Czasy, kiedy w piekarni można było kupić dwa rodzaje chleba, bułki i chałkę, dawno zostały zapomniane. A obecna oferta piekarni może przyprawić o zawrót głowy.
Wyobraźmy sobie, że do dzisiejszego sklepu z pieczywem trafia klient, który przeniósł się w czasie z Polski lat 80. czy nawet 90. Czekałby go solidny szok i z pewnością czułby się zagubiony, gdybyśmy kazali mu wybrać pieczywo dla swojej rodziny na najbliższy dzień. Wiele osób, które pamiętają czasy stawania w kolejce do piekarni po świeże bułki czy chleb, ma sentyment do tamtego pieczywa. Podkreślają jego walory smakowe, ale przede wszystkim brak wielu sztucznych dodatków, którymi w ich opinii naszprycowane są obecnie wyroby piekarnicze. Nie dowierzają zawartym na opakowaniu deklaracjom producentów, że ich chleb nie zawiera konserwantów. W ich przekonaniu zapakowane w folię pieczywo (to również znak czasów), którego termin przydatności do spożycia wynosi kilka tygodni i w tym czasie nie ma prawa nie tylko się zepsuć, ale również sczerstwieć, nie może być pozbawione środków konserwujących. Jednak takie pieczywo to tylko ułamek oferty rynkowej.
Zmiany, zmiany, zmiany
Na rynku pieczywa przeszliśmy bowiem w ostatnich latach prawdziwą rewolucję. Od lat 90. ubiegłego wieku oferta się stopniowo rozszerzała. Z czasem zmieniły się nasze preferencje, jeśli chodzi o rodzaj pieczywa. Zmniejszyła się również jego ilość w diecie statystycznego Polaka. W pierwszej dekadzie XXI wieku odnotowano znaczący spadek spożycia produktów pszennych, a coraz większą popularnością cieszyło się pieczywo z mąki mieszanej oraz razowej. To zasługa zarówno dietetyków, którzy powtarzali z uporem, że najbardziej wartościowe i zdrowe jest pieczywo z mąki pełnoziarnistej, jak i bogacenia się społeczeństwa i większego udziału w diecie produktów innych niż pieczywo. Piekarze nie mieli wyjścia – rozwijali asortyment tak, by zaspokoić gusta klientów i skłonić ich do nabywania produktów smacznych i zdrowych jednocześnie. Oferta poszerzyła się o wyroby mające swe korzenie w kuchni śródziemnomorskiej, wschodniej czy amerykańskiej. Przysłowiowy „Kowalski” może nad Wisłą spróbować już nie tylko francuskiej bagietki czy włoskiej ciabatty, ale też gruzińskiego chaczapuri czy skandynawskiego knekkebrød.
Bez glutenu i dla diabetyków
Kolejny trudny moment dla piekarzy przyszedł wraz z modą na dietę bezglutenową. Dla przemysłu piekarniczego to duże wyzwanie, ponieważ zawarty w pszenicy, życie, owsie czy jęczmieniu gluten ułatwia produkcję zwięzłego, sprężystego pieczywa. Nie było jednak wyjścia. Przedsiębiorcy sięgnęli po mąkę z innych zbóż. Dziś bez trudności kupimy pieczywo z kukurydzy, prosa czy owsa. Oferta dla bezglutenowców jest naprawdę szeroka. Znajdziemy w niej nie tylko kilka rodzajów bułek i chleba, ale też bezglutenowe ciasta i ciasteczka. Dobra wiadomość dla łasuchów jest taka, że niektóre piekarnio-cukiernie przygotowują również bezglutenowe pączki. Krótko mówiąc, da się uczcić tłusty czwartek zgodnie z tradycją i bez narażania swojego zdrowia.
Piekarnie mają też ofertę dla diabetyków. Nie tylko pieką chleb z niskim indeksem glikemicznym, ale też podają informację o wymienniku węglowodanowym swoich produktów. Większe, sieciowe piekarnie mają zazwyczaj swoją stronę internetową, na której możemy znaleźć szeroką informację o oferowanych produktach, ich składzie, specjalnym przeznaczeniu. To z pewnością miejsce, gdzie chętnie zajrzą również osoby na rozmaitych dietach. Szczegółowa informacja o liczbie kalorii, ale też ilości białka, węglowodanów czy tłuszczu w śniadaniowej bułce czy kromce chleba, pozwoli ułożyć jadłospis zgodny z dietetycznymi założeniami.
Dla każdego coś pysznego
Oferta zdrowego pieczywa, pełnego wartościowych i niezbędnych w naszej diecie węglowodanów, jest tak szeroka, że naprawdę bezboleśnie można skomponować zdrową dietę, nie rezygnując z pieczywa. Dziś większość piekarni, obok tradycyjnych pszennych bułek i pszenno-żytniego chleba, oferuje co najmniej kilka innych rodzajów pieczywa. A w wielu puntach sprzedaży na półkach mamy takie bogactwo, że moglibyśmy przez miesiąc testować codziennie inny wyrób (nie wliczając w to ciast i ciastek ani produktów nadziewanych typu drożdżówki i paszteciki).
No i pączki. Większość piekarnio-cukierni oferuje je w codziennej sprzedaży. Prawdziwy boom czeka nas jednak w przyszłym tygodniu. W okolicach tłustego czwartku i ostatków w ulubionych piekarniach czekać będzie na nas znacznie szersza niż zazwyczaj oferta nadziewanych różnościami, smażonych w głębokim tłuszczu okrągłych, drożdżowych słodkości.
Reklama
Data dodania:
20.02.2019 05:00
KATALOG FIRM
- Budownictwo, dom i ogród
- Finanse
- Gastronomia i catering
- Kultura i Sztuka
- Komunikacja i Transport
- Komputery i Internet
- Zdrowie
- Agencje marketingowe & Reklama
- Motoryzacja
- Salony kosmetyczne, fryzjer
- Edukacja - przedszkola, szkoły, zajęcia dodatkowe
- Hotelarstwo - noclegi, sale, przyjęcia
- Sport & rekreacja
- Turystyka
- Media lokalne
- Galerie Handlowe
- Usługi
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze