W internecie pojawiły się nagrania, które mają dowodzić niewłaściwego traktowania odławianych z terenu gminy psów. Uwagi wobec wykonawcy tej usługi dla Piaseczna zgłaszało również Schronisko na Paluchu.
W mediach społecznościowych pod koniec sierpnia pojawiły się dwa filmiki, na których widać postępowanie przedstawicieli firmy, która realizuje dla gminy Piaseczno usługę odławiania i transportu zwierząt domowych do warszawskiego Schroniska na Paluchu. Jeden z nich został nagrany przez monitoring schroniska. Na filmie widać jak mężczyzna ciągnie leżącego na ziemi, opierającego się psa do wejścia do schroniska. Nagranie to trafiło wraz ze skargą do gminy pod koniec maja br. od Schroniska na Paluchu. Jak poinformowała radnych Komisji Prawa wiceburmistrz Hanna Kołakowska-Michalak, Dariusz Różycki (właściciel firmy Prima-Vet – wykonawcy usługi) złożył wyjaśnienia.
- Wykonawca został przez nas upomniany. Podkreśliliśmy konieczność wjeżdżania samochodem na teren schroniska oraz humanitarnego traktowania zwierząt – podkreśla Kułakowska - Michalak. W tej sprawie zabrało też głos Animal Rescue, które przesłało do gminy opinię behawiorystki na temat incydentu. Gmina zamówiła jednak niezależną opinię, bowiem autorka tej przedstawionej przez Animal Rescue współpracuje ze schroniskiem. Dodatkowo trzeba pamiętać, że przez ostatnie lata usługę, którą w tym roku realizuje Prima-Vet, w poprzednich latach wykonywało dla gminy właśnie Animal Rescue.
Pies prosto na pakę
Kolejna skarga trafiła do gminy od jednego z mieszkańców wraz z filmikiem, który również pojawił się w mediach społecznościowych. Tym razem chodziło o sposób odłowienia psa nocą w Baszkówce. Autor skargi zwrócił uwagę na zbędne w jego odczuciu użycie chwytaka, a przede wszystkim transport zwierzęcia na pace samochodu dostawczego bez żadnej klatki czy kojca. Ta kwestia budzi obiekcje radnych i władz gminy.
- Zwróciliśmy uwagę na to, że klatki lub kojce powinny być zastosowane, ale niestety nie mamy narzędzi, by tego wymagać – przyznaje wiceburmistrz Piaseczna. – Przepisy tego nie regulują, nie mamy też takiego zapisu w umowie, choć jest tam mowa o bezpiecznym transporcie zwierzęcia, bez narażania go na ryzyko utraty zdrowia czy życia. Pan Różycki zadeklarował, że będzie woził klatki.
Wiceburmistrz zapowiedziała, że zapisy umowy będą podlegały modyfikacji przed kolejnym przetargiem. Na razie straż miejska podejmuje kontrole realizacji usługi przez Prima-Vet i wynika z nich, że weterynarz stosuje się do zaleceń.
Czytaj również: Makabryczne znalezisko w Tarczynie. Zagłodzone i martwe psy, pętle do wieszania, krew na ścianach i liczne szczątki zwierząt
Czy gmina powinna rozwiązać umowę?
Radny Michał Rosa podczas posiedzenia Komisji Prawa w czwartek 2 września wyraził jednak opinię, że gmina powinna się zastanowić czy nie należałoby rozwiązać umowy z obecnym wykonawcą.
- Takie dążenie do zerwania umowy oznacza, że Prima-Vet zostanie wykluczony z możliwości startu w kolejnych przetargach i zostanie jedna firma. Nie wiem czy taki monopol jest dobry – zauważyła radna Magdalena Woźniak. Mowa o Animal Rescue, które w latach 2018-2020 realizowało dla gminy zarówno odławianie zwierząt domowych, jak i dzikich. Co ciekawe zwierząt tych było znacząco więcej niż w roku bieżącym, gdy usługę tę realizuje Prima-Vet. Jak poinformowała wiceburmistrz Hanna Kułakowska-Michalak, dotychczas odłowionych zostało 58 zwierząt. Animal Rescue w latach ubiegłych odławiało ich 295-302 rocznie wykorzystując niemal całą przeznaczoną na to zadanie w budżecie kwotę. Zwierzęta te trafiały do Schroniska na Paluchu, za co gmina płaci 700 zł w przypadku kota oraz 2,5 tys. zł w przypadku psa. Firma odławiająca ma płacone zarówno za przyjazd i odłowienie zwierzęcia, jak i za jego transport do schroniska.
- Można założyć ze w interesie wykonawcy jest dostarczać jak najszybciej i jak najwięcej zwierząt na Paluch – zauważyła radna Woźniak.
Znacznie mniej odławianych zwierząt
Jednym z zarzutów ze strony schroniska już na początku umowy z Prima-Vet, było niedostarczanie zwierzęcia do schroniska bezpośrednio po odłowieniu. Dariusz Różycki bowiem, w przypadku, gdy zwierzę posiada czip, podejmuje próbę skontaktowania się z właścicielem, który może odebrać zwierzę bezpośrednio z przychodni i takie sytuacje miały miejsce. Jeśli zwierzę trafi na Paluch, nawet jeśli właściciel odbierze je następnego dnia, gmina musi zapłacić pełną kwotę, na którą podpisana jest umowa z miastem stołecznym Warszawa, które jest zarządcą schroniska.
Skąd więc taki spadek liczby odławianych zwierząt? Gmina wskazuje na efekty intensywnie prowadzonych przez miasto akcji sterylizacji i chipowania zwierząt. Zmniejszyła się też liczba interwencji, które wcześniej wskazywały na „podrzucanie” zwierząt na teren gminy Piaseczno z innych gmin przez osoby, które wiedziały, że zwierzę trafi na Paluch, a nie do któregoś cieszącego się złą sławą schroniska. Na pewno nie wynika to ze zbyt późno podejmowanych interwencji. Wszystkie zgłoszenia przechodzą bowiem przez straż miejską, a odławiający ma obowiązek wykonać zwierzęciu na miejscu zdjęcie z datownikiem i godziną. W przypadku zwierzęcia z wypadku ma obowiązek zareagować natychmiast, w przypadku zgłoszenia znalezionego zwierzęcia niezwłocznie, do godziny i z terminów tych, jak zapewniał komendant straży miejskiej, się wywiązuje.
Ostatecznie radni zdecydowali, że przed podjęciem decyzji o ewentualnym rekomendowaniem gminie rozwiązania umowy, zaproszą na komisję właściciela Prima-Vet żeby wysłuchać jego wyjaśnień. Poczekają również na opinię niezależnego behawiorysty oceniającego sytuację przed Schroniskiem na Paluchu.
- Myślę, że pan Różycki jest uczulony, wie, że jest obserwowany, więc nie powinno dochodzić do nieprawidłowości przynajmniej do końca umowy – zauważyła radna Izabela Górzyńska. Umowa jest podpisana do końca 2021 r.
- Jeśli będą podstawy do rozwiązania umowy, to ją rozwiążemy – podkreśliła na koniec wiceburmistrz.
Napisz komentarz
Komentarze