Wokół „Życia Adeli” było swego czasu bardzo głośno. Aż zbyt głośno.
Adela, nastolatka z dobrego francuskiego domu, boryka się ze swoją tożsamością. Taki wiek – dziewczyna odkrywa swoją seksualność, zaczyna eksperymentować. Kiedy na jej drodze staje Emma, dzika artystka ze środowiska paryskiej bohemy, rodzi się między nimi fascynacja, która przeradza się w namiętność. Adela staje się muzą Emmy, przeżywa zachwyt artystycznym życiem. Z czasem jednak odkrywa, że wyniesiony z domu pragmatyzm nie idzie w parze z egzystencją wolnego ducha. Między kochankami rodzi się konflikt…
Jakiś czas temu „Życie Adeli” przetoczył się przez europejskie kina, płynąć na fali pochwał. Te pochwały wydają się jednak dość na wyrost. Owszem, film przełamuje bariery dotyczące seksu na ekranie, ale ogólnie to obraz dość miałki. Brakuje w nim tempa, film ma duże niedociągnięcia techniczne. Dialogi są bardzo oszczędne, co byłoby dobrym zabiegiem, gdyby główne aktorki (Léa Seydoux i Adèle Exarchopoulosa) potrafiły tę ciszę ograć. Niestety, niedociągnięcia w aktorskim warsztacie (Adèle jest debiutantką, ale świeżość nie wystarczy – dziewczyna po prostu nie jest w stanie udźwignąć roli) zmieniają długie zbliżenia w dłużyznę.
Film jest zwyczajnie mdły i nie ratują go tak szeroko komentowane sceny erotyczne. Fakt, że otrzymał tyle nagród, świadczy tylko o tym, jak bardzo świat filmu usiłuje udowadniać swoją odwagę. Szkoda tylko, że to łamanie tabu odbywa się na siłę i na pokaz.
Napisz komentarz
Komentarze