Przekroczenia norm jakości powietrza sięgają w Konstancinie-Jeziornie 300-400%. Dotyczy to między innymi wskazań czujnika zamontowanego na …budynku straży miejskiej.
Temat smogu wraca w Konstancinie-Jeziornie jak bumerang. I nic dziwnego, w końcu mowa o uzdrowisku, którego jednym z walorów ma być jakość powietrza, a ta w sezonie grzewczym jest fatalna. Do tej pory mieszkańcy opierali się głownie na własnych obserwacjach i odczuciach, bowiem Konstancin posiadał jeden punkt pomiarowy przy ul. Wierzejewskiego. Naciski mieszkańców i radnych zaowocowały zainstalowaniem w ubiegłym roku na terenie gminy 12 wydzierżawionych przez samorząd czujników. Kolejne dwa kupiło stowarzyszenie Nasz Konstancin. W tym sezonie grzewczym więc po raz pierwszy można śledzić informacje aż z 15 stacji pomiarowych rozmieszczonych na terenie gminy. Niestety wskazania są niepokojące – normy dla pyłów zawieszonych są przekraczane nawet kilkukrotnie. Ostatnio jeden z mieszkańców wywołał niemałą dyskusję publikując sarkastyczny wpis i wyniki pomiarów w mediach społecznościowych.
Zabawne, choć nie do końca
- Proszę Państwa, mam ważny komunikat! Musimy ratować strażników miejskich! – napisał na konstancińskim forum lokalny aktywista Tomasz Zymer. - Przez ostatnie tygodnie o palmę pierwszeństwa w truciu mieszkańców i ich dzieci walczyły Czarnów, Kępa Okrzewska i Bielawa, z przekroczeniami norm (polskich, łagodnych) po 400-500%. Jednak ostatnio, obserwując regularnie zapisy gminnych czujników, stwierdziłem ze zdziwieniem, że na czoło wysuwa się czujnik na budynku Straży Miejskiej przy ulicy Warszawskiej, w samym centrum miasta (dawny budynek Urzędu Gminy). Przekroczenia PM 2,5 po 400% to wystarczy, żeby dostać ciężkiej choroby płuc nawet bez wychodzenia z domu! No i ryzyko ciężkiego przebiegu COVID rośnie kilkukrotnie, jak mówią statystyki. A nasi strażnicy siedzą tam skuleni w maskach gazowych i nie mogą wyjść, bo im drezynę do pomiaru zanieczyszczeń kazano zwrócić z początkiem sezonu grzewczego i teraz biedni nie wiedzą, co począć – skomentował. Mowa o mobilnej platformie pomiarowej, którą jesienią chwalił magistrat. Rzecz w tym, że urządzenie pozwalające szybko zbadać skład chemiczny unoszącego się z komina dymu i ewentualne ukaranie „truciciela”, gmina jedynie wypożyczyła (za niemałe środki – 40 tys. zł) i musiała zwrócić z końcem listopada, czyli jeszcze przed okresem mrozów i związanego z nimi intensywnego palenia w piecach. Zdaniem mieszkańców fakt, że czujnik zlokalizowany na budynku SM wskazuje przekroczenia rzędu 300-400% normy i problem ten nie jest rozwiązywany, pokazuje brak skuteczności lub w ogóle zaniechanie działań przez strażników.
Rusza nowy program dopłat do wymiany „kopciuchów”
- Wskazania czujników pokazują, że podejmowane dotychczas przez gminę i jej służby działania, nie przynoszą efektów w postaci poprawy jakości powietrza. Jak tak dalej pójdzie stracimy statut uzdrowiska – niepokoi się jeden z mieszkańców. Czy sytuację poprawi wprowadzony właśnie w życie nowy program dopłat do wymiany pieców? Trudno powiedzieć, zwłaszcza, że w obliczu wzrostu cen gazu niestety osoby, które były nawet gotowe na zmianę sposobu ogrzewania, decyzję taką postanowią odsunąć w czasie.
Nowy program gminnych dopłat do wymiany „kopciuchów” zakłada możliwość uzyskania dofinansowania w wysokości 75 % poniesionych kosztów do ustalonej kwoty. A ta będzie się zmniejszać w kolejnych latach. W 2022 roku można odzyskać aż 12 tys. zł, w 2023 r. będzie to 10 tys. zł, a od 2024 r. już tylko 5 tys. zł.
Napisz komentarz
Komentarze