W niektórych pasiekach w powiecie podczas zimy zginęło 50-90% rodzin pszczelich. Jeżeli pszczoły wyginą to my też. Jak możemy im pomóc?
– Pszczoły giną m.in. z powodu warrozy. Chorobę wywołuje „pszczeli kleszcz” z rodzaju Varroa, który drastycznie skraca życie pszczół oraz jest wektorem groźnych wirusów – mówi nam Tomasz Domański, prezes Koła Pszczelarzy w Piasecznie. – Pszczoły nie potrafią się przed nim obronić. Przyczyną dużych strat jest również nierozważne stosowanie środków ochrony roślin, które w najlepszym wypadku zwiększają podatność pszczół na choroby – dodaje Tomasz Domański.
Każdy z nas może pomóc pszczołom, nawet jeżeli nie mamy i nie zamierzamy mieć uli.
Sadźmy kwiaty i karmmy sikorki
Nasz powiat składa się z małych miasteczek, osiedli domów z ogródkami, z pól, lasów, łąk i sadów. Te ogródki stają się coraz bardziej sterylne. Równo przycięte trawniki, bez koniczyn i mleczy, jak kiedyś. Chwasty tępimy środkami chemicznymi. A te chwasty to źródło nektaru dla pszczół oraz innych owadów. Trawnik z kwitnącymi kwiatami kosimy wtedy, kiedy pszczoły najbardziej lubią zbierać nektar. Pod nożami kosiarki ginie ogromna ilość owadów zapylających.
– Wystarczy, że będziemy kosić po 17-19, kiedy pszczoły już są w ulach. Albo w pochmurne i wietrzne dni. Pszczoły nie lubią w tym czasie latać – podpowiada Tomasz Domański.
Warto też sadzić rośliny miododajne, ale uwaga! Nie tak jak mamy to w zwyczaju. Nasze ogrody eksplodują kwiatami na wiosnę, wtedy kiedy zaczynają kwitnąć np. drzewa owocowe w ogródkach i sadach. Pszczoły mają wtedy nektaru pod dostatkiem. Problem zaczyna się w połowie lipca, kiedy brakuje kwiatów wydzielających nektar.
– Poważnym problemem dla pszczół z naszego regionu jest tzw. głód pożytkowy, który następuje w drugiej połowie lipca i trwa ok. 3 tygodni do kwitnienia nawłoci. W naszych ogródkach jest wtedy najczęściej zielono, a nie kolorowo od kwiatów. Ważne więc, abyśmy sadzili także takie rośliny miododajne, które będą kwitły właśnie w trakcie głodu pożytkowego. Pamiętajmy, nie wszystko co kwitnie, jest miododajne. W tym najtrudniejszym okresie bardzo cenne są późno kwitnące lipy – krymska, japońska, wonna, maliny jesienne, śnieguliczki, przegorzan kulisty i wiele innych. Chcąc unikać środków ochrony roślin, wieszajmy budki lęgowe dla sikorek, które znacznie skuteczniej eliminują m.in. przędziorki i mszyce.
Jaki miód jest najlepszy?
W dużych miastach na świecie, w tym w Warszawie, coraz bardziej popularne stają się miejskie ule. Ważne więc, aby władze miast i zarządcy dróg robili nasadzenia z drzew i krzewów miododajnych. Okazuje się, że miód z miasta i terenów podmiejskich jest bardzo dobry. Pszczoły detoksykują zanieczyszczenie z ulic, za to ich zbiory są bardzo urozmaicone.
– Monokulturowe uprawy są dla pszczół niedobre. U nas nie ma problemu z kilkusethektarowymi polami rzepaku, na szczęście, bo to tak jakbyśmy jedli np. same ziemniaki. Pochorujemy się, to pewne – mówi Tomasz Domański. – Im różnorodniej, tym lepiej, dla pszczół też. I dla smaku miodu. Najciekawsze są wielokwiatowe, łąkowe. Naszym największym skarbem jest miód nawłociowy, przewyższający aktywnością antybiotyczną miód z manuki.
Nawłoć jest niestety rośliną inwazyjną. Jej późna pora kwitnienia też jest pewnym zagrożeniem dla piaseczyńskich pszczół. Nasze pszczoły noszą pyłek i nektar do końca września, podczas gdy w innych rejonach Polski już dawno przygotowują się do zimy. Musimy inaczej o nie dbać, by pomóc przetrwać zimę.
A co jest złego w miodach z supermarketu?
– To zależy od kogo supermarket kupuje. Miody za kilkanaście złotych za kilogram pochodzą często z Ameryki Południowej. Tam z jednego ula osiąga się nawet kilkaset kg miodu, u nas 13-25 kg. My czekamy ze zbiorem aż miód dojrzeje, szanujemy cykl życia pszczół i ich schemat produkcji miodu, tam ważna jest ilość – tłumaczy nam Tomasz Domański. – On nie jest przez to trujący, ale przedwcześnie odbierany, sztucznie odparowywany z wody – nie ma swoich właściwości prozdrowotnych.
Poza tym ważne, abyśmy jedli miód wyprodukowany w okolicy, w której mieszkamy, do 50 km od nas. To najlepsze i najprostsze odczulanie na pyłki, które występują w naszym miejscu zamieszkania, a nie np. w zachodniopomorskim. Przy okazji wesprzemy lokalne pasieki.
Pszczelarzy w naszym powiecie jest coraz więcej. Czy niedługo, wzorem wielkich miast, ule pojawią się np. w centrum Piaseczna? Może na dachu urzędu, aby dawać mieszkańcom dobry przykład?
– Lesznowola posadziła przed urzędem, specjalnie dla pszczół, lipę. Ale pasieka na urzędzie to byłoby naprawdę coś – mówi Tomasz Domański.
Napisz komentarz
Komentarze