Pięknie nam wyrosła nasza piaseczyńska łąka kwietna. Na niewielkim placyku przy ul. Nadarzyńskiej zaczerwieniło się od maków, zabieliło od rumianków, zapurpurzyło od malw. W dodatku niedawno pojawił się tam też urokliwy domek dla pszczół. Widok cieszy oko... do czasu. W tej zieleni widać bowiem również coraz bardziej dostrzegalne ślady występowania innego gatunku: homo ovis – człowiek-owca. Nazwa potoczna: baran. Niestety – jacyś mało rozumni ludzie już znaleźli sposób, żeby zniszczyć nawet i ten niewielki skrawek zieleni. W rogu łąki, od strony parkingu, pojawiła się już wydeptana ścieżka biegnąca od parkingu do chodnika przy ul. Nadarzyńskiej. Ewidentnie wydeptali ją ludzie chodzący na skróty. Bo po co iść po wytyczających parking ażurowych płytach, skoro można na przełaj i w ten sposób zaoszczędzić jakieś 10 sekund i 6 metrów dystansu? Lepiej zniszczyć, zadeptać.
Podeptana łąka jest niestety kolejnym w długiej procesji przykładów na niszczycielski egoizm niektórych ludzi. Rok temu osobniki o zapewne podobnej mentalności ukradły dysze z kurtyny wodnej, która miała dawać mieszkańcom ochłodę w czasie fali upałów. Jeszcze wcześniej ktoś w parku męczył wilkoniowego tura, aż ten padł na trawnik. Z niepokojem obserwuję zabawy odprawiane na fontannie na Skwerze Kisiela, bo boję się, że i hipciom w końcu stanie się krzywda. O ilości śmieci wyrzucanych w lasach i parkach nawet nie wspomnę.
Czy naprawdę nie da się patrzeć nieco dalej niż poza czubek własnego nosa? Czy ta "ja, mnie, moje" mentalność musi odbijać się taką szkodą na otoczeniu? W imieniu swoim i wszystkich, którzy chcą mieszkać w ładnym, zadbanym mieście, w otoczeniu zieleni, proszę – nie idźmy w kierunku homo ovis. Starajmy się jednak pozostać homo sapiens – człowiekiem myślącym. Wszak myślenie – jak mówi pisarz i satyryk Jarosław Abramow-Newerly – ma kolosalną przyszłość.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze