Grzelczak.
Nie kto inny jak sam „ Mr. Wolej”. „Człowiek, który przyćmił Leo Messiego” – co prawda było to już ponad 3 lata temu, ale skrót pamiętnego „Super Meczu” towarzyskiego Lechii Gdańsk z Barceloną zatytułowany „Piotr Grzelczak destroying FC Barcelona” do dzisiaj cieszy się sporym zainteresowaniem. Mało kto pamięta, że w tym samym spotkaniu na murawie w koszulce „Blaugrany” debiutował Brazylijczyk Neymar – to polski napastnik/skrzydłowy zachwycił kibiców na całym świecie. Wychowanek Widzewa Łódź, następnie ściągnięty przez Pawła Janasa właśnie do klubu z Gdańska, w którym zasłynął z tego, że strzelał mało, ale kiedy już trafiał do siatki, to były to gole, których nie powstydziliby się wymienieni przeze mnie wcześniej gwiazdorzy. Od kilku lat niestety nie wiedzie mu się najlepiej, ale mimo tego, iż obecnie w barwach Górnika Łęczna wymienia się go w gronie najsłabszych zawodników sezonu, nadal jestem zdania, że to jedna z najlepszych lewych nóg w Polsce. I serdecznie mu kibicuję, ponieważ to piłkarz z gatunku moich ulubionych – zdaje sobie sprawę, że nie należy do magików futbolu, ale ciężką pracą i harówką dotarł do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Ciężka praca i charakter – tym właśnie zawodnicy w większości zaskarbiają sobie sympatię fanów. Nawet mimo, obiektywnie oceniając, niskich umiejętności.
Spoglądam na lokalne boiska i tutaj też widzę paru chłopaków, którzy mogą pełnić rolę ulubieńców najmłodszych kibiców. Na przykład wychowanek Legii Warszawa Cezary Osuch, który od paru dobrych lat broni barw klubu z Konstancina (najpierw RKS Mirków, potem KS Konstancin) i w każde spotkanie ligowe wkłada mnóstwo wysiłku, czy napastnik Jacek Wąsik z Laury Chylice. Tych nazwisk można by mnożyć i mimo że w telewizji puszczany jest futbol na nieporównywalnie wyższym poziomie, to okoliczni mieszkańcy często wolą pofatygować się na pobliskie klepisko. Tam dorośli, dzieci również mają okazję spotkać swoich idoli, na czym polega właśnie piękno futbolu.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze