Reklama

Katastrofa przez oszczędność

Tuż przed wybuchem wojny, 16 lipca 1939 roku, w niedzielny wieczór o godz. 21.30 pod Powsinem wydarzyła się na torach Kolejki Wilanowskiej katastrofa, w wyniku której poniosło śmierć 7 osób. Rannych było około 150 pasażerów, w tym wielu ciężko. Zderzyły się motorowe pociągi osobowe z kompletem podróżnych, jadące po jednym torze w przeciwnych kierunkach. Widok był przerażający, część wagonów w wyniku zderzenia została pozbawiona nadwozia.

Według oficjalnego komunikatu, przyczyny katastrofy przedstawiały się następująco: Wobec opóźnienia pociągu jadącego z Iwicznej, zawiadowca stacji w Warszawie, Zenon Kaczyński, zatelefonował do Konstancina, prosząc kasjera p. Olszewskiego, aby zawiadomił kierownika pociągu, iż powinien minąć się z pociągiem warszawskim nie – jak przewidywał rozkład jazdy – w Powsinie, lecz w Klarysewie. Kasjer przyjął do wiadomości tę zmianę, ale wskutek nawału pracy w kasie zapomniał o otrzymanym poleceniu. Był tak zajęty, iż nawet nie widział, kiedy pociąg przyszedł na stację i odszedł. Stanowisko kasy w Konstancinie było tak usytuowane, że zajęty sprzedażą biletów pan Olszewski, nie mógł widzieć pociągu, ale też nie interesował się tym, co się działo na torach. Stacja nie posiadała kierownika ruchu.

Zawiadowca stacji w Warszawie Kaczyński został aresztowany. Nie czuł się winny, twierdził, że gdyby pozostawił mijankę zgodnie z planem, pasażerowie z pociągu z Warszawy czekaliby 15 minut w Powsinie na przejazd pociągu z Iwicznej. Niestety kierownik pociągu jadącego z Iwicznej nic nie wiedział o zmianie stacji, na której miała się odbyć mijanka.

Tak zdumiewający opis organizacji pracy na stacjach, uświadomił wszystkim, że polityka oszczędnościowa dyrekcji WKD była przyczyną skandalicznych warunków, w jakich przyszło pracować kolejarzom. Analiza warunków pracy na stacjach jest wstrząsająca. Oto ich opis z 1939 roku:

Marcelin jest pierwszym przystankiem za Warszawą. Na przystanku nie ma telefonu. Stacją i szlabanem opiekuje się pan Lasak. Uposażenie jego wynosi miesięcznie około 80 zł. Kasy na tym przystanku nie ma; bilety kupuje się u konduktora w pociągu.

Czerniaków – tu znajduje się mijanka, w budynku stacyjnym jest telefon. Zawiadowcą stacji jest Jan Trzewik. Do jego obowiązków należy także naprawa torów, a że odcinek jest długi, a tory w nienadzwyczajnym stanie, wiele godzin spędza on poza przystankiem. Telefon jest właściwie nieczynny, skoro zawiadowca jest stale poza stacją. Za wszystkie te funkcje p. Trzewik otrzymuje miesięczną pensję 120 zł brutto.

Fort I – przystanek położony w odległości 5 km od stacji belwederskiej. Przystanek pozbawiony jest jakiejkolwiek obsługi i dozoru. Dosłownie nie ma nikogo: bilety kupuje się w pociągu. Bezpieczeństwo? Przykład: aby na tym przystanku wejść do pociągu o własnych siłach, trzeba być akrobatą. Między „peronem" a pierwszym schodkiem wagonu różnica poziomów wynosi prawie metr. Wskutek braku jakichkolwiek zabezpieczeń i stałego dozoru, na odcinku tym było już kilkanaście wypadków śmiertelnych, szczególnie u zbiegów ul. Goraszewskiej i Powsińskiej oraz Zielonej i Powsińskiej. Nie ma tu, oczywiście, żadnego szlabanu ani sygnałów świetlnych.

Fort II – przystanek bez jakiejkolwiek obsługi, bez urządzeń, bez budynku. Słowem – nie ma nic, co by świadczyło, iż tu zatrzymuje się pociąg. Bilety kupuje się u konduktora w pociągu.

Wilanów – stacja węzłowa. Posiada mijankę, mimo to nie ma kasjera i zawiadowcy stacji. Kasę zlikwidowano w 1934 roku. Do tego czasu była tu kasjerka zarabiająca 50 zł miesięcznie.

Powsinek – stacja bez opieki, nie ma tu zawiadowcy i kasjera. Dawniej pracował na tej stacji Wojciech Kanabus, który dbał o odcinek torów i stację, za co otrzymywał wynagrodzenie 100 zł miesięcznie.

Powsin – ważna stacja, posiadająca mijankę. Mijanka jest oddalona od stacji o około 1 km. Można przybliżyć mijankę, ale wtedy należałoby odkupić od gospodarzy ziemię, niestety dyrekcja twierdzi, że tymczasem nie ma na to funduszy.

Klarysew – dość duży budynek stacji, ale zawiadowcy też nie ma. W budynku mieści się bufet, poczekalnia i mieszkania pracowników. Poczekalnia opiekuje się pani Kupisiewiczowa, która sprząta i wieczorem zapala światła, wynagrodzenie – 20 zł miesięcznie. W Klarysewie spotykamy drugiego od Warszawy, a więc na przestrzeni 15 km, funkcjonariusza kolejek pana Kupisiewicza, który jako przodownik drogowy ma powierzoną opiekę nad torem od Warszawy do Konstancina (17 km). Uposażenie jego wynosi 180 zł miesięcznie. Podlega mu zawiadowca stacji z Czerniakowa, obchodowy Trzewik i Golik z Jeziorny. Podczas urlopu pana Kupisiewicza, który jest właściwie nadzorcą nad panem Trzewikiem i panem Golikiem, zastępuje go Stanisław Pęconka z Wilanowa.

Jeziorna – 16 km od Warszawy. Pani Gieniuszowa zbudowała w 1931 r. ze swych funduszy dom, przeznaczony na stację. Gdy w 1937 r. kontrakt się skończył, władze kolejki nie odnowiły umowy. Stację zlikwidowano. Dom został sprzedany Stanisławowi Rowińskiemu. Od 1937 r. za stację służy ustawiony kilkaset metrów dalej stary, wycofany z obiegu wagon osobowy. „Stacja" w Jeziornie posiada kasę. Pracuje w niej Janina Retczakówna, zamieszkała w Jeziornie. Posiada niezwykle oryginalny kontrakt, jeśli chodzi o uposażenie. Oto nie ma stałej pensji, lecz pracuje „na akord", otrzymuje 1,5% od sumy za sprzedane bilety. Od biletów nabywanych w dyrekcji (miesięcznie) procentu już nie otrzymuje. W czasie wielkiego nasilenia ruchu zarabia do 70 złotych miesięcznie. Ponadto spełnia inne obowiązki, za co nie dostaje ani grosza dodatku. Ze swojej pensji musi utrzymywać rodzinę.

Konstancin – ruch, szczególnie w lecie, bardzo duży, w święta ogromny. Stację obsługuje jeden człowiek – kasjer Olszewski, bardzo miły pan, liczący 60 lat. Jego głównym zajęciem jest

sprzedawanie biletów i opieka nad stacją. Pan Olszewski w związku z katastrofą znajduje się pod nadzorem policji.

Skolimów – duży, ładny budynek stacyjny zbudowany w 1925 roku. Do 1930 roku była tu kasa. W budynku mieszka pan Michał Włodyga. Opiekuje się torami od Konstancina do Żabieńca.

Są jeszcze stacje dwie stacje Chylice, Chyliczki i Piaseczno Wilanowskie. Nie ma tu kas i oświetlenia.

CDN

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama