Skrzypiące fotele, szkolne poranki i piece kaflowe... Dziś zaglądamy do kina Mewa – pierwszego i jak dotąd jedynego srebrnego ekranu w Piasecznie.
Kilka dni temu na naszym facebookowym profilu zamieściliśmy zdjęcie z 2004 roku, przedstawiające wejście do kina Mewa. Fotografia wzbudziła ogromne zainteresowanie i rozwiązała worek ze wspomnieniami. Otrzymaliśmy też pytania o historię tego miejsca. Z przyjemnością więc zaglądamy dziś w karty historii tego jedynego piaseczyńskiego kina.
Tęczowe (i krwawe) początki
Gdyby kino istniało tu do dziś, niedługo obchodziłoby setne urodziny. Powstało bowiem w 1923 roku, pierwotnie pod nazwą Tęcza. Co ciekawe, w spisanej dekadę później monografii Tadeusza Jana Żmudzińskiego znajdujemy na ten temat następującą wzmiankę:
"Pod koniec 1923 r. powstało w Piasecznie pierwsze – i jak dotąd jedyne – kino przy ul. Granicznej. Właściciel kina p. Stanisław Kamiński zobowiązał się płacić miastu 10% od biletów i nie wyświetlać obrazów pornograficznych. Warunki te dotychczas nie został naruszone i kino piaseczyńskie dostarcza mieszkańcom jedynie godziwej rozrywki".
Już kilka miesięcy po otwarciu w kinie doszło do rozlewu krwi.
– Żołnierz kawalerzysta Zbigniew B. syn bardzo znanego mieszkańca Piaseczna, przyjechał na urlop do rodziny. W niedzielę (brak daty),po libacji z bliskimi udał się pod kino. Tam pijany zaczął rozrabiać i szarpać młoda kobietę. Ktoś dał znać o tym na posterunku policji (siedziba była przy ul. Świętojańskiej 4). Policjant udał sie pod kino i wezwał kawalerzystę: "W imieniu prawa uspokój się i chodź ze mną na posterunek". Żołnierz Zbigniew B. nie posłuchał i wyjął z pochwy szablę, zaczął wymachiwać, aż wreszcie uderzył w daszek czapki policjanta, czapka spadła. Policjant wyjął z pochwy pistolet i zastrzelił go. Ciało zabrano do Warszawy, a rodzina ani nikt z Piaseczna nie dowiedział się gdzie został pochowany. O tym zdarzeniu długo w Piasecznie dyskutowano – opisuje to zdarzenie pan Jerzy Dusza, wieloletni kronikarz Piaseczna.
Tęcza, Mewa i piękna pani Krystyna
W latach 30. kino zmieniło właściciela. Obiekt wykupił Karol Gerber, zaś prowadził go pan Barcz. Kilka lat później nad Polskę, Piaseczno i Tęczę nadciągnęła wojenna zawierucha. Kino wciąż funkcjonowało, jednak pod nazistowską okupacją na jego drzwiach pojawił się napis, jakże często spotykany w owym czasie: "NUR FÜR DEUTSCHE". Tylko dla Niemców. Polacy wrócili na salę kinową w lutym 1945 roku, miesiąc po wyzwoleniu Piaseczna. To właśnie tu odbyła się uroczysta akademia z okazji wyzwolenia miasta, współorganizowana przez nauczycieli piaseczyńskich szkół.
Pan Barcz jeszcze przez kilka powojennych lat prowadził kino. Później jednak przyszedł czas nacjonalizacji i Tęczę upaństwowiono. Kierownikiem kina został pan Koch, który zdecydował o zmianie nazwy. Dlaczego wybór padł na "Mewę"? Taka nazwa nie dziwiłaby w Sopocie czy nawet w Mikołajkach. Ale w oddalonym od mórz i jezior Piasecznie nieco zaskakuje. Być może panem Kochem kierowały nieznane nam sentymenty? Tego już dziś się nie dowiemy.
Wiemy za to jedno: żona pana Kocha, pani Krystyna, była niezwykle piękną kobietą. Świadectwem jej urody są wspomnienia starszych mieszkańców (głównie płci męskiej), którzy jeszcze dziś swoje opowieści o kinie rozpoczynają od pani Krystyny.
– [Pani Krystyna] bilety sprzedawała i przyznam, że dobrze ją pamiętam. I myślę, że nie ja jeden, bo to była bardzo atrakcyjna kobieta – wspomina pan Wojciech Kaczyński (rocznik 1947) w antologii "Łapmy stare Piaseczno". – Pani Krystyna przyjaźniła się z moją mamą, jeździliśmy razem na wczasy. Piękna kobieta – wzdycha z kolei pan Stanisław (rocznik 1949).
Nie udało nam się niestety znaleźć fotografii urodziwej pani Krystyny...
Napór konkurencji
Kolejne dekady to opowieść o rozkwicie piaseczyńskiego kina. Miasto rozrastało się, przybywało więc i miłośników srebrnego ekranu. Jednocześnie jednak rosła też konkurencja. Nie w Piasecznie rzecz jasna – tu Mewa miała monopol. Coraz trudniej było jej jednak rywalizować ze stolicą, w której powstawały coraz nowocześniejsze kina.
Czytaj również: Tu zaszła zmiana – Stara Mleczarnia
Prawdziwe problemy przyszły jednak dopiero z transformacją. Warszawskie kina, znacznie lepiej doinwestowane, zapewniały widzom dużo lepsze warunki. Z pewnością nie bez znaczenia był też rozwijający się w błyskawicznym tempie przemysł filmowy. Nowe technologie pozwalały kręcić filmy z coraz większym przepychem. To był czas powstawania wielkich superprodukcji. Steven Spielberg nakręcił zapierający dech w piersiach "Park Jurajski", a James Cameron swoim "Terminatorem 2" wyniósł efekty specjalne na zupełnie nowy poziom. Druga połowa dekady przyniosła jeszcze większe hity. "Dzień Niepodległości", "Titanic", "Szeregowiec Ryan" czy "Matrix" – to trzeba było obejrzeć na wielkim ekranie. Tymczasem Mewa jakby zatrzymała się w czasie. Te same skrzypiące fotele, fatalne nagłośnienie, w dodatku premierowe filmy docierały tu z opóźnieniem, czasem nawet kilkumiesięcznym. W efekcie wiecznie zimna, ogrzewana kaflowymi piecami sala piaseczyńskiego kina pustoszała. Coraz częściej zdarzało się, że z powodu niskiej frekwencji seanse odwoływano.
Ostateczny cios przyszedł w 1999 roku. Na Ursynowie otwarto Multikino – pierwszy kinowy kompleks z prawdziwego zdarzenia. 12 nowoczesnych sal, stoisko z popcornem i napojami, a wszystko to o przysłowiowy "rzut kamieniem" od Piaseczna. Rozpoczęła się powolna agonia Mewy. Owszem, kino przetrwało jeszcze kilka lat, głównie dzięki wsparciu Domu Kultury, który organizował tu maratony filmowe.
Klub, sklep, restauracja...
Śmierć piaseczyńskiego kina nastąpiła na początku 2004 roku. Miasto zrezygnowało z dalszej dzierżawy budynku przy ul. Sienkiewicza. Budynek jeszcze przez chwilę stał pusty, aż znalazł się nowy najemca, który otworzył tu Klub Kino. Lokal nie cieszył się dobrą opinią. Okoliczni mieszkańcy skarżyli się na burdy, jakie wybuchały w klubie i na ulicy. Krążyły plotki o narkotykach. Dochodziło też do aktów wandalizmu, łącznie z niszczeniem sygnalizacji świetlnej na pobliskim skrzyżowaniu. Wreszcie w 2010 roku klub zlikwidowano.
Przez krótką chwilę w dawnym kinie funkcjonował sklep z meblami kolonialnymi. Ten jednak nie przetrwał długo. Czy mieszkańców Piaseczna nie interesował asortyment? A może klientelę odstraszały oryginalne – żeby nie powiedzieć kiczowate – malowidła, którymi właściciel sklepu ozdobił elewację? Trudno powiedzieć. Dość stwierdzić, że meble kolonialne gościły przy ul. Sienkiewicza bardzo krótko.
Kolejne zmiany przyniósł rok 2012. Wówczas budynek dawnego kina przeszedł gruntowny remont, a nowi najemcy otworzyli restaurację Szara Eminencja, która z powodzeniem działa do dziś. Co istotne (choć może głównie z sentymentalnego punktu widzenia), do głównej sali wrócił ekran kinowy. Wyświetlane są na nim filmy, koncerty czy mecze. Meryl Streep "grająca do kotleta"? Takie rzeczy tylko w Piasecznie...
W przygotowaniu artykułu korzystałam z następujących źródeł:
- Tadeusz Jan Żmudziński, "Piaseczno miasto królewskie i narodowe 1429-1933";
- "Łapmy stare Piaseczno" – pod red. Małgorzaty Kawki;
- Jerzy Dusza – monografia (niewydana).
Napisz komentarz
Komentarze