Reklama
Koniecznie pod furtką
Każdego ranka, przy każdej szkole tworzą się gigantyczne korki. Powodują je rodzice, którzy zatrzymują się, by wypuścić dziecko tuż przy wejściu do placówki.

Problem ten dotyczy prawie wszystkich szkół w powiecie. Znakomita większość z nich bowiem jest zlokalizowana bezpośrednio przy ulicy. Najgorzej sytuacja wygląda oczywiście przy placówkach, do których uczęszczają uczniowie mieszkający w znacznej odległości. Wówczas większość rodziców przywozi dzieci na lekcje samochodem.

– Szanowni Państwo, ruch to zdrowie, nie trzeba dziecka wysadzać z samochodu na wprost furtki szkoły!!! Stojąc w sztucznym korku na jednokierunkowej Wojewódzkiej, może warto dać szansę dziecku przemierzyć kilka metrów chodnikiem dla jego własnego zdrowia, nie zmęczy się, przechodząc 10 czy 20 metrów – komentuje poranek przy szkole nr 1 w Konstancinie-Jeziornie na forum mieszkańców Barbara Czaja. Tu rzeczywiście sytuacja jest wyjątkowa, zważywszy na fakt, że ulica jest jednokierunkowa. Każdy zatrzymujący się samochód blokuje cały sznur pojazdów jadących za nim. Czekający w korku rodzice również najczęściej nie wypuszczają w takich sytuacjach dzieci. Wolą przejechać te kilkanaście czy kilkadziesiąt metrów i wysadzić podopiecznych dopiero na wysokości bramy, znów tamując ruch.

– Trzeba napisać pismo, żeby zmienili plany rozbudowy i zrobili korytarz taki, żeby można było wjechać samochodem pod samą salę – żartuje Grzegorz Ryś.

Co więcej, na zatrzymaniu się tylko po to, by dziecko wysiadło się nie kończy.

– Gorsi są ci, którzy wysadzają dziecko, wychodzą, podają plecaczek, dają buziaka, wsiadają i jeszcze robią „pa pa” - zauważa Agnieszka Osowiecka.

O ile przy konstancińskiej „Jedynce” problemem jest korek, przynajmniej nie ma tu zbyt wielkiego zagrożenia dla bezpieczeństwa dzieci. Przy podstawówce w lesznowolskich Łazach za to panuje kompletny chaos. Rodzice jadą ul. Słojewskiego z obu kierunków, zatrzymują się jak najbliżej bramy, by wypuścić dzieci. Inni wyprzedzają tymczasem stojące samochody. Bywa, że dzieci przemykają między autami prowadzonymi przez poirytowanych korkiem kierowców.

– Kolejna zmora to ci, którzy zatrzymują się przy wjeździe na parking, blokując cały ruch. Bo przecież dzieciak musi wysiąść bezpośrednio przy chodniku – zauważa pani Anna. Rodzice podkreślają, że problemem jest sposób myślenia, a nie brak miejsc parkingowych.

– Kiedyś przy naszej szkole tych miejsc naprawdę było zaledwie kilka – mówi jeden z rodziców z piaseczyńskiej „Krauzówki”. – Teraz jest ich już więcej, w tym roku powstał nowy utwardzony parking, ale niewiele się zmienia. Każdemu się spieszy, więc zatrzymuje się na ulicy i wypuszcza dziecko przy przejściu dla pieszych, a ogonek stoi.

Dyrektorzy szkół rozkładają ręce. Przyznają, że co jakiś czas apelują do rodziców o rozsądek, przypominają o tym, że najważniejsze jest bezpieczeństwo dzieci, proszą o korzystanie z parkingów i zadbanie o płynność ruchu. Niestety wielu rodziców nie chce swoich nawyków zmienić, a zazwyczaj nawet się nad tym nie zastanawia.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Piaseczyński. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama