Zawsze miałem swoich ulubionych felietonistów, to dzięki nim tak spodobał mi się ten rodzaj komunikacji z czytelnikiem.
Tygodnik „Wprost” czytałem zawsze od ostatniej strony, gdzie swoje felietony prezentował Tomasz Jastrun, który nawet wtedy, gdy przedstawiał swoją opinię na temat, który był dla niego szczególnie bolesny, pisał swoje felietony w sposób ciepły, z nadzieją, że rzeczy złe w końcu przeminą. Kimś bezkompromisowym był natomiast od zawsze Stanisław Tym, jego felietony zawsze trafiały w sedno, ale otulone były pierzastą chmurką humoru kategorii S. Jest oczywiście jeszcze kilku felietonistów, których często czytam z wypiekami na twarzy, ale niestety nie mam tu tyle miejsca, by móc wymienić ich wszystkich, za co bardzo przepraszam.
Ale dlaczego wspominam o tych panach? Otóż chodzi mi o przedstawianie rzeczywistości w mediach w taki sposób, aby była nie tylko do przełknięcia, ale i przy okazji mogła nas czegoś nauczyć i wywołać pozytywne uczucia. Niestety – od wielu lat dostrzegam w mediach degradację wszystkiego, co piękne i mądre. Liczy się news podany szybko i byle jak. Dotyczy to również kabaretów, które w większości proponują seanse pełne prostactwa i chamstwa, ponieważ... właśnie tego oczekuje od nich publiczność. Tak, drodzy czytelnicy – jeśli narzekamy na jakość treści w gazetach, jakość kabaretów, wiadomości w telewizji, to jest to odpowiedź mediów na Wasze zapotrzebowanie. Dlatego w telewizji widzimy głównie polityków kontrowersyjnych albo zwyczajnie chamskich – to oni zapewniają stacjom telewizyjnym oglądalność.
Ten kto słucha radia, często nie orientuje się, jakiej słucha stacji. Wszędzie wiadomości podawane są z szybkością pocisków wyrzucanych z kałasza, a słuchamy głównie tych stacji, w których jest najwięcej muzyki nam odpowiadającej. Reszta programu właściwie się nie liczy, więc wszystkie niemal stacje są do siebie podobne. Trochę informacji, muzyka i spora dawka reklam – to nam oferują. Czy ktoś jeszcze pamięta Program III Polskiego Radia?! Nie mówię o „Trójce” dzisiaj, ona jest jak inne programy, czyli bezbarwna. Mówię o „Trójce” sprzed lat. Mówię o takich kultowych audycjach jak „Rodzina Poszepszyńskich”, „60 minut na godzinę” czy nocy z Piotrem Kaczkowskim, gdzie wspaniały głos tego prezentera nie tylko zapowiadał najnowsze perełki muzyczne, ale również uczył słuchać poezji lub opinii ludzi, których warto było poznać. Humor w tej stacji był najwyższej próby, muzyka powalała na kolana, a kultura języka oraz ta osobista prezenterów na poziomie dziś nieosiągalnym praktycznie dla nikogo. A wszystko to działo się w czasach, w których każdy tekst musiał być zatwierdzony przez cenzora. Wszystko to działo się w czasach polityki prowadzonej przez komunistycznych prostaków. Dziś mamy polityków, którzy na salonach potrafią się zachować, ale... wciąż próbują się tam wepchnąć postaci nikczemne i plugawe, dla których kultura kończy się w momencie zakupu garnituru na miarę w najdroższych sklepach stolicy. Wpychają się więc do samolotów w stanie upojenia alkoholowego (a my wszyscy za to płacimy), leżą pijani pod warszawskim klubami, siadają w takim stanie za kierownicę wypasionych bryk i często wymachują legitymacją poselską, którą traktują jak szmatę do odganiania much. Najczęściej tymi „muchami” są policjanci wykonujący swoją pracę. A my wszyscy, codziennie na to patrzymy w telewizji, słuchamy w radiu, czy czytamy w necie lub tradycyjnej prasie. Jesteśmy dumni z naszych dzieci, które już nauczyły się rozpychać łokciami, bo przecież tylko to zapewni im przyszłość. Czy to nie jest swego rodzaju schizofrenia, że wciąż tęsknimy za pięknem, godząc się jednocześnie z naszym bagnem codziennym?! Dlaczego łzy wyciskają nam z oczu wiersze Szymborskiej, dlaczego z ciepłym uśmiechem oglądamy archiwalne już występy „Kabaretów Starszych Panów”, słuchamy piosenek z tekstami Jonasza Kofty czy Andrzeja Poniedzielskiego? Ale słuchamy tego wyłącznie „od święta”, za to codziennie godzimy się z sieczką atakującą nas z każdej strony. Nie gódźmy się z tym... Nigdy.
Napisz komentarz
Komentarze