W niedzielę rano w Mysiadle po Puławskiej chodziły łabędzie. To niecodzienny widok i groźna sytuacja.
O ptakach dowiedzieliśmy się od naszej czytelniczki.
– W niedzielę 17 czerwca po siódmej rano na przystanku Mysiadło w stronę Warszawy spacerowała łabędzica z małymi. Wyraźnie chciała przejść przez Puławską. Gdy ją postraszyłam, poszła z młodymi w stronę Józefosławia, ale pół godziny później ktoś widział, jak szła z dziećmi Puławską w stronę Warszawy – napisała do nas Joanna.
Usiłowała zainterweniować, ale nie było to takie proste.
– Dzwoniłyśmy na policję i straż miejską, ale dopiero po trzecim telefonie na 112 pani obiecała pomóc. Policja łabędzi nie łapie, straż miejska z Warszawy nie przyjedzie. Mam nadzieję, że ptaki nie zginęły pod kołami samochodów. Czy mogliby Państwo dowiedzieć się, co robić w takich przypadkach, komu je zgłaszać?
Ptaki nie zginęły pod kołami samochodów, ale na Puławską wkroczyły.
– Dostaliśmy zgłoszenie od straży miejskiej w Piasecznie. To nie ich teren, ale w Lesznowoli nie ma straży, a łabędzie na Puławskiej to zagrożenie w ruchu lądowym – mówi nam Dawid Fabjański, prezes Fundacji Animal Rescue Polska. – Kiedy przyjechaliśmy, stały na pasie rozgraniczającym na środku Puławskiej. Szły w kierunku stawu w Mysiadle, myśleliśmy, że są stamtąd. Kiedy zaczęliśmy je odławiać, matka odleciała, małe przetransportowaliśmy do stawu. Potem się okazało, że pochodzą one jednak ze stawu w Józefosławiu. Więc znowu je odłowiliśmy i odstawiliśmy do domu. Po jakimś czasie matka do nich doleciała.
Komu zgłaszać takie przypadki? Najlepiej straży miejskiej. Jak widać, straż miejska w Piasecznie zareagowała prawidłowo, chociaż Mysiadło to nie jest jej teren. Wezwała patrol Animal Rescue, bo łatwo sobie wyobrazić konsekwencje łabędzich spacerów po 3-pasmowej drodze.
Komenda Powiatowa Policji również zaznacza, że w przypadkach poważnego zagrożenia w ruchu lądowym, można dzwonić do nich. Jeżeli nie będą mogli interweniować, powiadomią straż miejską.
– Może to jest dobry moment żeby przypomnieć mieszkańcom, że psy wyprowadzamy na smyczy. W Jóżefosławiu ktoś na grobli przy stawie wypuścił psa, który wystraszył te łabędzie. Dlatego uciekły aż do Puławskiej. Tak więc konsekwencją wypuszczenia psa bez smyczy nad stawem, w terenie zabudowanym, mógł być wypadek na Puławskiej. Używajmy wyobraźni! – apeluje Dawid Fabjański.
Napisz komentarz
Komentarze