Z Katarzyną Hernik i Pawłem Górskim o Świeczowisku i zespole Parasol Poetica rozmawiała Agnieszka Deja.
Po dwudziestu latach na piaseczyńskiej scenie Świeczowisko przestaje istnieć. Jaki jest powód tej decyzji?
K.H.: Jeszcze nie wiemy, czy przestaje istnieć Świeczowisko w dotychczasowej formie. Jest to impreza, która zdążyła przez ten czas wyrobić sobie pewną renomę. Przez dwadzieścia lat cieszyła się dużym powodzeniem, nawet momentami była traktowana jako impreza kultowa w mieście. W dobrym tonie było bywać na tzw. Świeczkach. Dlatego trochę szkoda nazwy imprezy i ludzi, którzy ciągle na nią przychodzą. Zastanawiamy się nad zmianą formuły, ale nie wiemy jeszcze, jak to będzie to wyglądało. Na pewno będzie to inne Świeczowisko – nie chcemy, by Parasol Poetica był jedynym prowadzącym te imprezy.
P.G.: Jedynym z głównych powodów takiej decyzji był fakt, że ja postanowiłem zrezygnować ze Świeczowisk. Po dwudziestu latach stwierdziłem, że wszystko co miałem zaśpiewać, powiedzieć zostało już zaśpiewane i powiedziane i należy zamknąć ten etap.
Przez tyle lat Świeczowisko na pewno „dorobiło się” swoich fanów i stałej publiczności. Jakie były reakcje tych osób na wieść o tym, że prawdopodobnie to koniec tej popularnej imprezy?
K.H.: Po pierwsze w ogóle im o tym nie mówiliśmy wcześniej. Niektórzy wiedzieli, że to równo dwadzieścia lat od pierwszego spotkania. 26 września dowiedzieli się o naszym „pomyśle”. Różne były reakcje – byli tacy, którzy nie dowierzali i nadal nie dowierzają, dzwonią do mnie i pytają, czy to prawda. Są też tacy, którzy to rozumieją i czekają na to, co przyjdzie w zamian.
Od początku istnienia Świeczowiska a także zespołu Parasol Poetica związanych było z nimi wiele osób. Co wnieśli w rozwój imprezy, jaki mieli wpływ na zespół, repertuar?
P.G.: W składzie, w którym zaczynaliśmy, byliśmy bliżej gatunku związanego z piosenką studencką i poezją śpiewaną. Wszyscy uczyliśmy się śpiewać tego typu piosenki. Potem zaczęły dołączać osoby młodsze od nas, najpierw Arek Zewar, który wniósł trochę inną energię, przyszedł do nas z innym repertuarem. Na koniec dołączyła Edyta Kozińska, która zaproponowała nam trochę bardziej współczesne piosenki. Przez dwadzieścia lat repertuar ewoluował. Obecnie śpiewamy piosenki w różnym klimacie. Zostaliśmy przy poezji śpiewanej, ale rozszerzyliśmy ten repertuar o piosenki Hey, Kasi Nosowskiej, Raz, Dwa, Trzy czy piosenki reggae.
K.H.: Także skład instrumentalny się zmieniał. Pierwszy skład Parasol Poetica wyglądał inaczej, bo była wśród nas Ula Świetlik, Piotr Biernadski, Piotr Maciak. Ze składu pierwotnego został tylko Paweł i ja. Potem dołączył Arek, po jakimś czasie Edyta, a na koniec Marcin Adamski. Grali z nami też przyjaciele muzycy – Krzysztof Rukat, Brunon Niewiński, Michał Wojnarski. Na płycie zagrał z nami Grześ Kowalski, Marcin Węgrzyński, Miłosz Oleniecki, Chorwath, trochę Tomek Korczak... Tych ludzi faktycznie było sporo.
P.G.: Na tej płycie, którą nagraliśmy ostatnio, jest retrospekcja tego, co zagraliśmy przez te dwadzieścia lat.
K.H.: Tak też było na ostatnim Świeczowisku. Zagraliśmy piosenki, które graliśmy w pierwszym składzie Parasola Poetica, a dla obecnego składu były to kompletnie nowe i nieznane rzeczy. Zagraliśmy najstarsze i najnowsze utwory, które znalazły się na płycie. Mamy nadzieję, że jako zespół pójdziemy teraz w nieco inna drogą. Chcielibyśmy więcej grać własnych kompozycji, może uda się zagrać jakieś koncerty, pojeździć na przeglądy.
Jakie momenty ze Świeczowisk wspominają Państwo najlepiej? Czy jakieś konkretne wydarzenie zapadło państwu w pamięć?
P.G.: Te Świeczowiska, na których była cała sala ludzi. Nasza niewielka sala widowiskowa była wtedy pełna. Pojawiały się osoby w różnym wieku. Były spotkania, na których były nawet trzy pokolenia. Poza tym momenty, gdy publiczność z nami śpiewała. Są takie piosenki, które podczas tych dwudziestu lat śpiewali z nami wszyscy. To było wzruszające.
K.H.: W pewnym momencie Świeczowisko było nawet dwupoziomowe! Świeczki górne i Świeczki dolne. Górne to nasze występy, gdzie wszyscy słuchali i śpiewali, a dolne to trochę taka alternatywna impreza. Przed wejściem do Domu Kultury pojawiało się nawet trzy razy więcej ludzi niż na górze. Stali, rozmawiali, śmiali się. Oczywiście, pojawiali się też na górze, by wysłuchać utworów. W pewnym momencie się to jednak skończyło, bo była to dla nas nieco dyskomfortowa sytuacja, różne rzeczy przychodziły młodym ludziom do głowy – jak na przykład sprzedaż grzanego wina z samochodu w zimowe wieczory.
Dla mnie ważnym Świeczowiskiem było to, gdy Paweł z Magdą byli w szpitalu i rodził się ich syn Miłosz. Przez całą imprezę zdawaliśmy relację z porodu na bieżąco. Także pierwsze imprezy były dla mnie ważne, bo na nich wyrastała moja córka i jej przyjaciele. Wyjątkowe były także te, na które zapraszaliśmy gości. Absolutnie magiczne były Świeczowiska z Kasią Nosowską, Marcinem Żabiełowiczem, Anią Chodakowską, Tomkiem Wachnowskim...
I jeszcze bardzo ważne były WOŚPowiska ,organizowane przez wiele lat podczas kolejnych Finałów WOŚP. Ze Świeczowisk na wiele lat udało nam się wyciągnąć cały sztab wolontariuszy, pracujących później na rzecz Owsiakowej akcji.
P.G.: Wyjątkowość WOŚPowisk polegała też na tym, że nie mieliśmy wpływu na repertuar – to były jedyne Świeczowiska w roku, na których nie my ustalaliśmy, co śpiewamy. Każdy wrzucał do puszki datek i życzył sobie piosenkę, a nam nie wypadało odmówić. Oczywiście pieniądze trafiały do puszek z serduszkami.
K.H.: Tak! Musieliśmy śpiewać nawet te piosenki, których nie lubiliśmy (śmiech). Nie mieliśmy wyjścia.
P.G.: To właśnie była ta wyjątkowość WOŚPowisk.
Czy Parasol Poetica, który występował podczas Świeczowisk, będzie dalej grać i koncertować?
P.G.: Wydaje mi się, że tak. Musimy to przegadać. Jeśli będą oferty koncertów to na pewno je rozważymy. Wydaje mi się, ż ten repertuar, który nagraliśmy, zamknął jakiś etap w naszym życiu i twórczości. Mamy propozycję, by kontynuować naszą przygodę fonograficzną, jeśli tylko uda nam się zebrać materiał autorski. Jeśli pojawią się pomysły na koncerty i ustalimy wspólnie, że będziemy chcieli zagrać, to jak najbardziej.
K.H.: Nadal się lubimy, nadal dobrze nam się ze sobą śpiewa... Nie chcemy już śpiewać na tej konkretnie imprezie, ale to nie znaczy, że nie chcemy koncertować. Czekamy na propozycje. Poprzednią płytę w całości sfinansowała nam Fundacja Pomóż Dorosnąć, której jesteśmy ogromnie wdzięczni, bo pozwoliła nam podsumować dwadzieścia lat naszej działalności. Może znajdą się też inni, którzy będą chcieli nas wesprzeć. Zachęcamy do tego. Jeśli ktoś będzie miał pomysł na koncert dla zespołu, to chętnie zagramy. A płyty, z których cały dochód przekazany jest na pomoc dzieciakom z rodzin dysfunkcyjnych można ciągle kupić ją w Domu Kultury i na stronie internetowej Fundacji.
Dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze