Historia tak nieprawdopodobna, że aż prawdziwa.
Louie Zamperini to prawdziwy krzyż pański dla rodziców – popija, popala, wdaje się w bójki. Trudno uwierzyć, że ten sam Louie za kilka lat wystąpi na olimpiadzie w Berlinie i będzie największą nadzieją Amerykanów na medal w biegach na olimpiadzie w Tokio. Marzenia o Tokio przerywa mu jednak wybuch II wojny światowej. Louie trafia na Pacyfik, bombardując japońskie wyspy. Kiedy jego samolot zostaje zestrzelony, Zamperini trafia do niewoli, gdzie zostanie poddany próbie cięższej niż najdłuższy bieg...
Oglądając „Niezłomnego" trudno uwierzyć, że ta historia wydarzyła się naprawdę. Życie Louisa Zamperiniego aż prosiło się o film i teraz doczekało się świetnej ekranizacji. Angelina Jolie – bo to ona stanęła za kamerą – z aktorki o nierównym talencie właśnie przeistoczyła się w świetnego reżysera. Film został zrealizowany z mistrzowską precyzją, w stylu, od jakiego zdążyliśmy się odzwyczaić – bliżej mu do klasyków Oliviera Stone'a niż do tego, co zwykle możemy oglądać we współczesnym kinie. Akcja toczy się niespiesznie, chwilami wręcz dłuży, ale to zabieg celowy. „Stój – mówią nam twórcy. - Stój i patrz na tego człowieka, na jego historię". W rolę Zamperiniego wcielił się młody Jack O'Connell, utalentowany, choć jeszcze nieznany szerszej widowni. Całości dopełnia doskonała muzyka Alexandre'a Desplat.
Poza niesamowitą historią, „Niezłomny" to też kawał dobrego kina w starym, klasycznym stylu. Dobrze spędzony czas w kinie.
A. Jolie, Niezłomny (USA) 2014
Napisz komentarz
Komentarze