Gmina Lesznowola przegrała kolejną sprawę związaną z terenami po KPGO Mysiadło. Tym razem tę, o której sama mówiła, że jest kluczowa.
Część terenów po obydwu stronach ulicy Puławskiej w Mysiadle była przed wojną majątkiem ziemskim rodziny E. Po wojnie 75 ha zostało im odebranych na mocy reformy rolnej PKWN z 1944 r. Właściciele udali się do Wojewódzkiego Urzędu Ziemskiego (WUZ) i ten stwierdził w 1947 r., że ich ziemie nie podlegają reformie. Właściciele, bracia E., bowiem chwilę przed rozpoczęciem II wojny światowej podpisali u notariusza umowę przeniesienia własności. W ten sposób jeden z braci miał 29 ha, a drugi 45 ha. Reforma rolna PKWN natomiast zabierała majątki ziemskie, które przekraczały w swej powierzchni 50 ha użytków rolnych. Dwa lata po decyzji WUZ Minister Rolnictwa i Reform Rolnych uznał jednak, że ziemie te podlegały pod przepisy reformy i Mysiadło przeszło na własność Skarbu Państwa, po czym powstały Kombinaty Państwowych Gospodarstw Ogrodniczych, które upadły w okresie transformacji.
Komunalizacja i jej unieważnienie
Jak część Czytelników doskonale pamięta, po Kombinatach powstało prywatne przedsiębiorstwo Eko Mysiadło zajmujące się uprawianiem pomidorów w szklarniach. Kilka lat po jego bankructwie, w 2011 r., Wojewoda Mazowiecki Jacek Kozłowski wydał decyzję o komunalizacji terenów po KPGO, w związku z tym Gmina Lesznowola otrzymała je bezpłatnie.
Już rok później, czyli w 2012 r., Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi unieważnił decyzję Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych z 1949 r., a więc do obrotu prawnego wróciła decyzja WUZ o tym, że ziemie braci E. nie podlegały reformie rolnej. Jeżeli jej nie podlegały, nie mogły przejść na własność Państwa. Co za tym idzie nie powinny zostać skomunalizowane.
Już po tej decyzji, Lesznowola w 2014 r. podpisała z trzema firmami przedwstępne umowy dzierżawy na te ziemie. Firmy do kasy gminy wpłaciły w sumie 92 mln zł, które stanowiły zaliczkę za połowę okresu dzierżawy, co opisaliśmy niedawno w nr 136. PP w tekście „Co dalej z KPGO?”.
Na podstawie unieważnienia z 2012 r. Minister Administracji i Cyfryzacji w 2015 r. stwierdził nieważność decyzji komunalizacyjnej. To wynikało w prostej linii z przywrócenia do obrotu prawnego decyzji WUZ o tym, że ziemie braci E. nie podlegały reformie rolnej. Prawdą jednak jest, że ziemie te nadal należą do Gminy (choć od listopada w Księdze Wieczystej wpisany jest zakaz dysponowania), ponieważ decyzja Ministra Administracji nigdy się nie uprawomocniła, a wręcz jest aktualnie zawieszona. Wyrok WSA z listopada 2016 r. uchylił postanowienie o zawieszeniu, ale od tego wyroku Gmina także się odwołała, tym razem do NSA, w którym nie odbyła się jeszcze rozprawa.
Lesznowola zaskarżyła także decyzję Ministra Rolnictwa z 2012 r., jednak WSA oddalił tę skargę, z kolei w maju ubiegłego roku NSA oddalił skargę kasacyjną na wyrok WSA (o wyroku NSA pisaliśmy w nr 101. PP). Decyzja przywracająca decyzję WUZ o tym, że ziemie braci E. nie podlegały reformie rolnej, stała się więc prawomocna.
Podważanie umowy z 1939 r.
Starosta Piaseczyński, występujący w imieniu Skarbu Państwa, w 2015 r. złożył jednak do sądu pozew o stwierdzenie nieważności tej umowy. Uzasadnił to tym, że wg obowiązującego w 1939 r. Rozporządzenia z 1919 r. umowy o przeniesieniu prawa własności nieruchomości ziemskich wymagały dla swej ważności poprzedniego zezwolenia władzy państwowej, a umowy braci E. zezwolenia nie posiadały. Do procesu przyłączyła się Gmina Lesznowola.
W komentarzu do naszego artykułu z nr 136., wicewójt Karolina Pichnej stwierdziła, że „podstawowe znaczenie będzie miał wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie rozstrzygający w sprawie ważności dawnej umowy dzielącej majątek ziemski”, czyli umowy, jaką zawarli bracia E. w 1939 r.
W środę 15 marca Sąd Okręgowy oddalił pozew Starosty o unieważnienie tej dawnej umowy, stwierdzając tym samym, że umowa jest ważna.
W uzasadnieniu Sąd stwierdził, że pozew był w jego ocenie jedynie próbą wykorzystania obowiązujących przed wojną przepisów, które zgodnie z duchem prawa i intencjami ówczesnego ustawodawcy, nie mogą być interpretowane tak, jakby chciał tego Skarb Państwa i Gmina Lesznowola. Powiedział także, że nieprofesjonaliści, czyli właściciele ziemscy, poszli do profesjonalisty, czyli notariusza. Działali więc w dobrej wierze.
Wyrok nie jest prawomocny.
Jaki będzie finał sporu o Mysiadło? I kiedy on nastąpi? Jest to o tyle istotne, że prywatne firmy wpłaciły do kasy gminy 92 miliony zł za użytkowanie tego terenu, którego dalej nie mogą użytkować.
Napisz komentarz
Komentarze