Wydaje nam się, że wiemy, jak się zachować, kiedy na horyzoncie pojawia się pojazd na sygnale. Wystarczy się jednak przejechać takim pojazdem, żeby przekonać się, że niewielu z nas wie.
Teoretycznie nie wydaje się to trudne, ustawodawca wydał nawet dość szczegółową instrukcję. W ustawie prawo o ruchu drogowym, w Dz. II, Roz. 1., art. 9., czytamy:
Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani ułatwić przejazd pojazdu uprzywilejowanego, w szczególności przez niezwłoczne usunięcie się z jego drogi, a w razie potrzeby zatrzymanie się.
Praktyka jest daleko od teorii
W praktyce, kiedy w lusterku widzimy straż, policję lub pogotowie, zaczynamy panikować, w końcu zjeżdżamy na pobocze, wcześniej zwalniając, przez co kilkunastotonowa straż pożarna jadąca do pożaru musi co chwila hamować. A ustawodawca nie wspominał o zwalnianiu przed usunięciem się z drogi.
Od jakiegoś czasu głośno mówi się o korytarzu ratującym życie, który kierowcy powinni tworzyć na drogach szybkiego ruchu. Kiedy na autostradzie zdarzy się wypadek, zazwyczaj za nim tworzy się korek. Do wypadku musi jednak dojechać straż, karetka i policja. Dla nich kierowcy powinni utworzyć drogę pośrodku jezdni. I tu pojawia się problem. Jedni kierowcy zostawiają wolny pas awaryjny, a inni zjeżdżają na skraj drogi, rozjeżdżając się na prawo i lewo (zresztą prawidłowo). Nie ma siły, karetka na pewno wtedy utknie, zanim dojedzie do poszkodowanego. Niedawno Polakom się udało, w Sosnowcu na DK94 karetka jadąca do wypadku nagrała prawidłowo utworzony korytarz.
Droga dla ratowników
Ta sama zasada powinna obowiązywać, kiedy nie ma korka. Samochody powinny się rozjechać na skrajne strony jezdni, tworząc dla pogotowia, straży czy policji korytarz na środku. Z tego wynika, że jeżeli jedziemy drogą dwukierunkową jednojezdniową (a takich w naszym powiecie jest najwięcej), to każdy kierowca musi zjechać na prawo.
I tu też powstaje problem. Jeżeli nie ma pasa awaryjnego, a zazwyczaj u nas nie ma, to zjechanie na pobocze nie jest łatwe. Najczęściej musimy pokonać krawężnik, czasem wysoki, zjechać na bardzo nierówną nawierzchnię, albo od pobocza odgradzają nas barierki chroniące pieszych. I w tym momencie, kiedy siedzi się w pojeździe uprzywilejowanym, widać jak na dłoni, że ogólnie nie wiemy, jak się zachować.
– Kierowcy zjeżdżają, więc wola ustąpienia jest, ale widać, że nie wiedzą co zrobić. Widzą nas w lusterku, chcą zjechać na pobocze, ale nie chcą popsuć samochodu, więc hamują. Czasem kilkanaście metrów przede mną – mówi nam kierowca uprzywilejowanego samochodu. – Jeżeli mam włączone sygnały, to pewnie jadę uratować czyjeś życie. Jeżeli będę zwalniał co chwilę, to uratuję je później, a to później oznacza, że mogę go wcale nie uratować. To hamowanie w przypadku karetki, w której lekarz prowadzi reanimację, to już jest w ogóle jakiś obłęd – dodaje.
Jak należy się więc zachować?
– Najlepiej to robią kierowcy ciężarówek, ale to zawodowi kierowcy. To oznacza, że robią to dobrze, bo mają doświadczenie, często zdobyte na Zachodzie. Jeżeli nie możesz zjechać bez hamowania, to nie zjeżdżaj, jezdnie są szerokie. Wrzuć kierunek, żebyśmy wiedzieli, że nas widzisz i podjedź do skrajni jezdni. Dopiero wtedy zacznij hamować i stań – radzi nam kierowca, z którym rozmawiamy. – Jeżeli kierowca z naprzeciwka zrobi to samo, to utworzycie dla nas korytarz ratunkowy, taki sam jak w korku. Ale nigdy nie zatrzymujcie się bez zjechania na pobocze albo chociaż do skrajni. Nigdy! – dodaje.
Spytaliśmy też, czy są tacy kierowcy, którzy nie zjeżdżają.
– Większość zjeżdża, a jak nie zjeżdża, to chyba nas nie widzi, trudno uwierzyć w taką złośliwość. To trochę przerażające, bo jak nie widzi nas, to jak ma ujrzeć motocykl. Ludzie, patrzcie w te lusterka, one nie są tylko do cofania – prosi kierowca.
Przeczytajmy, zapamiętajmy, nie panikujmy i zróbmy co trzeba, kiedy zobaczymy pojazd na sygnale. Zjedźmy z jego drogi jak najszybciej, bo od naszego zachowania zależy wówczas czyjeś życie.
Napisz komentarz
Komentarze