Dwoje mieszkańców Piaseczna zostało zamkniętych przez pracownika w salonie jednej z sieci komórkowych. Uwolniła ich dopiero policja.
Para mieszkańców gminy Piaseczno wybrała się przed tygodniem do salonu operatora telefonii komórkowej w centrum miasta. Chcieli zawrzeć nową umowę. Wszystko przebiegało bez problemu do momentu, w którym obsługujący ich pracownik zażądał wykonania kserokopii dowodów osobistych.
– Moi rodzice są wyczuleni na kwestię udostępniania swoich danych – wyjaśnia nasza czytelniczka. – Nie zgodzili się na kserowanie dowodów osobistych, ponieważ jest to niezgodne z prawem. Dokumenty okazali pracownikowi oczywiście do wglądu – podkreśla. Z relacji córki wynika, że pracownik, który już przygotował umowę, zdenerwował się faktem, że małżeństwo odmówiło jej podpisania, jeśli warunkiem jest skopiowanie ich dowodów osobistych. I zdecydował się… zamknąć drzwi wyjściowe i wezwać na miejsce policję.
– Rodzice siedzieli zamknięci w salonie pół godziny. Przed sklepem ustawiła się już kolejka. Sytuacja wydawała się moim rodzicom zupełnie absurdalna, ale oczywiście bardzo się też zdenerwowali – relacjonuje córka pary.
Małżeństwo opuściło salon dopiero po przybyciu na miejsce policji.
– Rzeczywiście takie zdarzenie miało miejsce – przyznaje rzecznik KPP Piaseczno nadkom. Jarosław Sawicki. – Najprawdopodobniej doszło do nieporozumienia, które być może wynikało z młodego wieku i niewystarczającego doświadczenia pracownika salonu – wyjaśnia. – Policjanci pouczyli pracownika, spisali notatkę służbową ze zdarzenia i poinformowali poszkodowanych, że mogą złożyć zeznania również na komendzie i założyć sprawę cywilną przeciwko temu panu – dodaje. Podkreśla przy okazji, że małżeństwo miało rację chroniąc swoje dokumenty. Owszem, dowód okazujemy w różnych instytucjach, aby potwierdzić swoją tożsamość, ale prawo do wykonywania ich kserokopii ma bardzo ograniczona liczba podmiotów, głównie banki i ubezpieczyciele.
O szczegółach zdarzenia w salonie, w którym uwięzieni zostali klienci, nie chciano z nami rozmawiać. Osoba, która odebrała telefon poinformowała nas tylko, że sprawa jest już załatwiona.
Takiego poczucia nie mają poszkodowani. Nikt ich nawet nie przeprosił za to zajście. Zamierzają napisać oficjalną skargę na zachowanie pracownika salonu.
– Mój tata stracił czas i spóźnił się do pracy. Mama bardzo się zdenerwowała. Całe to zajście to jakiś absurd, ale co by było, gdyby na przykład któreś doznało poważnego uszczerbku na zdrowiu w wyniku dużego stresu związanego z sytuacją bycia nagle zamkniętym w obcym miejscu z człowiekiem, który jak widać okazał się nieprzewidywalny? – zastanawia się nasza czytelniczka.
Decyzji o podjęciu ewentualnych kroków prawnych wobec pracownika salonu poszkodowani jeszcze nie podjęli.
Napisz komentarz
Komentarze